Rybitzky Rybitzky
6850
BLOG

Turyści z Polski robią swoje, czyli parę słów o naszym narodzie

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 129

 

"Wiadomości" przed chwilą pokazały polskiego turystę wybierającego się, jak gdyby nigdy nic, do Szarm el-Szejk na Synaju. Pan stwierdził, że "co go tam obchodzi jakaś rewolucja w Kairze, ważne, żeby rekinów nie było".

Podobnego zdania jest najwyraźniej wielu Polaków już opalających się nad Morzem Czerwonym. Nasi turyści niezbyt przejęli się akcją ratunkową bohatersko organizowaną przez rząd. Dziś 160-miejscowy samolot wysłany do Kairu powrócił wypełniony ledwie w połowie – i to w dużym stopniu obywatelami innych krajów.

Na lotnisku w Kairze tłoczy się 18 tysięcy spanikowanych ludzi, ale możemy przypuszczać, że nie ma wśród nich zbyt wielu Polaków. Oni siedzą spokojnie w kurortach, bojąc się co najwyżej tego, że zamkną im plaże.

Czy powinniśmy podziwiać naszych rodaków? Że są tacy odważni oraz "easy going"?

Nie.

Ich zachowanie nie wynika bynajmniej z odwagi, a z czegoś, co możemy u Polaków obserwować już od pewnego czasu – zaniku instynktu samozachowawczego. Turyści uparcie pozostający w Szarm el-Szejk w chwili, gdy miejscowość ta może być (jak donoszą media) miejscem schronienia prezydenta Mubaraka zachowują się dokładnie jak ci ludzie, którzy jeżdżą stłoczeni na skrzynkach w małym busie.

Inną cechą polskich turystów, którą można przypisać również dużej części Polaków jest całkowita obojętność polityczna. Oni zapewne po prostu nie rozumieją, że w Egipcie dzieje się coś dramatycznego – coś mogącego przerodzić się nie tylko w wojnę domową, ale nawet w konflikt ogarniający znaczną cześć Bliskiego Wschodu. Dla nich liczy się tylko kwestia: jaki drink zamówić w hotelowym barze.

Ale, parafrazując klasyka, skąd ci biedni ludzie mają wiedzieć, jak wygląda sytuacja? Przecież w Polsce polityka to tylko wulgarna telenowela na ekranach telewizorów i komputerów. Demonstracja na 2-3 tysiące ludzi to już ewenement i dziwowisko. Mózg współczesnego Polaka zapewne nie jest w stanie pojąć faktu, że wielkie grupy ludzi są w stanie wychodzić na ulice w celu walki o swoje interesy.

I nie ma znaczenia, czy turyści z Polski wspierają PO, PiS, SLD czy PSL. Polacy, niezależnie od tego, jak wyraziście artykułują swoje poglądy (jeśli w ogóle to robią), nie potrafią robić nic więcej niż tylko krzyczeć do telewizora. Gdy przychodzi co do czego, to na ulicy pojawia się malutka grupka, na którą wszyscy patrzą się z politowaniem.

Wiem, bo wielokrotnie byłem w składzie takich grupek.

Polacy są obecnie narodem, któremu najlepiej wychodzi przewracanie się z boku na bok na kocyku i pociągać z butelki piwa. Nic więc dziwnego, że chcą leżeć leżeć i pić nawet wtedy, gdy wokół szaleje rewolucja.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka