Ryszard S Ryszard S
127
BLOG

Jak pozbyć się degeneracji

Ryszard S Ryszard S Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Straciliśmy umiar i straciliśmy rozum. Wszystkimi dostępnymi wołami ciągniemy trupa naszej cywilizacji i udajemy, że wszystko jest w porządku. Nie. Nie jest. Kobiety, wbrew naturze chcą się wyzwolić z roli matek; mężczyźni, z podobnych przyczyn, pragną być wiecznymi kawalerami bez zobowiązań. Wszyscy mają jakiś swój rynek: alkoholu, porno, narkotyków, pedofilii, dopalaczy i wszelkiego innego badziewia. Rynek żyje i jego konsumenci (piękne, nie?!) też żyją. I nikt tej patologii nie może opanować. Ale zgwałcenie 9-ciomiesięcznej dziewczynki jest już szczytem zbydlęcenia. Sprawca, gdzieś, na jakimś filmie musiał to zobaczyć. Rzecz w tym, że ta patologia musiała mieć swoją ścieżkę rozwoju. Niewątpliwie prowadziła ona przez rozpętany seksualizm, który ogarnął niemal wszystkie obszary życia naszej cywilizacji. Na nim oparł się handel, oparły się stosunki międzyludzkie i tą drogą zaczyna coraz szerzej opanowywać kulturę. I kogo teraz sądzić – cywilizację, kulturę, czy tego bydlaka? Cywilizacja i kultura są poza zasięgiem sprawiedliwości, ale człowiek, już nie. I to monstrum musi odpowiadać i przykładnie powinien stracić wszelkie prawa człowieka, na zawsze; jeżeli fakt się potwierdzi, to żadnego sądu, żadnej obrony. Pozostają jeszcze instytucje naszej cywilizacji, które muszą wyciągnąć z tego wnioski, bo inaczej czeka ją taki sam los, jak tego bydlaka. Dziś (27.06.19) „Wiadomości” podały, że pracownik firmy IKEA został zwolniony za odmowę promocji LGBT… Z instytucji małżeńskiej znika obowiązek, pozostaje tylko łóżko, a państwo zmuszane jest do akceptacji tego typu związków. Narodzone dzieci przestają mieć rodziców, stają się towarem.

Uwarunkowania

Chwalimy się wzrostem gospodarczym, ale nie potrafimy zbudować państwa. Dlatego, że nie jesteśmy w stanie odbudować ani swojej kulturowej przeszłości, ani wartości, które nas niosły przez wieki, ani elit, w miejsce tych wymordowane w II wojnie i zniszczonych w PRL. Zlikwidowano obyczaj, ten niezwykle silny strażnik porządności i dobrego wychowania. Żyjemy więc posłuszną mentalnością robotniczo-chłopską i nadal mimo woli realizujemy hasło „proletariusza wszystkich krajów łączcie się”, lecz tym razem z Brukseli.

Z naszej przestrzeni zniknął świat dworków i inteligencji, świat wyższych standardów i ambitnych potrzeb kulturowych. Musimy zdać sobie sprawę, że ta wyższa kultura wytworzona przez 1000 lat naszych dziejów jest naszą własnością i że wszyscy jesteśmy jej spadkobiercami. Bez niej jesteśmy nikim. Bez niej nie jesteśmy nawet ludźmi, lecz bezdomnymi – takimi, jakimi stworzyły nas PRL i III RP. Zniknęła też własność prywatna, podstawa każdej wolności. Bez własności i prawa do wielopokoleniowego dziedziczenia, nigdy nie wybijemy się na niepodległość i zawsze będziemy ludźmi zależnymi, robolami. Nigdy też nie odbudujemy własnej inteligencji, bez przewodnictwa której wszyscy będą dla nas niewiarygodni, a my sami zostaniemy pozbawionymi jakiejkolwiek obrony.

Życie przeciętnego Polaka zatraciło właściwy punkt odniesienia – jak pisze Pawełczyńska w Czasie człowieka, „swój czas zagubiliśmy”. Tymi właściwymi punktami odniesienia są historia i filozofia – nauczycielki mądrości oraz dobro ojczyzny, a więc ta struktura, która gwarantuje pomyślność rozwoju każdej jednostki społecznej i każdej rodziny. Jakąż one maja perspektywę? Spoistość dobrych zmian zneutralizowały pożyczki i długi, w które Polacy wpadli, tak samo, jak w XIX w. Brak życiowych podstaw i konieczność bezpardonowej walki o byt, zapędził polskie społeczeństwo na drogę wyścigu szczurów, a procesy, którym zostało ono poddane po 1989 r., przyczyniły się do jego degradacji, często moralnej. Administracja państwowa ani służby specjalne, przez lata, na terytorium własnego państwa nie kontrolowały procesów, które się toczyły. Zagraniczne firmy zatrudniały młodych Polaków i zmuszały ich do kłamstw lub nieuczciwej konkurencji; fundacje, głównie niemieckie, buszowały po Polsce w poszukiwaniu zdolnej młodzieży z cechami przywódczymi, „umowy śmieciowe” odbierały perspektywę i skłaniały młodzież do ucieczki z kraju, a otwarcie drogi na saksy stworzyło fałszywą perspektywę i zniszczyło życie społeczne.

A co pozostało? Pozostały wciąż żyjące i coraz odważniej rechoczące gęby: pruska, galicyjska i, w mniejszym stopniu, kongresowa. Podział między Małopolską i Wielkopolską datuje się chyba od przeniesienia stolicy do Krakowa, a więc niemal od początku naszych dziejów. Z Kongresówką jest inaczej, tu dziejowe zmiany nakładały się warstwami i dziś tylko chyba nieliczni mają tam prorosyjskie ciągoty. Po I wojnie traktat wersalski zabezpieczył częściowo granice zachodnią (bez Śląska), ale niepodległość II RP szła od wschodu: listopad 1918 - ogłoszenie niepodległości w Warszawie i walki we Lwowie, grudzień 1919 – Powstanie Wielkopolskie, 1919/1920/1921 - Powstania Śląskie i 1920 – zwycięstwo nad Wisłą i Niemnem, 1921 – pokój w Rydze. Zwycięstwo w wojnie z bolszewikami przesądziło nie tylko o istnieniu II RP, ale również o wybuchu Powstań w Wielkopolsce i na Śląsku… Ale taka refleksja trafia się już coraz rzadziej.

Nie ma też refleksji, że przyszłości państwa nie sposób budować na gadżetach. Na elektrycznych samochodach, na przesadnej technologii, która nie przekłada się na „parę”, lecz idzie „w gwizdek” (np. supernowoczesne studio TVP), na etykietowaniu postępu lub sprowadzaniu super nowoczesnych maszyn, które zalegają w magazynach. Takie podejście nie oznacza oczywiście negowania postępu technologicznego, lecz oznacza jego racjonalizację. Nie można budować np. silosów zbożowych w Środku Afryki. Nie sposób też zbudować państwa na samych technicznych fachowcach, którzy nie wiedzą kim są. Państwo musi spajać i rozwijać jakąś myśl i jakiś cel. Ludzie muszą wiedzieć dlaczego i dla kogo mają ciężko pracować. W przeszłości nigdy wynalazki techniczne (koło, proch strzelniczy, broń szybkostrzelna, atomowa itd.) nie spajały społeczeństw, co najwyżej mobilizowały ekspansjonistyczne ich cele i pobudzały wyobraźnię polityków lub wojskowych. Technologia jest produkcją narzędzi i niewiele ma wspólnego z faktycznym podniesieniem humanistycznego poziomu życia wspólnoty.

Co robić?

Jeżeli chcemy zmobilizować społeczeństwo, musimy odwołać się do jego wyobraźni humanistycznej. Jeden z komentatorów, kiedyś podpowiedział mi, że taką ideą może być np. lądowanie Polaków na Marsie. Czemu nie, ale dziś chyba zbyt głęboko zasiedliśmy w ogródkach piwnych, aby dyskutować tam o takich marzeniach. A przed wojną w kawiarniach rozwiązywano skomplikowane kwestie matematyczne, w domach dyskutowano o przyszłości Polski.

Obecny rząd Mateusza Morawieckiego odnosi duże sukcesy. Dobrym działaniem w kierunku uniezależnienia się Polaki jest gazoport w Świnoujściu, budowa centralnego lotniska koło Łodzi, jak również idea międzymorza oparta na współpracy z Amerykanami. To dobry kierunek. Ale taki rozmach musi mieć bardzo silne zaplecze humanistyczne, a więc na dobrym poziomie uniwersytety kształcące swoich studentów nie na wykonawców, lecz na decydentów. Chyba, że robociarzami mamy pozostać aż po kres swojego istnienia a idea Trójmorza ma służyć komuś innemu. Wizje państwa i charakter poszczególnych obywateli buduje się na własnej kulturze i jej ciągłym rozwoju, a nie na gadżetach.

***

Można zrozumieć, że po 70 latach zmiennego „szczęścia” ulokowanym pomiędzy komunizmem a lewactwem i kolonializmem, możemy nie mieć koncepcji na dalszy rozwój swojego państwa i narodu, ale gdy nasza cywilizacja w XI i XII w. nie wiedziała jaką dalej ma podążać drogą, wróciła do własnych greckich i rzymskich korzeni. Zaczęto korzystać z tłumaczeń, najpierw Platona, a potem Arystotelesa. Dziś, gdy w Polsce nie bardzo wiemy w jakim kierunku mamy się skierować, musimy wziąć przykład z ówczesnej Europy i powrócić do własnych korzeni, do własnych mądrości i własnej biblioteki dziejów. Tu zasoby mamy nieprzebrane. Kazimierz Wielki skończył okres podziału dzielnicowego. Druga Rzeczpospolita skończyła okres pozaborowy. Te dwa okresy są porównywalne. Kazimierz Wielki szedł na wschód, II RP wracała na zachód. Z dzisiejszego punktu widzenia, przedwojenne państwo było niepodległe, ale częściowo osadzone na ziemiach, których, na dłuższą metę, nie dało się utrzymać. Dzisiejsze położenie jest optymalne. Musimy je w końcu zinterpretować i wreszcie zaakceptować. To nasze być albo nie być.

Nie może być tak, że mieszkańcy ziem zachodnich, na których zadecydują się losy przyszłej Polski, nie czują się pełnowartościowymi mieszkańcami, a w Gdańsku, polski rząd układa się z władzami samorządowymi w sprawie własności Westerplatte. Taka polityka rozbija jedność państwa. Trzeba sobie zdać sprawę, że gazoport w Świnoujściu, który ma być dystrybutorem na część Europy Środkowo-Wschodniej, leży na wciąż kwestionowanych przez Niemcy ziemiach. Nie jest ono oficjalne, ale jest… I tę kwestię trzeba wyjaśnić. Chyba, że ma być inaczej.

Przez ostatnich 30 lat ziemie zachodnie nie miały gospodarza – podobnie, jak w latach 1945 – 1970. Dopiero porozumienie Gierka z Niemcami, spowodowało, że mieszkający tam Polacy, wreszcie mogli poczuć się u siebie. Na tych ziemiach leży odłogiem nie lada bogactwo kulturowe, które przez cały PRL było antagonizowane, a po jego upadku zaczyna umierać zapomniane. Są to dwa największe polskie etosy: wielkopolski i kresowy. Ich synteza może zbudować niezwykle światły element kulturowy – tak potrzebny na młodych ziemiach zachodnich. I nie należą one do minionej przeszłości, tak samo, jak nie należy antagonizm z Małopolską i Warszawą. Wystarczy odblokować zwory i zastosować racjonalną politykę historyczną. Ale do tego trzeba mieć wyobraźnię i chęci.

***

Wcale nie musimy własnymi siłami ciągnąć trupa cywilizacji i dusić się w cudzych klatkach. Powinniśmy, nie wychodząc z UE, sięgnąć do wzorców II RP i aktualny wzrost gospodarczy przełożyć na zbudowanie patriotycznego społeczeństwa, które w naszej sytuacji politycznej sprawdziło się w okresie ekstremalnych czasów II wojny. Dobra sytuacja gospodarcza, to jedyna okazja na wypełnienie treścią tej przepastnej pustki, jaką wytworzyły w nas PRL i III RP. To jedyna okazja, aby pozbyć się tej atmosfery fałszu i narastającej nerwowości, która zabija dzieci i mnoży bariery blokujące porozumienie we własnej wspólnocie i produkuje głupotę.

I na koniec, prawo nie jest w stanie uregulować życia społecznego. Temu od wieków służył obyczaj i dobre wychowanie. Jeżeli chcemy być narodem poważnym, to musimy odciążyć prawo i odwoływać się do niego tylko tam, gdzie jest to konieczne. Wyjdzie to wszystkim na zdrowie, łącznie z prawnikami. Owszem, trudny to zabieg, ale jakże porządkujący na każdym poziomie.


Ryszard S
O mnie Ryszard S

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo