Różanystok - nasi chłopcy na treningu jeździeckim.
Różanystok - nasi chłopcy na treningu jeździeckim.
rozanystok rozanystok
964
BLOG

Rzecz o sensie pracy.

rozanystok rozanystok Rozmaitości Obserwuj notkę 27
Trzynastoletni chłopiec mówi – proszę Pana, bo  ja już nie potrafię być dobrym.
 
I to nie jest jakaś poza.
 
To jest – jak to określił Pan Karol – dramat.
 
Chłopiec przybył do naszego Ośrodka z zakładu poprawczego: takiego prawdziwego, z murem, kratami, izolatkami i -  nie ma co się oszukiwać - przemocą.
 
I chce do tego poprawczaka wrócić: bo on już wrósł w tamten alternatywny system równoległych zasad, wzorców, hierarchii.
 
Chce wrócić z Ośrodka, do którego trafił jako tzw. lżejszy przypadek i w którym jest traktowany w sposób niemający z tym, co się dzieje w poprawczakach, żadnego porównania.
 
Dlaczego tak?
 
Ci chłopcy po prostu oceniają,  czy bycie dobrym jest w dzisiejszym świecie skuteczne.
 
I wychodzi im, że nie jest.
 
A oni oceniają otaczającą ich rzeczywistość wyjątkowo trzeźwo. To brzmi okrutnie, ale prawdziwie – wyjątkowo trzeźwo.
 
Na ich ulicy, w ich blokowisku czy zapyziałych kamienicach, żyje się w konkretny sposób:
 
żeby coś mieć, trzeba to „zorganizować” (ukraść). Bo pracy – nie ma. A dla chłopaków z takiego środowiska – nie ma przede wszystkim.
 
I dlatego w ich, zamkniętym kwartałem ulic i grupą takich jak oni kolegów, świecie liczą się spryt, odwaga, bezwzględność, przewaga fizyczna (w domu też).
 
Jest w nich też ukrywany strach przed tzw. „normalnymi ludźmi”.
 
Pan Karol wspomina, jak wyjechał z piątką wychowanków do Białegostoku z wizytą do dentysty.
Jak jest teraz w poczekalniach prywatnych gabinetów dentystycznych - wiadomo:

kolorowe ściany, stoliki z prasą, fotele, a na nich ludzie, którzy dbają nie tylko o swoje najbardziej podstawowe potrzeby, ale i o luksus, jakim jest w polskich warunkach  stan uzębienia.
 
Opiekun piątki wszedł na chwilę do gabinetu i gdy wrócił do poczekalni – nie zastał żadnego z chłopców.
 
Gdy pełen najgorszych przeczuć wybiegł na zewnątrz, zastał całą piątkę, schowaną gdzieś za murkiem:
 
chłopcy wcale nie uciekli, a po prostu źle się tam poczuli - bo w poczekalni było dużo ludzi.
 
Oni w innym, „lepszym świecie” nie wiedzą, jak się zachować, czują się niepewnie, boją się ośmieszenia.
 
Ale kiedy tym swoim wyostrzonym nad miarę szóstym zmysłem, ocenią kogoś „na plus”, potrafią zdobyć się na zachowania wręcz wspaniałomyślne.
 
W jednym z pierwszych tekstów opisałem , jak ratowaliśmy (i uratowaliśmy) wychowanka,  u którego stwierdzono złośliwy nowotwór kości.
http://rozanystok.salon24.pl/328388,scenariusz

Pan  Karol czuwał u łóżka tego chłopca w najtrudniejszym czasie –  tuż po operacji.
 
Czuwał dosłownie, bo miał tylko krzesło, a jak się śpi na krześle – wie tylko ten, kto spróbował.
 
Ale każdy, nawet ten, co nie spróbował, zrozumie, że po powrocie do Ośrodka Pan Karol marzył o jednym – wyspać się.
 
Życie pisze jednak ciekawe scenariusze: na miejscu okazało się, że wychowawca , który miał mieć nocny dyżur, nie może przyjść do pracy i jedyną osobą, która mogła go zastąpić, był właśnie Pan Karol.
 
Chłopcy wiedzieli, skąd wrócił i widzieli, w jakim jest stanie.
 
Na początku dyżuru przyszli i powiedzieli tak:
 
Może Pan spać spokojnie – tej nocy będzie tu spokój, jak makiem zasiał.
 
I był.
 

  

rozanystok
O mnie rozanystok

DUCHOWI SYNOWIE ŚW. JANA BOSKO - OJCA I NAUCZYCIELA MŁODZIEŻY

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Rozmaitości