Zmiana Konstytucji RP jest uzasadniona i potrzebna. Nie tak dawno popełniłem wpis o charakterze prawnoustrojowym, w którym wskazałem najbardziej palące zmiany. Dziś skupię się na aspekcie politycznym obowiązujących uregulowań zawartych w ustawie zasadniczej.
W obecnym stanie mamy do czynienia z systemem mieszanym parlamentarno-gabinetowym ze sporą dawką prezydencjalizmu. Prezydent wyposażony jest w mocne instrumentarium prawno-instytucjonalne pozwalające mu skutecznie wyhamowywać inicjatywy rządu znajdującego się w opozycji wobec środowiska z którego głowa państwa się wywodzi. Instytucja tzw. weta prezydenckiego jest w warunkach polskich instrumentem wręcz obstrukcyjnym, możliwym do obalenia w sytuacji posiadania co najmniej 3/5 sejmowych szabel, co przy ich ogólnej liczbie 460 wynosi 276 głosów. Tezy o konieczności budowania szerokich koalicji programowych czy projektowych są nie do obrony w jeżeli zastosujemy metodę historyczną, choć raczej wypadałoby ją nazwać wczesno historyczną. W sytuacji kohabitacji spór programowy, ambicjonalny jest nieunikniony, a jeśli oba ośrodki posiadają uprawnienia skutecznie ograniczające działania przeciwnika dochodzi do impasu w sprawach kluczowych dla ekipy sprawującej rządy. Ergo stan ów nie jest stanem pożądanym i należy go z przyczyn obiektywnych zmienić.
Należy stwierdzić, iż głosy o konieczności szukania kompromisowych rozwiązań w przedmiocie wprowadzania do obrotu prawnego ustaw fundamentalnych dla rządu (ustaw reformujących określone sektory) falsyfikują zasady demokracji, w szczególności odbierają zwycięzcom faktyczne możliwości realizacji treści programowych. Istotą funkcjonowania partii politycznych jest zdobycie i utrzymanie władzy, a to drugie jest możliwe wówczas gdy partia u władzy ma sposobność realnego zmieniania porządku ustawodawczego. Naturalną rzeczą w tej optyce jest konkurencja polityczna i programowa. Obecny kształt ustroju zmuszający do sztucznych koalicji jest głównym narzędziem wypychającym partie poza sferę merytoryczności na pobocze nieustannego handlu politycznego. Teoria konsensusu politycznego to szkodliwy mit, to teoria przydatna w sytuacjach wyjątkowych. Postulowanie „porozumienia ponad podziałami” wypływa zwykle od środowisk, które odczuwają swą polityczną marginalizację a wówczas najistotniejsza jest racja partii, racja stanu odsuwana jest na drugi lub trzeci plan.
Szkicując w ten sposób to istotne ustrojowe zagadnienie, można zaproponować tylko jedno rozwiązanie: należy osłabić jeden z dwóch centrów władzy wykonawczej na rzecz drugiego. Tylko wtedy obywatele będą mogli realnie rozliczać swych wybrańców z realizacji programów, nie będzie również możliwe przerzucanie się odpowiedzialnością za dane zaniechania. Klaryfikacja zakresów podmiotowej odpowiedzialności za wykonanie określonych zadań konstytucyjnych pozwoli również do konstruowania późniejszych korekt ustrojowych. Obecny stan ustrojowy jest zaprzeczeniem tego co napisałem powyżej, dlatego uzasadnione jest postulowanie jego zmiany.
Pozdrawiam.
Poniżej zamieszcza treść poprzedniego wpisu o zmianach w Konstytucji RP.
Konstytucję RP wprowadzono w 1997 roku. Powstawała ona w określonych okolicznościach i uwarunkowaniach polityczno-społecznych. Dyskusja o zmianie Konstytucji RP nie może być traktowana wyłącznie jako element PR konkretnego środowiska czy partii politycznej, albowiem istnieją realne przesłanki uzasadniające podjęcie stosownej noweli.
Najsamprzód stwierdzić trzeba, iż obowiązująca Konstytucja RP obciążona wadami nieścisłości, niekompletności i kolizyjności. Na ten przykład można przywołać chociażby orzeczenie TK w sprawie sporu kompetencyjnego między Prezydentem RP i Prezesem Rady Ministrów. Można również wskazać zagadnienie - o którym pisałem - tyczące możliwości łącznia piastowania urzędu Prezydenta RP z innym urzędem lub pełnieniem funkcji publicznej. Możnaby również wskazać na wady terminologiczne, jak chociażby ta z art. 2 Konstytucji RP, gdzie ustawodawca stwierdził: Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Po pierwsze, Rzeczpospolita Polska nie jest państwem prawnym a państwem prawa, a dla każdego prawnika jest to różnica iście kardynalna. Po drugie, odniesienie się przez legislatora wprost do zasad sprawiedliwości społecznej napawa obawami i trąci absurdem. Na czym ma polegać zasada sprawiedliwości mógłby odpowiedzieć jedynie Marks, nikt inny nie podjął się wypełnienia treścią tej zasady. Nie wiem również, jak owo pojęcie może być łączone z pojęciem państwa prawa, ich ładunek ustrojowy jest wewnętrznie sprzeczny. art. 2 Konstytucji powinien brzmieć: Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa.
Kwestia druga to sfera ustrojowa. Należy w końcu postawić pytanie, czy nadal musimy być skazani na dualizm władzy publiczne na poziomie naczelnych organów państwa. Obecnie mamy do czynienia z pomieszaniem ustroju kanclerskiego z domieszką prezydencjalizmu. Skutki takiego ukształtowania ustroju widoczne są gołym okiem. Uważam, iż należy w końcu dokonać wyboru i postawić na jeden z modeli. W moim przekonaniu na model kanclerski z prezydentem pełniącym zadania ceremonialne. Stan obecny jest stanem wadliwym. Rząd prowadzący politykę państwa może być skutecznie powstrzymywany prezydenckim wetem, choć ten nie ponosi konstytucyjnej odpowiedzialności za skutki tej polityki. Partia, koalicja, która wygrywa wybory winna mieć wszelkie instrumenty umożliwiające prowadzenie polityki, kreowania prawa, oczywiści w ramach określonych konstytucją.
Osobiście jestem zwolennikiem zmian ewolucyjnych, nie rewolucyjnych. Na początku winno się rozważyć odebranie Prezydentowi RP uprawnienia przekazywania ustaw Sejmowi do ponownego rozpatrzenia, pozostawiając możliwość kierowania ustaw do Trybunału Konstytucyjnego. W przypadku nie skierowania ustawy do TK, Prezydent RP obligatoryjnie podpisywałby ustawę. W ten sposób Prezydent RP nie zostałby pozbawiony uprawnienia strzeżenia Konstytucji RP a rząd mógłby realnie rządzić.
Kolejną zmianą jaka winna się dokonać, to przekazanie kompetencji domianowania i odwoływania pełnomocnych przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych, orazprzyjmowania listów uwierzytelniających i odwołujących akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych. Te kompetencje winny być przypisane prezesowi rady ministrów.
Trzecią zmianą jaką należy wprowadzić, to klarowne zobowiązanie prezydenta w terminie np. 30 dni do ratyfikacji umowy międzynarodowej, która wprzód została podjęta przez parlament lub w sprawie której przeprowadzono ważne referendum. Oczywiście ów termin mógłby podlegać zawieszeniu w przypadku skierowania umowy do Trybunału konstytucyjnego.
Czwarta zmianą jaką należałoby wprowadzić do obowiązującej konstytucji, to przekazanie kompetencji z zakresu obrony narodowej premierowi i MON. Oczywiście obecnie nawet mianowanie Szefa Sztabu Generalnego musi być kontrasygnowane przez premiera ale rozczłonkowanie tych kompetencji jest zupełnie nielogiczne i nieefektywne.
To pierwsze z ustrojowych zmian, które moim zdaniem są niezbędne. Dałbym natomiast czas społeczeństwu do oswojenia się z nowym modelem funkcjonowania władz naczelnych, nie dokonując, tym samym zmian w sposobie wybierania prezydenta.Wszystko we właściwym czasie.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka