Czołowy polityk rządzącej Polską partii sugeruje na swoim blogu, że Jarosław Kaczyński może wkrótce umrzeć:
Przyjdzie taki dzień, że Jarosław będzie już rozmawiał z siłami ostateczności. Być może jeszcze w tym roku. I wówczas uznamy, że to był naprawdę dobry rok. Tego się trzymam, w to wierzę.
Janusz Palikot – bo to on jest autorem powyższych słów – wydaje się wręcz marzyć o rozmowie szefa PiS z siłami ostateczności. Oczywiście, jest to kolejna prowokacja Palikota, ale najwyraźniej nikomu w Platformie kolejne akcje szefa lubelskiego oddziału partii nie przeszkadzają. Czyżby więc reszta partii popierała kierunek rozważań swojego działacza?
Rzecz jasna, skrytykowany Palikot powie, że "on tylko pyta", "żartuje" lub jest "nierozumiany". Żyjemy jednak w kraju, gdzie politycy faktycznie umierają gwałtowną śmiercią – łącznie z tymi najważniejszymi. Dlatego też należy Janusza Palikota zapytać: czy spodziewa się też nagłej śmierci Donalda Tuska lub Bronisława Komorowskiego? Przecież latają oni takim samym samolotem, jak Lech Kaczyński. Jeżdżą po drogach, które okazały się być najniebezpieczniejszymi w UE. Mają przeciwko sobie coraz bardziej sfanatyzowanych ludzi. A w kraju trwa, jak to określają autorytety, "wojna domowa".
Historia zna już przypadki, gdy w krajach słabych i szarpanych wewnętrznymi sporami dochodziło do śmierci polityków. Lista zabitych przywódców jest długa. To przykre, że musimy – wraz z Palikotem – rozważać takie smutne scenariusze. Ale pytać przecież należy, prawda?
Inne tematy w dziale Polityka