Wczoraj pokrótce odniosłem się do zapowiedzianej przez premiera Tuska rozprawie z kibolami. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że cokolwiek Tusk powie lub nie powie, to i tak będzie to dekodowane, jako temat zastępczy. Czy walka z chuliganami, niezależnie od czasu i okoliczności – jest w Polsce tematem zastępczymm?
Po pierwsze, jest raczej poza dyskusją, iż chuligaństwo jest realnym problemem polskiej piłki nożnej. Odczuwają to w szczególności mieszkańcy miast, w których siedziby mają konkurujące ze sobą kluby.
Po drugie, zwykła stadionowa chuliganka transformowała w zorganizowaną działalność, nierzadko o charakterze przestępczym. Wątpię, w przeciwieństwie do niektórych blogerów, że społeczeństwo jest gotowe do spolegliwego tarkowania tego zjawiska, ponieważ owe grupy mogą swe działania poszerzać o kolejne sfery życia społecznego. Już dziś możemy mówić o partycypacji niektórych chuligańskich grup w procederze handlu narkotykami.
Po trzecie, jeśli rząd teraz coś zbroi, niezależnie od pobudek swego działania, a to działanie przyniesie pozytywny skutek, to jak będziemy określać bezpodstawne dyskredytowanie tych działań?
Na koniec muszę wyrazić swe zadowolenie z powodu postawy niektórych osób jawnie obnoszących się ze swą – wyssaną z mlekiem matki – praworządnością. Otóż ci prawi i sprawiedliwi detonują poczynania rządu, nawet w tak oczywistej kwestii, byle stanąć w opozycji do rządu. Tyle tylko, że w ten sposób bronią chuliganów. To bardzo prosta, ale i smutna konstatacja.
Zastanawiałem się, co podoba się określonym ludziom w zachowaniu kiboli, bo skoro ich bronią, to muszą czuć do tychże swoistą sympatię, a może nawet im kibicują. Czy może chodzić o wspólną chęć do walki, do unicestwienia wroga, do posiadania i definiowania wroga, do szukania sensu w totalnym bezsensie?
Tak czy siak, trzymajcie kciuki, żeby Tuskowi nic nie wyszło – o to przecież idzie, to jest najważniejsze.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka