Z należną powagą przeczytałem wpis premiera Kaczyńskiego o Gazociągu Północnym. Pan premier wytyka rządowi Tuska liczne zaniedbania i delikatnie sugeruje, że gdyby to on stał na czele rządu podobna sytuacja nie miałaby miejsca.
Przypomnę niepamiętającym, iż w latach 2005-2007 polski rząd miał fatalne relacje zarówno z Rosją jak i z Niemcami. Tupanie na europejskich salonach na niewiele się zdało. Dyplomacja to nie pokaz sztucznych ogni na potrzeby gorzej wykształconego elektoratu. Premier Kaczyński nie wskazał strategii swojego rządu w tej sprawie, pisząc jedynie o postulowanej asertywności. Przypominam sobie rozmowę z pewnym urzędnikiem, który twierdził, iż strategia opiera się na groźbie wyginięcia pewnego gatunku zwierzęcia bałtyckiego – mam nadzieje, iż był to ponury żart. Pan premier ewidentnie unika jasnych wskazań tego, co on, jako premier dokonał w tej sprawie, jakich koalicjantów zgromadził, bo rozumiem, iż zgromadził. W przeciwnym razie wszelkie twierdzenia pana premiera Kaczyńskiego należy ocenić, jako czystą publicystykę.
Wracając do relacji polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich w latach 2005-2007 należy podkreślić, iż ówczesna dyplomacja nie miała żadnej możliwości grania o zmianę biegu trasy Gazociągu Północnego. Nie miała żadnych instrumentów poza rozpaczliwą semantyką forsowaną przez osoby, od których należało wymagać namysłu i wstrzemięźliwości.
Na koniec trzeba podnieść, iż pan premier nie jest od tego by orzekać kto grzeszy, ponieważ jest szefem partii politycznej, a nie kościoła czy sekty – chyba że się mylę.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka