Podana przez "Rzeczpospolitą" informacja o zablokowaniu przez Gutek Film dystrybucji fabularnego filmu Ewy Stankiewicz wywołała w S24 (i nie tylko w S24) spore poruszenie. Jednakże dwie godziny temu Roman Gutek zdementował doniesienia "Rz". Według Gutka obraz "Nie opuszczaj mnie" nie był dystrybuowany przez jego firmę, a tylko "przyglądano się mu". Ponadto nikt nie wysłał do producentów filmu bardzo ostrego maila, którego zacytowała "Rz".
Może rzeczywiście doszło do niepotrzebnego zamieszania. Dziwi jednak, iż Roman Gutek potrzebował niemal całego dnia, by zabrać głos. Pojawia się również pytanie, czy dystrybutor w ogóle by się z czegoś tłumaczył, gdyby nie szybka reakcja zbulwersowanych obywateli. Jak powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" sam Gutek:
Całą tą sytuacją jestem wstrząśnięty. Próbuje się nas wmanewrować w sprawy polityczne. Wyzywa się sekretarkę w moim biurze, dostaję obraźliwe e-maile porównujące mnie do Goebbelsa.
Cóż, pan Roman Gutek może być wstrząśnięty, ale mnie ta sytuacja nie zaskakuje – już nie zaskakuje. Kiedyś faktycznie z Polakami i na oczach Polaków można było zrobić wszystko. Teraz jednak tolerancja dla zabaw "elit" jest dużo mniejsza. Przekonaliśmy się o tym po żenującej audycji w Eska Rock, gdy akcja oburzonych ludzi szybko zmusiła sponsorów stacji do ograniczenia obecności swoich reklam.
Dziś wiele osób wyrażało swoje oburzenie nie tylko w internecie, ale dawali mu aktywny wyraz w kontakcie z Gutek Film. Pani sekretarka zapewne nie zapamięta tego dnia dobrze, lecz powinna mieć w pamięci słowa Andrzeja Wajdy – jest wojna domowa. A podczas wojny padają ofiary – również i całkiem niewinne.
Smutne jest jednak to, że póki co wojną nie zostają dotknięci jej najbardziej zagorzali zwolennicy – reprezentanci tzw. elity artystycznej. W artykule "Rz" nie wszystkie fakty mogą się zgadzać, ale z pewnością prawdziwa jest wypowiedź Daniela Olbrychskiego, który rzekomą blokadę filmu skomentował następująco:
Pani Ewie się to należy.
Ta wypowiedź jest cyniczną i szokującą nawet bez dodatkowego kontekstu. Ale kontekst istnieje – Olbrychski zagrał w "Nie opuszczaj mnie"! Najwyraźniej jest tak zaślepiony nienawiścią, tak chce ukarania Stankiewicz, że woli, by jego rola trafiła razem z całym filmem na półkę.
Taki człowiek, podobnie jak wielu mu podobnych, powinien w końcu odczuć na sobie skutki rozsiewania nienawiści. Może wówczas zrozumiałby, jak wiele zła czyni.
Inne tematy w dziale Polityka