Naprawdę nie rozumiem powszechnego zaskoczenia decyzją pani Kidawy-Błońskiej o rezygnacji z ubiegania się o prezydenturę Polski. Przecież ona od samego początku mówiła, że w takich (jakich?) wyborach ona nie weźmie udziału. A że jako prawdziwa kobieta co chwilę zmieniała zdanie, kto by tam uwierzył? Zresztą, kto myślał, że zwykła awanturnica sejmowa, jaką jest dla mnie pani Kidawa, okaże się mężem stanu, wierzy chyba w bociany.
No to teraz Platforma Obywatelska sięgnęła po ostatniego swojego konia, który może się pochwalić dużym poparciem wyborców (warszawskich w ostatnich wyborach samorządowych). Kumpel wszystkich gejów i lesbijek, niewydarzona "złota rączka", prezydent w trampkach (lub adidasach jak kto woli), wiecznie nieogolony, o fryzurze i ubiorze dworcowego menela, cięty na państwo, ale jak przychodzi katastrofa, jak ta z Czajką, bez żenady wyciągający rękę po pomoc tegoż państwa. Wydaje się, że jego głównym przeciwnikiem w walce o drugą turę będzie niejaki Biedroń Robert, kandydat gejowski. Ciekawe, który bardziej się im spodoba?
