W swoim interesującym wpisie stagaz1 wyjaśnia, iż jego „moherowe” uwielbienie dla PiS oraz Kaczyńskich „nie jest z tego świata”: Nie jest ze świata salonu, warszawki, czy innych elit. Jest za to ze świata przeczuć, intuicji, mglistych pojęć sprawiedliwości, równości i tym podobnych urojeń prostego człowieka. Autor zastrzega, że nie ma na myśli pojęć metafizycznych, lecz ogólna wymowa tekstu zatrąca właśnie o metafizykę. Prawo i Sprawiedliwość wraz ze swymi przywódcami to jedyny lek na istniejące w Polsce zło.
Stagaz1 ujął w ten sposób zapewne myśli wielu spośród zwolenników PiS – lecz nie moje. Nie stoję po stronie PiS ze względów metafizycznych, lecz czysto racjonalnych. Owszem, szereg idei, które głosi PiS, a w które wierzy np. stagaz1 są mi bardzo bliskie. Daleki jednak jestem od traktowania czego- oraz kogokolwiek metafizycznie. Zwłaszcza w polityce.
Słowa i emocje w walce o władzę oraz kształt państwa są najmniej ważne. Liczę się dwie rzeczy – czyny i ich skuteczność. Tu, niestety, PiS nie prezentuje się zbyt dobrze. Tak naprawdę w ciągu dwóch lat sprawowania rządów partia ta zrobiła bardzo niewiele dla rozwiązania problemów Polski.
Chociażby kwestia rozprawy z esbekami. Czemu w poprzedniej kadencji nie ujrzeliśmy ustawy dotyczącej zabrania im emerytur? PiS rządził, a esbecy spokojnie brali tysiące złotych. Podobnie rzecz się ma z lustracją. Gorącym, jakoby, zwolennikom lustracji z PiS zajęło rok stworzenie ustawy lustracyjnej. Która to ustawa okazała się zresztą prawnym bublem, bynajmniej nie tylko z powodu domniemanego spisku sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Ostatecznie PiS oddał władzę we frajerski sposób. Nawet przyjmując za prawdziwy wariant wrogiej interwencji służb, to rolą sprawnych polityków jest radzić sobie z prymitywnymi prowokacjami. Poza tym, warto podkreślić, liderzy PiS sami zdecydowali się na wybory wierząc w zwycięstwo. Tymczasem przedterminowe wybory wcale nie były jedynym rozwiązaniem. PiS mógł rządzić i do tej pory, tak jak niegdyś SLD. Było to wskazane szczególnie ze względu na rangę trwającego w kraju ideologicznego sporu.
Rok temu PiS przegrał i stracił, być może bezpowrotnie, szansę na skuteczną realizację głoszonych przez siebie idei. Nie ma żadnego powodu by pokładać metafizyczne zaufanie w ludziach, którzy ponieśli totalną klęskę.
Jedyne, w co można było wierzyć, to w szybkie wysnucie wniosków z porażki i odnalezienie nowej formy wyrazu dla programowych wartości. Niestety, po roku wyraźnie widać, iż PiS zmienia się w geriatryczną grupkę frustratów.
Owszem, jest w tej partii sporo ludzi zdolnych. Ostatnio oglądałem kilka sejmowych konferencji prasowych ludzi z tzw. „drugiego szeregu” PiS. I naprawdę – byłem dumny. Ciekawe tematy, rzeczowe odpowiedzi, unikanie dziennikarskich prowokacji.
Lecz co z tego, że w PiS jest kilka osób wiedzących, iż żyjemy w XXI wieku? Najbardziej profesjonalny wysiłek zostanie natychmiast rozbity przez bezsensowne słowa tych, którzy faktycznie decydują o kształcie PiS.
Dziwię się niektórym moim kolegom blogerom, którzy najwyraźniej ulegli metafizycznej ułudzie i nie są w stanie oddzielić idei od ludzi się na nie powołujących. Nie chodzi o to, by rządził PiS (poza tym, czym ten PiS jest, jeśli nie zbiorem wielu osobowości?) lub Kaczyńscy. Chodzi o to, by zmienić Polskę na lepsze i uleczyć ją z dawno rozpoznanych chorób. Kto tego dokona jest sprawą drugorzędną.
Inne tematy w dziale Polityka