Rybitzky Rybitzky
2785
BLOG

Głupi internauci i mądrzy dziennikarze

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 21

 

Klaus Bachmann na łamach wrocławskiej "Gazety Wyborczej" dał wyraz swojemu oburzeniu na miałkość mediów w czasach internetu. Jako pretekst posłużył mu sposób informowania o wojnie domowej w Libii. Zdaniem Bachmanna, miałkość przekazów wynika z braku profesjonalnych korespondentów – ludzi, którzy znają teren i lokalne obyczaje. Wrocławski naukowiec nie pisze tego wprost, ale zapewne jego zdaniem tradycyjny model mediów w bardziej złożony sposób przedstawiał rzeczywistość. Niedawno na łamach "Uważam Rze" bardzo podobny punkt widzenia przyjął redaktor naczelny "Dziennika Polskiego" Piotr Legutko, zarzucając internetowi odbieranie mediom profesjonalizmu.

Zarówno Bachamann, jak i Legutko mają rację – ale równocześnie głęboko się mylą. Owszem, dziennikarze tworzą coraz bardziej uproszczony przekaz. Nie ma to jednak związku z rozwojem internetu. Internet jako medium raz po raz dowodzi swojej przydatności i wyjątkowo wysokiej jakości. Tegoroczne arabskie rewolucje dostarczyły nam na to całego mnóstwa dowodów.

W ostatnich tygodniach nie oglądałem TVN24 lub Polsat News – śledziłem za to twitty takich ludzi jak np. @Jnoubiyeh, @ArabRevolution, @OmarAlmu5tar, @Egyptianwoman, @abdu, @tarksiala, @SultanAlQassemi, @walidsa3d, @Imadou, @JustAmira, @hmeguid, @habibh, @Ghonim, @SherineT, @nolanjazeera oraz @Sandmonkey. To Egipcjanie, Libijczycy, Katarczycy, Bahrajńczycy – dziennikarze, studenci i działacze społeczni. Są oni źródłem informacji nie tylko dla mnie – z ich doniesień korzysta np. coraz więcej amerykańskich mediów. Z prostego powodu – internauci są źródłem szybkich i pewnych informacji. Pewnych dlatego, że każde doniesienie jest szybko weryfikowane przez społeczność internetu.

Szczególnie spektakularny przykład skuteczności internetu jako medium miał miejsce w Egipcie. 4 marca egipscy internauci relacjonowali na żywo szturm na aleksandryjską siedzibę Służby Bezpieczeństwa Państwowego. W tłumie demonstrujących ludzi było kilku użytkowników Twittera (w tym dziennikarze Al Jazeery), którzy na bieżąco relacjonowali wydarzenia. A w pewnym momencie jeden z internautów założył nawet stream z filmowym przekazem z miejsca zdarzenia.

Nie ruszając się sprzed ekranów komputerów mogliśmy więc mieć wszystko – relację dziennikarzy, film, fotografie. Niewykluczone, że obecność obiektywnych korespondentów z Europy byłaby lepsza – ale, przede wszystkim, jak mieli się oni znaleźć nagle pod jednym z aleksandryjskich siedzib tajnej policji?

Kto potrafi korzystać z nowoczesnych źródeł może dowiedzieć się obecnie wszystkiego o każdym wydarzeniu rozgrywającym się na ternach, gdzie jest ktoś posiadający dostęp do internetu. Moje konto na Twitterze, gdzie regularnie przekazywałem (retwittowałem) informacje z krajów arabskich było (i jest) lepszym źródłem informacji niż jakakolwiek polska stacja telewizyjna lub gazeta.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku wydarzeń libijskich. Jest to wprawdzie kraj znacznie mniej zinformatyzowany niż Egipt, ale także tam wraz z początkiem rewolucji zaroiło się od internautów dostarczających światu informacji – a zwłaszcza filmów oraz zdjęć.

To właśnie libijscy internauci opublikowali nagranie najemnych snajperów zabijających ludzi na ulicach Trypolisu. Żaden dziennikarz nie mógłby stworzyć równie wstrząsającego materiału – bo nie miałby szansy znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Tymczasem zawsze jest gdzieś ktoś z telefonem komórkowym, kto zrobi nagranie i umieści je w sieci.

Tak samo był ktoś na ulicy stolicy Bahrajnu (a raczej w oknie nad ulicą). Sfilmował grupę policjantów masakrujących mężczyznę, a następnie zostawiających go na asfalcie. Takie obrazy w krajach arabskich pełnią obecnie nie tylko rolę informacyjną – stanowią podstawowe paliwo dla trwających buntów.

Dzięki internetowi nastąpiła demokratyzacja mediów i nie jest to zjawisko złe. Podobnie jednak, jak na wolnym rynku musimy starannie podejmować decyzje o zakupie tego czy innego towaru, tak i na rynku informacji musimy poświęcić nieco czasu, by zdobyć wartościowe informacje. One są za darmo i na wyciągnięcie ręki – musimy jednak sami je sobie zdobyć. Oddając się w ręce dziennikarzy narażamy się na łykanie pozbawionej smaku papki. Taki stan rzeczy nie jest jednak winą internetu. Odwrotnie – internet stanowi obecnie lekarstwo na zatrucie mediami.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka