Prezes PiS Jarosław Kaczyński podał dziś w radiowej „Trójce” sześć powodów moralnej odpowiedzialności premiera Donalda Tuska za katastrofę smoleńską.
1. Tusk rozpoczął wojnę z prezydentem.
2. Obniżył jego prestiż i co za tym idzie zachęcił tym samym do ataków.
3. Nie wymusił decyzji na ministrze obrony, by zakupić nowe samoloty. To zmieniłoby sytuację, no chyba, że to był zamach - ciągnął dalej Kaczyński, dodając, że "Tusk podjął grę z Putinem".
4. Tusk doprowadził do rozdzielenia delegacji, które leciały do Katynia na uroczystości upamiętniające mord na polskich oficerach.
Ad 1. Obarczanie Tuska winą za wojnę między Lechem Kaczyńskim (PiS) a PO jest przynajmniej semantycznym nadużyciem. Obydwie strony słusznie wymierzały sobie razy, o czym pan prezes powinien doskonale pamiętać. Trzeba również pamiętać, która za stron czuje się lepiej w konstruowaniu sytuacji konfliktowych, kto stwarzał podziały, kto w końcu lubuje się w terminologii sporu. W polityce spór i walka to norma, nie można się nieustannie na wszysko obrażać i marudzić.
Ad 2. Tusk być może obniżył prestiż prezydenta, ale jako instytucji sugerując, że nie interesują go żyrandole itd., ale na pewno nie wdając się w normalny polityczny spór z prezydentem reprezentującym partie nastawioną antagonistycznie wobec PO. Jeśliby porównać krytykę, jaka spada na każdego prezydenta USA i tę, z jaką spotkał się Lech Kaczyński, to nie mógłbym napisać, iż były to wyjątkowo brutalne ataki. Nie zapominajmy, że i z pałacu nie nadchodziły wyłącznie pokojowe i komunikaty ad personam. Nie możemy zapomnieć również, iż nie kto inny przyczynia się do obniżania prestiżu prezydenta, gdy mówi, iż został wybrany przez nieporozumienie itd. Teraz jednak to co innego, teraz można, ponieważ oni robili tak samo.
Ad. 3. Za niezakupienie nowej floty samolotów odpowiedzialne są wszystkie bez wyjątku rządy po 1989 roku - nie wyłączając rządu PiS – więc nakładanie winy wyłącznie na rząd Tuska jest nieuczciwy intelektualnie. Słów: „no chyba że to był zamach” – komentować nie będę, ponieważ nie mam wiedzy, ale
Ad 4. Ostatni argument podniesiony przez prezesa PiS jakoby Tusk doprowadził do rozdzielenia delegacji jest w moim przekonaniu logicznie lichy. Równie dobrze można by Tuska obarczyć winą za mgłę, ilość deszczu, suszę, śnieżycę i - Boże uchowaj – burzę piaskową.
Cóż można powiedzieć słysząc wciąż te same słowa. Na pewno nie było nacisków i nie ma pewności, że to nie był zamach. Jakie dowody na to wskazują? Być może dowody nie są najistotniejsze, być może jest to jedna z form prawdy objawionej. Nie ma we mnie determinacji do wskazywania nielogiczności w rozumowaniu Jarosława Kaczyńskiego, ale ktoś powinien jednak wytłumaczyć prezesowi, że takie postępowanie jest nieskuteczne. Jak stwierdził Napoleon: „od wielkości do śmieszności tylko jeden krok”.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka