Michał Rulski Michał Rulski
295
BLOG

Dlaczego polskie uniwersytety chcą umrzeć?

Michał Rulski Michał Rulski Polityka Obserwuj notkę 3

Prócz całej negatywnej, medialnej otoczki wokół reformy polskiego szkolnictwa wyższego oraz towarzyszących jej protestom- nielicznym, choć wytrwałym, jest to chyba jedna z najdłużej dyskutowanych zmian resortowych w III RP. To skąd ten problem? Może on leży w całkowicie innym punkcie? Pozostaje tutaj pytanie, czy będą to przeobrażenia powierzchowne i czy rozwiążą realne zagrożenia, stojące przed polskimi uczelniami?

Oczywiście cała powyższa dyskusja jest wpisana w ogólny konflikt polityczny pomiędzy obozem Zjednoczonej Prawicy, którego elementem jest wicepremier Gowin, a tzw. totalną opozycją parlamentarną. Jednakże tutaj widać, iż powyższy problem odbiega od sporu, jaki toczy się w Polsce w dużej mierze od 2005 r. Platforma Obywatelska czy też Nowoczesna nie mają spójnego pomysłu, w jaki sposób odnieść się do proponowanej reformy, pomimo iż liderka jednej z tych partii była nauczycielem akademickim. Czy to oznacza, że te środowiska polityczne całkowicie przegrają walkę o tzw. ,,młodych wykształconych z wielkich ośrodków miejskich”? Prawdą jest, iż protestujący są po prostu młodsi, bardziej skrajni i lewicujący od przedstawicieli opozycji parlamentarnej. Wspierają ich naturalnie najbardziej oddani członkowie KODu czy Obywateli SB, lecz takie osoby będą sprzeciwiały się wszystkim i wszystkiemu, co jest związane z obecnym rządem.

Co ciekawe, zakres wspomnianej Ustawy 2.0 nie jest ściśle autorstwa ministra Gowina czy resortu mu podległego, lecz trzech zespołów, które wygrały wcześniej konkurs. To dlaczego nikt tutaj nie odnosi się do tych osób? Jednakże czy chodzi tutaj o wprowadzenie np. Rady Uczelni czy innych ścieżek rozwoju naukowego? Kluczem jest tutaj przyjrzenie się realnemu stanowi polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Jest ono tragiczne, patrząc zarówno na rankingi międzynarodowe, jak i wewnętrzny odzew społeczny i gospodarczy. Na osławionej liście szanghajskiej jedynie Uniwersytet Warszawski oraz Uniwersytet Jagielloński wymieniane są w czwartek oraz piątej setce. Kończy się powoli tzw. boom na szkolnictwo wyższe, papier ukończenia uczelni przestał być przepustką do lepszego życia oraz niekoniecznie zwiększa możliwości na rynku pracy. Dochodzi do tego ewidentna deprecjacja tego dokumentu m.in. przez totalne umasowienie (co też jest pokłosiem mijającego boomu, źle rozplanowanego finansowania, pędu wydziałów do jak najliczniejszej rekrutacji). Czy to wszystko, co trapi polskie szkoły wyższe? Argument o niskim finansowaniu wydaje się być oczywisty…patrząc na ogólne problemy tzw. ,,budżetówki”.

Chciałbym się tutaj zastanowić, czy polskiej nauki nie da się uzdrowić oddolnie, stosując bardzo proste zasady. Przede wszystkim należy zmienić myślenie instytucjonalne o placówkach badawczych i dydaktycznych. Oczywiście w każdej strukturze władzy powstają współzależności czy też pomniejsze układy pomiędzy osobami lub grupami, lecz trzeba zburzyć feudalizm w szkolnictwie wyższym. Młodzi pracownicy nie mogą wyrażać swojego zdania, gdyż np. mają umowy na czas określony, połówki etatu (patrz- głodują, a chcą mieć pełne zatrudnienie w jednym miejscu), są wpisani w grant grupowy. Dlatego też przesiąkają złymi nawykami, tworzą własne układy lub starają się wpisać w istniejące. Popularna jest zasada ,,byle do”… byle do doktora, byle do habilitacji, byle do emerytury itd. Tematem na osobny rozdział patologii polskiego szkolnictwa wyższego jest obowiązujący nepotyzm. Córka mogła przepisywać z prac doktorskich podopiecznych ojca. Synek może kończyć jedne studia doktoranckie, by przejść na następne i ściągać wszystkie możliwe stypendia, w tym ministerialne. To wszystko przykłady z jednego uniwersytetu.

I podstawowe pytanie, gdzie szukać innowacyjności, nowych myśli oraz inspiracji do poszukiwania prawdy w obecnym świecie, jak nie na katedrach czy w instytutach badawczych? Gorzej, jeżeli dostajemy tam okrojone wykłady, ,,odgrzewane kotlety” co semestr czy też chamskie plagiatorstwo. Tutaj zasada powinna być dla wszystkich jasna- warto być przyzwoitym. Przyzwoitym wobec studentów oraz innych naukowców, tak by nie wstydzić się swojej pracy naukowej i po prostu nie kłamać. Oczywiście dochodzą do tego inne patologie, jak np. mobbing czy molestowanie, co w każdej instytucji powinno być napiętnowane.

Patrząc na powyższą problematykę w sposób bardziej kompleksowy warto się zastanowić nad alternatywami wobec reformy autorstwa wicepremiera Gowina. Coś bardziej radykalnego oraz wolnorynkowego np.? Budowa czegoś od nowa, wyłączenie edukacji wyższej spod kurateli państwa, nieuwzględnianie tego stopnia edukacji w tzw. bezpłatności- nawet przy konieczności zmian konstytucyjnych? Pozostanie starego nieporządku spowoduje, że polskie szkoły wyższe umrą. Liczenie tylko na kroplówkę z kasy państwowej nie jest chyba stanem optymalnym dla ośrodków naukowych. Nie chcę tutaj przytaczać starego powiedzenia- nie kąsaj ręki, która cię karmi, gdyż to oznaczałoby, iż nie popieram wolnej wymiany myśli i prawa do protestów, lecz powtarzam- co w zamian? Tworzenie pseudoelit pseudopaństwa?


Idealistyczny, poszukujący

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka