Nowy dom w Różanymstoku
Nowy dom w Różanymstoku
rozanystok rozanystok
877
BLOG

Różanystok w budowie

rozanystok rozanystok Rozmaitości Obserwuj notkę 10
 
O budowlach w Różanymstoku można z pewnością powiedzieć, że są monumentalne.
 
I Bazylika, i dwa klasztory, i zimowa kaplica, i budynki bursy wyrastające nagle w środku podlaskich łąk i pól są skali miejskiej, a nawet - wielkomiejskiej.
 
Przeniesione do Białegostoku czy wręcz do Warszawy, z pewnością nie wyróżniałyby się in minus, a zapewne dodawałyby miejskim ulicom splendoru.

Są też pełne ludzi, gwarne, buzujące wręcz Ośrodkowym i bursianym życiem.
 
Zostały – o czym pisałem, pieczołowicie wyremontowane po odzyskaniu przez salezjanów, po latach komunistycznego zawłaszczenia.
 
A każda epoka dziejowa zostawiła swój ślad w różanostockim kompleksie:
 
po dominikanach zostały klasycystyczna Bazylika i klasztor, okres pobytu prawosławnych mniszek zapisał się ciekawymi przykładami stylu imperialnego, najpiękniej widocznymi w naszej zimowej kaplicy i budynku Ośrodka, zwanym pieszczotliwie – drapieżnikiem, oraz lekką, drewnianą zieloną daczą.

Międzywojnie, to z kolei salezjański budynek bursy i nawet władza ludowa, pozostawiła po sobie ślad, w postaci muru, którym odgrodziła Bazylikę od reszty zabranych salezjanom budynków oraz kilku, nawet nie bardzo brzydkich bloków.
 
Dlatego nie powinna być dla Czytelników zaskoczeniem informacja, że na skraju naszego kompleksu, kilkadziesiąt metrów od stajni i wybiegu dla koni, blisko budynku szkoły i stolarni, powstał nowy, zgrabny dom.
 
Powstał w dwa lata.
 
Bez rozpisywania przetargów, powoływania spółek z zarządami opłacanymi w sposób najoględniej mówiąc zadziwiający, bez naprzemiennych otwarć i zamknięć, i bez głośnych ostatnio - pęknięć.
 
Powstawał po podlasku: może bez efekciarskich zrywów i przyspieszeń, ale za to bez opóźnień, spokojnie, cierpliwie, starannie.
 
Tzw. sposobem gospodarczym – nasi pracownicy systematycznie stawiali mury, kładli krokwie dachowe, wykonywali instalacje.
 
Chłopcy, którzy mieli takie umiejętności i chęci – też się mogli dołączyć i wykazać, a Ośrodkowa stolarnia wykonała wszelkie niezbędne prace stolarskie, a nawet meble.
 
I jeszcze jedno: dom powstał bez dofinansowania z Unii, czy skądkolwiek.
 
Jak na Podlasiu przystało, budynek został w styczniu tego roku poświęcony, a nawet odbyła się już w nim pierwsza kolęda.
.
Na pytanie o powód budowy takiego kameralnego budynku, ksiądz Krzysztof mówi, że potrzebne było miejsce, w którym można byłoby się czuć po domowemu – z przytulnymi pokojami, małymi łazienkami, kuchenkami, a nawet salonem z kominkiem.
 
Bo w tym budynku kontynuowany jest projekt (to technokratyczne określenie) usamodzielniania wychowanków.
 
Warto dobitnie podkreślić, że usamodzielnianie wychowanków, którzy ukończyli gimnazjum, nie należy do obowiązków salezjanów.
 
Tego nie określa umowa z Ministerstwem.
 
To jest własna inicjatywa zakonników.
 
Teraz programem usamodzielniania objętych jest dwóch chłopców, którzy zamieszkali w ciekawej mikrospołecznosci – międzynarodowej, multikulturowej i nawet wielowyznaniowej.
 
Gdzie dominującym językiem jest angielski.
 
Gdzie z codziennych rozmów można się dowiedzieć o świecie więcej, niż z telewizji czy Internetu.
 
Bo w tej chwili większość domowników (nie lokatorów – domowników) stanowią wolontariusze, tak z Europy, jak i z innych kontynentów.
 
Będący wręcz modelowymi przykładami samodzielności i umiejętności otwarcia się na świat.
 
Nasi dwaj chłopcy dojeżdżają codziennie do liceum w Dąbrowie Białostockiej.
 
Programem objęty jest też jeszcze jeden, który uczy się w salezjańskiej bursie w Warszawie, gdzie też uczęszcza do liceum.
 
Teraz puenta:
 
ten projekt będzie rozwijany, kolejni młodzi ludzie dostaną szansę na wejście w normalne życie, bez brutalnego wyrzucenia z powrotem do dawnego, negatywnie sprawdzonego środowiska.

Bo salezjańskie spojrzenie na wychowanie trudnej młodzieży tym się różni od biurokratycznego, że nie uznajemy rubryk pod tytułem odfajkowane, to już nie moja sprawa, za to mi nie płacą.
 
Ktoś powie – naiwniacy.
 
A wcale nie! Przecież my wierzymy w zapłatę w niebie, a niebo, w przeciwieństwie do największego banku czy nawet najpotężniejszego państwa – nigdy nie zbankrutuje :-)

 
 

 
 

 

Zobacz galerię zdjęć:

rozanystok
O mnie rozanystok

DUCHOWI SYNOWIE ŚW. JANA BOSKO - OJCA I NAUCZYCIELA MŁODZIEŻY

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości