Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
144
BLOG

Makuszyński z Polski, Pangalos z Hellady...

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

To było w Atenach. Wiosna 1998. Jestem najmłodszym ministrem w rządzie Jerzego Buzka i wraz z ówczesnym wicepremierem i ministrem gospodarki Januszem Steinhoffem jako „komponent rządowy” towarzyszymy prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w jego oficjalnej wizycie w Grecji.


Stop! O Helladzie i rozmowach na najwyższych szczeblach oficjalnych, a zwłaszcza tych nieoficjalnych przy dobrym czerwonym winie za chwilę. Teraz przerwa – bardzo przemyślana – na wycieczkę do polskiej literatury. Nieco zapomniany już, niestety, bo przecież całkowicie niezasłużenie, Kornel Makuszyński uczynił bohaterem swojej powieści niejakiego pana Mościrzeckiego. Nazwisko tej postaci na kartach książki owego prawicowego, o endeckich sympatiach mistrza pióra stało się powodem zabawnego dialogu. Oto bowiem w powieści ktoś spotkawszy owego bohatera Makuszyńskiego, imć Mościrzeckiego, zapytał o jego nazwisko i otrzymawszy odpowiedź „Mościrzecki”, rzekł doń właśnie tak „Mościrzecki” bez zwyczajowej formuły „pan”, na co waszmość Mościrzecki poczerwieniał z ledwo powstrzymaną irytacją: „mości Mościrzecki”. Interlokutor, stworzony przez Kornela Makuszyńskiego, zdziwił się dlaczego mówić ma dwukrotnie „mości” do pana Rzeckiego... W końcu rzecz się wyjaśniła, ale z całej tej powieści zapamiętałem głównie, prawdę mówiąc, ten zabawny dialog.


Nie bez kozery antrakt z polskiej literatury w środku opowieści o politycznej Grecji AD 1998. Miałem bowiem wtedy zdarzenie, jak wypisz, wymaluj nie tyle z greckiej mitologii, co z kart powieści Polaka Makuszyńskiego. Otóż ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Grecji był w rządzie PASOK (czyli socjalistów) premiera Andreasa Papandreu Teodoros Pangalos. Tu znowu antrakt i dwa słowa o Andreasie Papandreu. Otóż był to szef rządu w trzecim już pokoleniu! Premierem był jego rodzony dziadek i również własny ojciec. Ale prababcia była... Polką. Dziewczyna z polskich Kresów Wschodnich, a konkretnie z Wileńszczyzny o nazwisku Mineyko (czy można mieć bardziej kresowe nazwisko nad Wilią?) zrządzeniem Opatrzności trafiła do ówczesnego królestwa Grecji i tam wyszła za ważnego pana Papandreu, którego syn, wnuk i prawnuk kierowali później rządami Hellady.


Znów wracamy do końca zeszłego tysiąclecia i do owego Pangalosa. To porównanie z Mościrzeckim – stąd znajomy polski dyplomata mówił o nim do mnie parokrotnie per„Galos”, a gdy nieśmiało wtrąciłem „Pangalos”, mój rozmówca wzruszył ramionami: „no wiadomo, że pan”. Nie wiedział jakoś nieborak (doprawdy, nie wiem jak?), że nazwisko ministra spraw zagranicznych kraju, w którym urzęduje składa się jednak z trzech, a nie dwóch sylab i zaczyna się na „P”.


W czasie uroczystego lunchu minister-socjalista Pangalos opowiedział o swoim życiorysie. I tak co prawda wszyscy wiedzieli, że kiedyś aktywnie działał w Greckiej Partii Komunistycznej, zwalczanej przez rządy „czarnych pułkowników” w Atenach. Przyznał nawet chełpliwie, że był w strukturach kompartii najwyżej, jak tylko można, bo w samym „politbiurze”. Nagle gruby minister o wielkim apetycie zapytał znienacka siedzącego przy stole Kwaśniewskiego: „A Pan, Panie Prezydencie, też był w Biurze Politycznym partii komunistycznej?”. Były lider SLD gwałtownie zaprzeczył: „ależ skąd! Ja byłem tylko ministrem sportu”. Na co Pangalos błyskotliwie: „No? Oh, don't worry, Mister President, nobody is perfect”...


Doprawdy, nikt nie jest ideałem...



*pełna wersja tekstu, który ukazał się w tygodniku „Wprost” (20.03.2017)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka