Obserwując postępowanie przedstawicieli polskich elit artystyczno-intelektulanych można dostrzec, iż stanęły one po jednej ze stron politycznego sporu. Stronie, coraz lepiej to widać, szkodzącej naszej racji stanu. Może budzić oburzenie, iż ludzie, którzy często są ikonami narodowej kultury taką łatwością oddają swoje nazwiska złej sprawie. Należy jednak pamiętać o dwóch istotnych rzeczach.
Po pierwsze, niektórzy spośród tych ludzi rzeczywiście mają pewien talent i pewne osiągnięcia w swoich dziedzinach. Nie można ich traktować jako śmieci, choćby i na to bardzo zasługiwali swoją postawą. Nie jest bowiem, na szczęście, prawdą, iż wszystkich uzdolnionych Polaków zamordowano siedemdziesiąt lat temu w Katyniu.
Po drugie, nie wszyscy artyści oraz intelektualiści muszą w swej politycznej aktywności kierować się złą wolą. Wielu z nich jest po prostu głupich lub/i kieruje się środowiskową modą. Talent i wykształcenie w pewnych dziedzinach nie dają przecież automatycznie politycznej świadomości. Doświadczenie innych krajów ukazuje nam ponadto wyraźnie, iż artyści i intelektualiści potrafią bardzo aktywnie działać przeciwko racji stanu własnych państw.
Jakie wnioski wynikają z powyższego? Przede wszystkim, pogrążone w amoku elity należy traktować spokojnie, bez agresji, ale i bez jakichkolwiek oznak onieśmielenia. Np. znanemu aktorowi należy powiedzieć, iż miał wiele świetnych ról, ale przypomnieć mu równocześnie jego zamiłowanie do alkoholu i incydenty w rodzaju publicznego oddawania moczu. Słynnemu reżyserowi należy podziękować za wielkie filmy, ale równocześnie przypomnieć realizowanie linii partii oraz bronienie kolegi pedofila. Itd.
Nie należy popadać w histerię i krzyczeć, że ta pisarka pisze same gnioty, a ten malarz tworzy obrazy niczym pięciolatek. Być może to nawet prawda, ale czy nie lepiej powiedzieć: pani pięknie pisze, zwłaszcza na cześć Stalina, a pan naprawdę pięknie maluje, szczególnie po zmieszaniu kokainy z heroiną.
W ten sposób nikt nam nie zarzuci, że jesteśmy jakąś dziką hordą nieczułą na sztukę i pełną kompleksów. Za to my wykażemy, że artyści i intelektualiści są ludźmi sprawnymi w swoich dziedzinach – ale nie mających żadnych podstaw do odgrywania roli politycznej. Ludzie nie zwykli wierzyć opiniom alkoholików lub nimfomanek. Czemu więc mieliby ufać polskim elitom kulturalnym?
Inne tematy w dziale Polityka