Dekada.
„W życiu tak jest, że człowiek, za czynienie dobra, ma prawo oczekiwać nagrody.”
Ależ to szybko zleciało! No tak – przecież
W Różanymstoku czas płynie szybciej i to jest z kolei tytuł notki sprzed 12 tygodni, ale proszę się nie obawiać – nie zostaniecie, Drodzy Czytelnicy, uraczeni dziś spisem treści bloga, bo to żaden dystans dwa lata:
dziś mam zamiar napisać o DEKADZIE.
To kawał czasu, po staropolsku mówiąc – zacny, albo nawet czasu szmat.
Powiem więcej: to kawał życia.
Nie tylko jednego, ale wielu żyć: i tych nastoletnich – i tych dorosłych, i tych nauczycielskich - i tych uczniowskich, i tych konsekrowanych – bo przecież i salezjanie i salezjanki tu pracowali i pracują - i tych świeckich.
I tych zakończonych w poczuciu spełnienia, ale i tych zakończonych często nagle, przedwcześnie – i tych ciągle trwających, daj Boże jak najdłużej.
Te uleciałe gdzieś w przestworza miliony, miliardy, biliony? myśli, przeżyć, rozmów, emocji, modlitw.
I to jest dla nas wszystkich niewidoczne: owszem, możemy wycinkowo, każdy z osobna i na swój użytek jakąś cząsteczkę odtworzyć i na chwilę przywrócić, ale … no właśnie.
Dlatego tak ważne są okazje dla wspólnego podsumowania, refleksji, zadumy i radości.
Taką okazją była uroczystość obchodów dziesięciolecia powstania naszego Ośrodka, odtworzonego na odzyskanej po półwieczu komunistycznej konfiskaty części dawnego, salezjańskiego kompleksu.
Cóż, komuniści potrafili zabrać i w dużej mierze – zniszczyć.
Efekty tych zniszczeń widać do dziś – to tylko przykładowe zdjęcie zabytkowych budynków doprowadzonych do ruiny.
Te, które salezjanie odzyskali, w opłakanym często stanie, zostały pieczołowicie i ogromnym nakładem pracy własnej i pieniędzy odrestaurowane.
Prace trwają do dziś, nieomal przed chwilą zakończona została rewitalizacja kaplicy, czyli zbudowanej jeszcze przez zaborców cerkwi letniej.
Pojawiły się też nowe punkty na różanostockiej mapie: stadnina, nowoczesny i wybudowany własnymi siłami, czyli, jak to się mądrze i pięknie określa „systemem gospodarczym” budynek mieszczący ośrodek socjoterapii, wzbudzający podziw kompleks boisk.
Ale co ważne – wrócili do Różanegostoku nauczyciele, wychowawcy, katechetki i katecheci, zakonnice i zakonnicy i co najważniejsze – podopieczni.
Uroczystość, choć mająca miejsce w czasie trwania Festiwalu, została skromnie ulokowana poza głównymi arenami festiwalowymi w naszej kaplicy, ale może dzięki temu miała swoją, wynikłą z ogromu dokonanych dzieł dynamikę, połączoną z rodzinną, domową atmosferą:
Ekscelencja arcybiskup metropolita przysyła serdeczny list i reprezentanta w osobie biskupa-sufragana oraz kurialistów.
Są nasi, salezjańscy zwierzchnicy, czyli inspektorzy: ten, którego kadencja się właśnie kończy i jego sukcesor, inspektor-elekt.
Jest marszałek województwa z nieomal laudacją, burmistrz naszej Dąbrowy Białostockiej i przedstawicielka kuratorium z ciepłymi słowy.
Są też , i to wielki honor dla nas, dwaj wiekowi (śliczne słowo) księża - wychowankowie przedwojennego Różanegostoku.
A siostry salezjanki też były z nami, tak jak są z nami zawsze.
Słowem – cała rzesza przyjaciół i domowników Różanegostoku, z pracownikami i wychowankami włącznie.
A po brawurowym kazaniu (tak – kazania też potrafią być brawurowe!) księdza Piotra, po którym wielu obecnym coś tam w oczach zawilgotniało, nastąpił moment ważny, bo jak napisałem w pierwszym zdaniu tego tekstu - honorowania tych, którzy szczególnie się w ciągu tych 10 lat Bogu i Ojczyźnie zasłużyli.
„Nasza mama”, jak ją ks. Krzysztof nazwał, czyli Pani Teresa, która jest w Różanymstoku od początku i która cały, trudny pierwszy rok przepracowała bez wynagrodzenia (a tak!), została wyróżniona Medalem Wdzięczności Rodziny Salezjańskiej, podobnie, jak Pani Ewa, wielka zwolenniczka i animatorka powrotu salezjanów do Różanegostoku i jak Urząd Marszałkowski w Białymstoku oraz Gmina Dąbrowa Białostocka.
A ks. Krzysztof, twórca i dyrektor Salezjańskiego Ośrodka Wychowawczego od początku jego istnienia, otrzymał od Metropolity Białostockiego, JE ks. Arcybiskupa Edwarda Ozorowskiego odznaczenie Minister Secundum Dispensacione Dei, najwyższe jakie może przyznać zwierzchnik archidiecezji!
I kiedy tak cały pod wrażeniem i rozemocjonowany próbuję dać wyraz swoim odczuciom, ksiądz Piotr komentuje to wielkie, wyjątkowe wydarzenie prostymi słowami:
tak, to był wspaniały dzień - tylu chłopców przystąpiło do komunii.
Inne tematy w dziale Kultura