Żenujące spektakle urządzane przez ludzi Donalda Tuska przed każdym międzynarodowym szczytem przekraczają kolejne granice żenady - ale nie dziwią. Wpisują się bowiem w stosowaną przez PO taktykę ośmieszania polskich instytucji państwowych.
Minister Klich mówiąc, iż do Brukseli poleci tylko premier, gdyż pilot drugiego samolotu jest chory, wypadł dużo bardziej kompromitująco niż np. poseł Palikot. Palikot bowiem powie największy idiotyzm, lecz bez ukrywania, że to prowokacja. Tymczasem minister obrony narodowej opowiada głupoty z poważnym i skupionym wyrazem twarzy.
Na szczęście prezydent zachowuje trzeźwość pośród tych oparów absurdu. Na słowa Klicha odpowiedział krótko: Jeśli ktoś powinien czarterować samolot, to nie ja. Bardzo zapraszam pana premiera na pokład. Lech Kaczyński podkreślił, że jest przecież najważniejszą osobą w państwie. Do tego można dodać również fakt zwierzchności prezydenta nas siłami zbrojnymi (w skład których wchodzą rządowe samoloty).
Jeżeli prezydent dużego europejskiego państwa chce się udać na szczyt Unii Europejskiej, to skandalem są próby uniemożliwienia mu tego przy pomocy wykrętów rodem z podstawówki. W przypadku, gdy do dyspozycji pozostaje tylko jeden samolot (co w sumie jest najbardziej w tym wszystkim żałosne) to należy go oddać prezydentowi. Trudno, by głowa państwa latała rejsowym samolotem. Jestem dumny z prezydenta, że potrafi zawalczyć o przywrócenie właściwego porządku rzeczy.
Za to premier jak najbardziej mógłby polecieć zwykłym lotem. Zwłaszcza, iż na początku urzędowania zgłaszał zamiar przyjęcia właśnie takiego zwyczaju. Radzę więc Donaldowi Tuskowi wysłać Bogdana Klicha na Okęcie, żeby sprawdził połączenia i kupił bilety.
Inne tematy w dziale Polityka