Rybitzky Rybitzky
4745
BLOG

Politycy PiS sprytem nie grzeszą

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 59

Dyskutowaliśmy już o tym, jak prostą socjotechniczną sztuczką płk Szeląg podczas konferencji NPW rozbił całą „narrację”, którą PiS próbował zbudować tego poranka, gdy na łamach „Rz” ukazał się pamiętny artykuł o trotylu. Otóż pan pułkownik na samym wstępie wypowiedział dobitnie kilka razy słowo NIE. Media – rozgrzane przecież w tym momencie niczym jądro Słońca – natychmiast przekazały Polsce i światu: żadnego trotylu we wraku tupolewa nie była! Dalszy ciąg wypowiedzi pułkownika świadczył wprawdzie o tym, że owszem, trotyl mógł jednak być, a prokuratura czeka nadal na wyniki badań – ale to już nie miało znaczenia.

Podobnie nie miało znaczenia, co naprawdę Artur Nicpoń napisał na swoim blogu. Ważne było to, że Donald Tusk dokonał własnej interpretacji i zaczął mówić coś o tym, że „pytanie jest nie czy, ale jak zabić Tuska?”. I podobnie rzecz się ma w setkach rozmaitych politycznych sytuacji. Wygrywa ten, kto jasno wyrazi swój przekaz, to, jaki on ma związek z prawdą nie ma znaczenia.

Dlatego za wyjątkowo naiwne, czy wręcz bezmyślne (z politycznego punktu widzenia) należy uznać wystąpienie posła PiS Marka Opioły, który po wczorajszym spotkaniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych stwierdził: Zagrożenie było realne. Przygotowania do zamachu były bardzo zaawansowane. Nie można powiedzieć, żeby to było coś rozdmuchanego. Oprócz tego Opioła powiedział wprawdzie, że np. konferencja ABW i prokuratury była zbędna na tym etapie śledztwa – ale te słowa już mediów nie zainteresowały.

Dla dziennikarzy najważniejsze było to, że nawet polityk PiS potwierdza groźbę zamachu. A przecież ci sami dziennikarze niedwuznacznie sugerują, że „terrorysta” mógł być... politycznie inspirowany przez PiS (zresztą, to samo przecież niemal otwarcie twierdzi Tusk). W mediach nieprzychylnych PiS w żaden sposób nie przebije się wizja, że partia ta zachowuje się w sprawie „terrorysty” obiektywnie i racjonalnie. A swoimi – może nawet uzasadnionymi, ale co z tego? - słowami Opioła tylko wzmocnił „narrację” przeciwko swojej partii.

Wiemy, jak w podobnej sytuacji zachowałby się polityk PO. Poseł Platformy wyszedłby z komisji i zacząłby przemawiać przed kamerami zaczynając właśnie od wszelkich negatywów, jakie by mu przyszły do głowy. Jeśli miałby jakieś pozytywne uwagi o ABW, to tylko pod koniec. Inna sprawa, że, oczywiście, politykom PO jest łatwiej w mediach mówić cokolwiek. I dlatego właśnie może najlepiej by było, gdyby Opioła po prostu powiedział jak najmniej i najbardziej ogólnikowo – a nie popadał w zachwyty nad służbami.

Podobną naiwnością względem mediów popisał się dziś Zbigniew Kuźmiuk. Na Salonie24 we wpisie rozwodzi się nad tym, jak to PiS sprytną grą z Cameronem utrudnia Platformie życie. Bo już się nie da wszystkiego zwalić na Camerona. Otóż, Panie Pośle, oczywiście, że się da. Przecież dziennikarze mają głęboko gdzieś Pański przydługi wywód o taktyce PiS. Kilka słów premiera, czy kogoś innego, nawet całkiem bzdetnych, ale odpowiednio dobranych wystarczy, aby wyprodukować odpowiednią „narrację”.

Oczywiście to nie oznacza, że nie należy próbować podejmować różne działania. Ale trzeba to robić licząc na rozgłos uzyskany przy pomocy własnych lub przyjaźnie nastawionych (bo obiektywnych w Polsce nie ma) kanałów komunikowania. Liczyć na to, że uda się przebić ze swoim przekazem poprzez media opanowane przez propagandę przeciwnika jest, eufemistycznie mówiąc, wyjątkowym brakiem sprytu. Tymczasem politycy PO tego sprytu (może i cwaniackiego i knajackiego, ale skutecznie pomagającego w działaniu na polskiej scenie politycznej) mają aż za wiele.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka