Szanowny Pan Redaktor Krzysztof Kłopotowski przypomniał swój artykułu z „Rzeczpospolitej” pt. „Nowy paradygmat Polaka”. Jest to tekst istotny i mądry, wolny od kibicowskich emocji. Cenię twierdzenia w nim zawarte, tym bardziej, iż są mi one bliskie.
Nie wdając się w szerszą analizę tekstu pana redaktora, pragnę jedynie wskazać, iż mamy obecnie do czynienia nie tylko z koniecznością budowania nowego paradygmatu, ale również z wyborem o znaczeniu kulturowym: wschód czy zachód? Możemy w nieskończoność bić w dzwon tradycji i patriotyzmu i odnosić się do chrześcijańskich korzeni Europy, ale te slogany nie zaciemnią prostej prawdy, iż są to postulaty propagujące kulturę wschodu. Prymitywnie pojmowana religia, zadęcia patriotyczne, romantyczny kicz, egzaltacje uliczne i kruchość twórcza pokazują, iż kultura zachodu to w Polakach swoista niesamowitość.
Zachód jest często opluwany, jako gniazdo rozwiązłości i dekadencji, jako samospełniająca się przepowiednia autodestrukcji. Z drugiej strony wrogi wschód, odwieczny ciemiężyciel, Judasz. Ten mentalny, kulturowy i polityczny miszmasz jest prawdziwym i jedynym - jak dotąd – paradygmatem Polaka, jaki można wskazać.
Trzeba jednak podkreślić, iż ów paradygmat się przekształca z oczywistych powodów i zmianie ulegnie. Kultura wschodu odchodzi, europeizuje się, czy się z tym godzimy czy nie. Zapewne znajdą się piewcy wartości fundamentalnych, którzy będą wieszczyć rychły upadek cywilizacji zachodnioeuropejskiej, ale jeśli Europa podejmie wysiłek i pójdzie drogą wolności i odwagi, to owi głosiciele pozostaną w naszej pamięci, jako przykłady niegodne naśladowania.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka