Nie rozumiem. Absolutnie nie pojmuję, co jest diabolicznego we własności prywatnej, a cóż niebiańskiego w zbiorowej współwłasności wszystkich Polaków? Skąd w części społeczeństwa ta apologia własności kolektywnej? Skąd ta niechęć w narodzie, który ledwie co wydobywa się z potrzasków komunizmu, do własności prywatnej? Są to dla mnie umysłowe imponderabilia.
Pamiętam jak w latach 90-tych trwała dyskusja, czy uwolnić rynek ubezpieczeń samochodowych. Iluż to specjalistów prawiło, że prywatni nas okradną, że drożej będzie, a komornicy zbiorą nam samochody. Rynek został sprywatyzowany i funkcjonuje. Można sarkać na ubezpieczycieli za rozmaite niedociągnięcia, ale rynek jest i każdy może dokonać wyboru ubezpieczyciela.
Pamiętam również dyskusję, czy dopuścić do tworzenia szkół prywatnych o uprawnieniach szkół publicznych. Jeśli ktoś obecnie stara się forsować tezę, iż tylko państwowe uniwersytety mogą zagwarantować porządne wykształcenie, to czyni tak z powodu nieznajomości struktury zatrudnienia osób, które ukończyły uczelnie prywatne. Wiem, są uczelnie lepsze i gorsze, ale się – co do zasady – rozwijają i są elastyczne w dostosowywaniu się do zmiennych uwarunkowań rynku. Śmiem bezczelnie twierdzić, iż pierwszą polską uczelnią, która wejdzie do pierwszej setki któregokolwiek europejskiego rankingu będzie jednostka prywatna. Jako adwokat przyjmujący absolwentów na staże już dostrzegam, iż studenci z niektórych prywatnych szkół znacznie lepiej są przygotowani do egzaminu na aplikację, jak również posiadają szersze umiejętności praktyczne.
Obecnie toczy się dyskusja o służbie zdrowia i o jej prywatyzacji. Powtarzam jak mantrę, iż komercjalizacja szpitali nie może być traktowana, jako prywatyzacja służby zdrowia. To tak jakby miasto zrezygnowało z prowadzenia przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej i rozpisało przetarg dla prywatnych przewoźników. Jest to po prostu outsourcing, a nie prywatyzacja sensu stricte. Oczywiście nawet sprzedaż 49% akcji danego szpitala nic nie zmieni, ponieważ wciąż ubezpieczamy się w państwie, a nie u prywatnych ubezpieczycieli. Więcej, istniej przymus ubezpieczeniowy, który świadczy o tym, że państwo traktuje obywateli jak jednostki niepotrafiące abstrakcyjnie myśleć. Nawet częściowe uwolnienie rynku ubezpieczeniowego przyniosłoby pozytywne zmiany, ale u nas się nie da, bo kto zapłaci rencistą? Powtarzam prywatyzacja służby zdrowia to nic innego, jak uwolnienie rynku ubezpieczeniowego i przeniesienie odpowiedzialności za zdrowie obywateli z państwa na obywateli.
Oczywiście nie można wszystkiego zrobić jednocześnie. Niechaj rząd i gminy budują drogi i mosty, niechaj socjal tną stopniowo, ale niechaj w ogóle to robią. Niemowlęta – proszę państwa – nie potrzebują prywatnej własności, nie rozumieją jej znaczenia i wartości. Kiedy człek dojrzewa i pojmuje coraz więcej, wówczas rząda przestrzeni, przestrzeni osobistej (prywatnej). Więcej, człek dorosły rości sobie prawo do dysponowania własnym majątkiem, ponieważ jest rzeczą absolutnie naturalną, że uczy się, pracuje by zaspokajać swoje ambicje. Nie do końca jednak może, ponieważ z niewiadomych przyczyn funkcjonuje w systemie, który tępi jego ambicje. System mu mówi: - Wicie towarzyszu, Wy być może dalibyście sobie jakoś radę, ale ilu jest Towarzyszy, którzy potzrebujo naszej opieki, którzy nie pojmujo tych wszystkich spraw, które dla Was so jasne. I dlatego Towarzyszu musicie z to swojo świadomościo żyć jak reszta Towarzyszy i się z tym faktem pogodzić. Co by to się stało Towarzyszu, gdyby tak nagle wszyscy zaczęli myśleć, a co gorsza, głośno mówić to co Wy? To by się to nasze dobro wspólne poszło je…, a zreszto sami wicie, gdzie by poszło”.
I tak nam tłuką do głów od lat wielu, że jak nie kolektywnie to w ogóle się nie da. A my w tym owczym pędzie akceptujemy zastany porządek, od czasu do czasu, żądając prawdy, sprawiedliwości i socjalu. Czas sobie płynie, my dalej prawdy i socjalu żądamy i winnych naszych niepowodzeń. Potem będzie mogiła a w niej trup, który całe życie czegoś żądał, o niczym nie zdecydował, system go przemielił i wypluł prościutko to dołeczka. Niestety, po trupie pozostaną dzieci jego, które być może chciałby decydować o sobie, ale jak, skoro, a zreszto Wicie Sami Towarzysze.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka