Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
30
BLOG

Afganistan dzieli Zachód

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 0

Marzeniem sporej części Zachodu jest udawanie, że w Afganistanie nic wielkiego się nie stało, że obecni talibowie w odróżnieniu od tych, którzy swoje rządy rozpoczęli równo ćwierć wieku temu, to, owszem, może i fundamentaliści islamscy, ale z „ludzką twarzą”. I że trzeba być pragmatycznym i z nowymi władzami Kabulu dogadać się za wszelką cenę. To oczywiście robienie dobrej miny do złej gry, próba propagandowego umniejszenia klęski, jaką nie tylko USA, ale także cały Zachód poniósł w Afganistanie.

Tymczasem nie miejmy złudzeń. Jak pisałem w artykule opublikowanym po angielsku w „New Delhi Time”: „Nie ma >>złych<< i >>dobrych<< talibów”. W gruncie rzeczy większość polityków w USA i Europie o tym wie. Naiwniaków jest znacznie mniej niż się wydaje, ale takie udawanie nadziei na porozumienie z rzekomo „lepszymi” i bardziej „racjonalnymi” talibami jest raczej próbą klajstrowania własnego braku siły lub też po prostu klajstrowania porażki w postaci oddania kraju, który przez ostatnie dwie dekady utrzymywany był kosztem miliardów dolarów i euro przez kraje Paktu Północnoatlantyckiego. </p>

Tymczasem zza naszej południowej granicy słychać głos rozsądku: Praga właśnie oświadczyła, że Republika Czeska nie zamierza uznać nowego rządu w Kabulu za prawowite władze Afganistanu. Ciekawe, że to samo w tym samym czasie oświadczyły również władze…. islamskiego Kataru. Zresztą podczas wspólnej konferencji szefów resortów spraw zagranicznych tego jednego z najbogatszych państw na świecie (organizatora Mistrzostw Świata w piłce nożnej w roku 2022) i Francji.

 Gdy chodzi o stanowisko Czech, wypowiedzi ministra spraw zagranicznych tego państwa, Jakuba Kulhanka to najważniejszy był apel do Unii Europejskiej, aby kraje UE-27 wspólnie zajęły stanowisko wobec sytuacji w Afganistanie. Idzie to na przekór unijnej praktyce, która sprowadzała się od lat do tego, aby w kluczowych sprawach dotyczących polityki zagranicznej – np. Iran – przede wszystkim wybrzmiewał głos takich krajów, jak Niemcy czy Francja (wcześniej Wielka Brytania), a jeśli już pojawiałyby się wspólne deklaracje, to miałyby one dotyczyć głównych playmakerów, jak Berlin i Paryż. Czy tym razem Praga, popierana przez Europę Środkowo-Wschodnią wymusi deklaracje całej UE, a nie jej „lokomotyw”? Pożyjemy, zobaczymy…

*Tekst ukazał się na portalu dorzeczy.pl (14.09.2021)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka