Ostatnie wydarzenia pokazują, że PiS znalazł się w głębokiej defensywie – i to na własne życzenie. Teraz właśnie przekonujemy się o znaczeniu pierwszych godzin oraz dni po 10 kwietnia. Gdy politycy PiS zszokowani płakali, ich konkurenci układali plany działania.
Oczywiście, możemy być oburzeni na cynizm Platformy. Jednakże polityka to nie gra dla harcerzy (o czym zresztą świadczy sprawa krzyża przed Pałacem Prezydenckim). Realizacja politycznych celów wymaga bezwzględności, agresywności oraz mocnych nerwów. I tego PiS brakuje nie od dziś.
Jest to o tyle dziwne, że politycy PiS (także nie od dziś) przedstawiają Polakom rzeczywisty kształt panujących w naszym kraju relacji. Oni powinni najlepiej wiedzieć jakimi metodami i o jaką stawkę jest prowadzona gra. Tymczasem większość działaczy PiS zachowuje się, jakby sama nie wierzyła w to, co mówi. To trochę jak w tym starym rosyjskim dowcipie o Wani, który poszedł na wojnę:
- Wania, po co tam idziesz?
- Zabiję paru Niemców i wrócę.
- A jak ciebie zabiją?
- Mnie?! A za co?!
PiS okazuje się być jak ten Wania – dużo słów, a gdy przychodzi czas czynu, to płacz. Za coś na miarę histerycznego beczenia należy też uznać pomysł z założonym przez tę partię parlamentarnym zespołem zajmującym się smoleńską katastrofą. Cała "narracja" PiS została natychmiast "przejętą" przez Palikota i PO. Teraz będą trwały zwyczajowe przepychanki.
A przecież nikt nie bronił politykom PiS zajmować się śledztwem w sprawie przyczyn katastrofy już od pierwszych godzin po katastrofie. Tym bardziej, że przecież do akcji natychmiast ruszyli chociażby blogerzy. Internauci zebrali i zanalizowali gigantyczne ilości materiałów. Nic tylko brać, korzystać i sporządzić wstępny raport.
Dziennikarze lubią profesjonalnie przygotowane dokumenty, a zarazem boją się ich – bo to dużo do czytania i w dodatku trzeba potrafić coś zrozumieć. Nikt nie bronił PiS stworzyć po cichu swój raport na temat 10 kwietnia, a następnie udostępnić go mediom.
Zamiast tego PiS zdecydował się na rozpoczęcie medialnej gry, w której, oczywiście, nie ma żadnych szans – tak jak nie miał nigdy wcześniej. Kolejny raz "stratedzy" PiS zachowali się, jakby nie mieli pojęcia na jakim świecie żyją.
Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie fakt, że PiS jest rzeczywiście ostatnią siłą mogącą uratować Polskę przed przyszłością mającą twarz Janusza Palikota.
Inne tematy w dziale Polityka