Co robi wieczorem młody człowiek, wychowujący się (to paradoksalnie właściwe określenie) w tzw. rodzinie dysfunkcyjnej?
Otóż właśnie „się wychowuje” – sam, albo w towarzystwie podobnych mu nastolatków.
Jeśli rodzice chcą się na przykład z nim napić – to się z nimi napije.
Jeśli nie chcą – alternatywę do spędzenia wolnego czasu stanowią koledzy, którzy mają takie same, a przynajmniej podobne problemy.
Czasem takim, prozaicznym wydawałoby się z perspektywy przeciętnego obywatela europejskiego państwa w 2 dekadzie XXI wieku problemem, jest niemożliwość zjedzenia kolacji.
Bo lodówka, (jeśli jest), to jest pusta.
W zestawieniu z tym faktem, mniejszym, ale jednak problemem jest też brak możliwości pójścia do kina czy na siłownię, bo we wspomnianym, europejskim państwie, w drugiej dekadzie itd. itp, takie sposoby spędzania wolnego czasu po prostu kosztują.
A we wspomnianych, dysfunkcyjnych rodzinach, wydanie minimum kilkudziesięciu złotych miesięcznie na karnet na siłownię czy basen, o bilecie do kina nie wspominając, jest już nie tyle ekstrawagancją, co wręcz abstrakcją.
Żeby nie przeciągać tego opisu stanu faktycznego, który ma tę wadę, że nas obywateli europejskiego państwa w drugiej itd. itp. po prostu drażni, między innymi dlatego, że jest prawdziwy, przejdę do rzeczy:
w Ośrodku o 18 jest codziennie kolacja.
Kolacja, jak kolacja – na ciepło budyń, półmiski z dwoma rodzajami wędliny, twarożek, chleb, masło (dziś roślinne), ciasto, herbata.
Chłopcy rozkładają na stole zastawę, porcjują dostarczone z kuchni jedzenie i napoje.
Najpierw modlitwa, potem wspólny posiłek.
Jak wspomniałem przy okazji wpisu o naszej ośrodkowej Wigilii, chłopcy przy stole zachowują się poprawnie i zwroty, jak poproszę/podaj /czy ktoś jeszcze będzie jadł/ itp.są normą.
Po posiłku znów modlitwa – spokojnie! Krótka – jakieś pół minutyJ.
Nie chodzi o to, by długo klepać formułki, ale by w krótkich, zwyczajnych słowach zastanowić się nad wagą tego, że się pożywienie ma i że się je wspólnie spożywa.
19:00, w sali gimnastycznej trwa gra pod opieką wychowawcy w koszykówkę. Są 4 kosze, można grać jeden na jeden, można trenować rzuty do kosza, można zorganizować szybki mini mecz.
W tym samym czasie, na siłowni 3 chłopców ćwiczy na Atlasie, w międzyczasie robiąc fikołki na gimnastycznych materacach. Wszystko pod okiem wychowawczyni.
A ponieważ nie ma śniegu, 4 wychowanków wraz wychowawcą gra w piłkę nożną na Orliku. Schodzą z boiska o 20:30.
Co ten opis banalnych w sumie, codziennych czynności oznacza?
Miedzy innymi to, że ci chłopcy tego dnia zjedli kolację, z nikim się nie napili, wyszaleli się sportowo, wcześniej mając odrobione lekcje.
No, i pomodlili się. I to – o zgrozo! aż dwa razy!
I grzecznie poszli spać o 22, żeby rano, po zjedzeniu śniadania, pójść do szkoły.
Ktoś powie – phi! Wielka mi nowina!
Hm – czyżby? A może, drogi Czytelniku, rozejrzysz się po swoim sąsiedztwie, przyjrzysz się nastolatkom stojącym na klatce schodowej, albo przemierzającym osiedlowe alejki szybkim, nerwowym krokiem, z papierosami w rękach i kapturach nasuniętych na twarze?
Budząc obawę wśród obywateli europejskiego państwa w drugiej…. itd. itp.?
I jeszcze jedno: wg badań zrobionych na zlecenie UE, w Polsce codziennie 2 miliony dzieci jest głodne.*
---------------
Inne tematy w dziale Rozmaitości