Znowu mgła, tak samo, jako wtedy. W głowie powraca wrzask: Bywają chwile, kiedy ludzie kochają mgłę! Pot na torsie, karku i twarzy przypomina zużyty olej silnikowy albo osad pozostawiony w kadzielnicy po rezurekcji. Najwięcej mazi gromadzi się w bruzdach na czole i porach nosa. Maź przemienia się w grudki asfaltu, które wyciskam lub rozdrapuję. Każdy oczyszczony por, przekłuty zaskórniak, wyciśnięty biały syf przynosi mikro rozgrzeszenie, prysznicy następujący po tych czynnościach to katharsis połączone z zesłaniem Ducha Świętego. Nie smaruję twarzy kremem, nie balsamuję się, szorstkość, sypiący się naskórek jest dowodem powstawania nowego, nowego życia, daje nadzieje.
Komputer stojący przy starym, ale zadbanym biurku jest moim mieczem, moją Górą Błogosławieństw. Otwieram oczy, ponieważ widzę to, czego nie widzą inni. Biada Wam, próżni i pyszni słudzy demona, bo wasze ścierwa zawisną na murach świątyni. Słudzy Demona ukryci w świątyniach i pałacach skamleć będą, kiedy Pan powie słowo.
Komputer jest moją amboną. Słudzy złego usuneli mnie z seminarium, odebrali rodzinę, ubrali w szaty szaleńca, ale ducha nie zabili. Duch zstąpił i odrodził mnie, i zesłał mgłę, która odnowi oblicze tej ziemi. Maź z mazi, krew z krwi, oko za oko. Krople będą drążyć, aż przyjdzie dzień. W zaklętym kręgu prawdy, boga i ojczyzny przeciw demonowi tkwię by dać świadectwo, by w labiryncie odnaleźć prawdy poetów, by w zakamarkach zaplątanych rękawów odnaleźć wyprostowanego idącego pośród tych, co na kolanach, by uwolnić się.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka