sailorwolf sailorwolf
1044
BLOG

Elsam Fyn

sailorwolf sailorwolf Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Private Logbook

   Elsam Fyn

May 1991 - Jun.1993

Mój nowy statek nazywa się „Elsam Fyn”. Nazwa powstała od „ELektrik

SAMarbejde” czyli po duńsku „elektryczna współpraca”. Natomiast Fyn to po duńsku wyspa Fionia.

Elsam ma 270 m długości 42 szerokości i 17 m zanurzenia z pelnym ładunkiem (137 tys.DWT)

Wynurzony, z brzegu wygląda jak jakiś przedpotopowy zwierz, dziób tępy jak balia i wydaje się, że to niemożliwe obrócić takiego zwierza choćby o milimetr.


image



Natomiast z mostku wygląda normalnie i skręca wprawdzie ciężko, ale skręca.

Skręcając ruszam każdą ze 150 tysięcy jego ton. A ja ważę tylko 105 kg.

Załogi 18 osób w tym dwie stewardessy.

Kapitan Paul Erik Jensen ma z moją byłą girlfriend (pod duńsku „kaerste”)

Jette Jensen wspólne tylko nazwisko.

Och, Jette, Jette, któż cię teraz tette?

Z Imujden w Holadndii do Puerto Bolivar w Kolumbii, jechaliśmy 13 dni, ale z powrotem do Åbenrå prawie na granicy Danii i Niemiec 15 dni.

Potem zrobię jeszcze jedno takie kółeczko i w końcu czerwca do domciu!

Poodpoczywam trzy dni, a potem będę niecierpliwie czekał na następny bilet na statek.

Kiedy bilet w końcu przyjdzie odwołam wszystkie zamówione wizyty u lekarzy i dentystów i momentalnie wyzdrowieję.

Muszę w końcu poszukać sobie jakiejś stałej damy by mieć czyim rycerzem być. Och,te damy!

Patrzę przez bulaj na forszocie, fale strzelają na dziobie kilkanaście metrów w górę ,ale statek idzie jak po szynach.

Co to znaczy 17 metrów zanurzenia. Przechył o 5 stopni powoduje zmianę zanurzenia o 1.7 metra.

Od Skagen bierzemy dwóch pilotów i będą podwójne wachty, ruta przez Wielki Bełt ma 19 m głębokości, więc mamy tylko 2 metry zapasu pod kilem, pod warunkiem, że idziemy „slow ahead”.

A i tak na mapie jest miejsce gdzie Elsam wlazł w Bełcie na mieliznę. Ktoś dla jaj napisał w tym miejscu na mapie „Schulz bank”.


image



Schulz to nasz szef kadr w EAC. Był podobno wtedy na burcie.

 Taki tępy dziób ma mój kolejny statek Elsam Fyn

5 maj 1991

Kompletnie nie ma co pisać. Jedziemy przez cieśninę między Haiti, a Puerto Rico. otem się trochę poprawimy na NE i znów dwa tygodnie spokoju.

6 maj 1991

W nocy przeszliśmy cieśninę Mona i wyszliśmy na Atlantyk. Morze granatowe, niebo błękitne, horyzont jak żyletka. Chce się żyć!

Nie jedziemy przez English Channel tylko przez Pentland Firth.

Wbrew pozorom to 168 mil bliżej niż przez Kanał. Jeździłem tamtędy nawet do Nowego Yorku.

Czasami jeździliśmy jednak odrobinę wyżej, między Shetlandami a Orkneyami.

(Shetlandy to wyspy z których Moda Polska sprowadza swetry).

Akurat czytam po angielsku „HMS Ulysses” McLeana,a rzecz się dzieje właśnie w Scapa Flow stałej brytyjskiej bazie na Orkneyach.

Śniła mi się taka dama,że się prawie zakochałem. Nie pamiętam twarzy, ale była chuda i wysoka. No i goła oczywiście.

7 maja 1991

10 dni temu zacząłem mniej jeść. Odchodzę od stołu glodny,ale po pół godzinie czuje się bardzo dobrze i głodny nie jestem.

Jakiś podlec ustawił w mesie lodówkę otwieraną z góry szklanymi drzwiami. I przez to szkło widać 15 gatunków lodów prężących się bezczelnie.



image






Lody są bardzo tanie, bo wolnocłowe. I teraz tak-jak masz ochotę bierzesz sobie loda i stawiasz kreskę przy swoim nazwisku. Przy moim, Leifa i Vogna nazwisku nie ma ani jednej kreski, natomiast są takie, że trzeba w połowie miesiąca zmieniać kartkę na nową, bo się nie mieszczą.

Co do mojego odchudzania to zmieniłem filozofię. Przedtem próbowałem odzyskać smukłość, ale założenie było fałszywe. Tzn. odchudzałem się z założeniem, że jak już się odchudzę to się dopiero nawp……lam.

Tym razem moje założenie jest takie, że wielkiego żarcia nie będzie już nigdy.

Los ludzki jest niesprawiedliwy. Są tacy, co caly czas jedzą i są chudzi i inni, co prawie nic nie jedza i tyją. To właśnie ja.

Statek jest ładowany przy pomocy maszyny komputeropodobnej, mechaniczno elektrycznej. Jest to węglowiec, więc ładuje się zawsze tak samo. Najważniejsza jest kolejność załadunku, żeby statku nie połamać. Poza tym statek ma swoje tajemnice przekazywane na ucho.

Tu na przykład napełnianie balastów grawitacyjnie ma taką tajemnicę, że zawory napełniajace należy otwierać na pół przez pierwsze pół godziny. Raz kiedyś ktoś otworzył na full i woda pod ciśnieniem, jakie jest na 15 metrach głębokości pognała pełną predkością przez rurę o średnicy 94 cm do forpiku rozpieprzając 250 metrów dalej zawór wejściowy.

Ale komputery już ustawiono i trzeba się zacząć to zwierzę oswajać. To nieuniknione.

10 maja 1991

Dziś dostałem telex, że w odpowiedzi na moje zapytanie - dyplomy kapitańskie wydają tylko obywatelom duńskim, więc jak dostanę to obywatelstwo, to natychmiast, bez żadnych dodatkowych kursów dostanę dyplom kapitański. Ten państwowy egzamin z prawa morskiego, który zdałem w 1988 wystarczy.Ufffff! Ulżyło!

12 maja 1991

I z tych nudów wziąłem się za rysowanie scen erotycznych. Nawet mi wychodzi.

 Narysowałem tych rysunków kilka. Kiedyś zauważyłem, że przegląda je podczas porannego ścielenia stewardessa Liselotte.

Właściwie zostawiłem je na biurku i trudno, żeby nie widziała. Codziennie zostawiałem jej nowy rysunek.

Ale narysowalem w końcu jej karykaturę i zostawiłem na biurku. Żeby nie miała wątpliwości położyłem obok lusterko.

Chyba nie była zadowolona, a ja jestem złośliwa świnia.Wprawdzie z tym walczę, ale trudno taki jestem.

Ale za to kiedy ja na śniadaniu poprosiłem o musli powiedziała, że nie ma i dostałem tylko płatki owsiane.

Wprawdzie karykatury nie podpisałem,ale podobieństwo jest uderzające.image



Człowiek ma w swojej naturze jakąś skłonność do cierpienia. To chyba jakieś nieuzasadnione poczucie winy. Człowiek uważa, że żeby coś osiągnąć, trzeba się strasznie nacierpieć, albo każdy uśmiech losu należy później okupić jakimś cierpieniem. Stąd pokuty za grzechy, biczowanie, leżenie krzyżem itp.

A właściwie sukces zależy od szczęścia, choć czasem szczęściu trzeba trochę pomóc. A przede wszystkim wiedzieć czego się chce.

29 maja 1991

W Åbenrå przyjechała do mnie Inger. Było wspaniale, choć musiałem pracować jak zwykle na statku. Ale siedziała wtedy ze mną w biurze. Właściwie to oboje jesteśmy obcokrajowcami, bo ona jest Szwedką.

To moja najlepsza przyjaciółka.

Pojeździlismy po knajpach i poszwędaliśmy się w naturze. Jak pojechała to znalazłem na biurku karteczkę, że też była bardzo szczęśliwa.

Dziadek (tak mówią tu na kapitana-ten sam co byłem z nim na Falstrii) zrobił nam alarmy.

Eve, druga stewardessa ma w przypadku takiego alrmu przynieść na mostek radiopławę. Robiła to już wiele razy, więc ją pytam:

- Eve, a co to jest?-

- Rakieta - odpowiedziała bez wahania.

Ze śmieszności okrętowych zauważyłem jeszcze, że wszyscy do mesy przychodzą w coraz bardziej wygniecionych, lekko różówych, lekkobłękitnych lub lekkozielonych koszulach, w zależności z czym je ostatnio prali.

13 czerwca 1991

Nasz radio jest biznesmanem (i dobrze, bo radiów ma w tym roku już nie być) To on właśnie wymyśłił tzw.anparty 30 lat temu.Anpart to cos w rodzaju akcji ale niezupełnie. Anparty uratowały wiele stoczni od bankructwa a ostatnie 5 bulkcarrierów budowanych dla Polski w stoczni Burmeister&Wein w Kopenhadze finansowano właśnie na zasadzie anpartów.

            Tradycyjne zdjęcie pod kominem. Na kominie mapa Jutlandii


image





Radio jak każdy prawie radio jest tłuściutki i ma dwie wystające górne jedynki co daje mu wygląd króliczka Bugsa.

Przyniósł mi całą teczkę wycinków prasowych o nim jako wynalazcy anpartów.

Obecnie Bent przedsiębierze coś nowego. Przyniósł mi jedna akcję zakładanej przez siebie spółki inwestycyjnej. Mówi, żebym kupił trochę to na pewno zrobię forsę. Ale chyba jeszcze do tego nie dorosłem.

Jeszcze 10 dni do domu, ale ciężko wytrzymać.

Muszę spróbować medytacji, ale niestety nie wiem jak się medytuje. Jakbym był w domu to po prostu poszedłbym na „Meditation Kursus” i po kłopocie. Duńczycy maja kursy od wszystkiego.

Niestety nie jestem w domu więc muszę medytować sam. Za to w domu będę medytował z Ingą.

Ostatnio zamontowali nam GPS duńskiej firmy SHIPMATE 5310.

Bydlę to podaje bardzo dokładną pozycję i ma masę innych funkcji. Oprócz GPS jest w nim TRANSIT, ,Loran. Całość wielkości kasety do magnetowidu 15 guzików i 2 displaye.

Niedziela 16 czerwca 1991

Leżę w koi, a obok okrętowa apatia. Przed chwilą przegrałem walkę z samym sobą. Miałem zabrać karton wolnocłowego Carlsberga do domu, ale moje drugie „ja” powiedziało - co tam będziesz targał karton do domu. Wstaw lepiej do lodówki i wypij.

Lecą kasety z Czerwonymi Gitarami. Żadnego telexu z Kopenhagi o zmienniku.

Chief mechanik jest z Wysp Owczych. Niczym oprócz niezrozumiałej gwary duńskiej się nie różni od normalnych Duńczyków, tylko, że jest strasznie chudy. On nie ma dupy tylko miednicę.

Dziadek mówi, że oni tam wpieprzają tylko wieloryby i mewy, dlatego taki chudy, a aspirant przysięga, że widział jak chief złapał gołębia, ukręcił mu łeb i pożarł.

Już pięć lat nie byłem w Polsce, a tam podobno super i wszyscy mówią po polsku.

 18 czerwca 1991 48N 33W

Zaczynam się trochę niepokoić, bo ciagle nie ma telexu o zmienniku.

Telx powinien być w ubiegły piątek, a tu już następny wtorek i ciągle nic. Wyboru w razie czego nie mam, popłynę. Wprawdzie miała przyjechać Majka ze Szczecina, ale dla jednej baby nie będę przedłużal swojej kariery.

Siedzę przy biurku, lecą szanty a za oknem morze. Już nie może być chyba bardziej morsko.

Tej większej stewardessie Eve chyba się trochę podobam. Liselotte też mi już wybaczyła karykaturę. Eve jest wysoka, ale ruda i piegowata. To łatwiej dochowam wierności Inger. Ale jak będę musiał jechać jeszcze jedno kółeczko to ją zaproszę na whisky. Nic więcej.

Jakbym był żonaty to nie miałbym takich problemów.

Ile ropuch trzeba pocałować, żeby się któraś w księżniczke zamieniła.

19 czerwca 1991

Jest 1400 i po kolorze wody widzę, że jest jakieś 50N 29W. Ten stan zastygnięcia seksualnie –towarzyskiego powoduje u mnie wzmożoną aktywność planowania i marzeń.

Na razie jestem rodziną jednoosobową.

Rano Dziadek podrzucił listę zmienników. Ja schodzę na jeden rejs ale Danty „jest proszony o pozostanie”. Byłem pewien, że to mnie poproszą o pozostanie, a tu proszę. A już miał bilet do Manili, do swojej ślicznej filipińskiej żony. Na tym statku są modne filipińskie żony, paru je ma i mnie też namawiają. Faktycznie śłiczne i młode i posłuszne aż do śmierci, ale to chyba nudne.

Tu na statku jest ARPA dosyć przedpotopowa z 1982 roku, czyli ma 9 lat. Nakitowane jest w niej przycisków co niemiara. Do użycia wystarczy ich kilka, ale jest ze 40. Z Åbenrå wychodziliśmy oczywiście na ARPIE. Coś tam przez pomyłkę nacisnąłem, a tu przy echu statku wyskoczył jakiś dziwny krzyżyk. Nie mogłem go w żaden sposób zlikwidować, więc sobie poszedłem na skrzydło.

Patrzę więc ze skrzydła, a tu Dziadek podchodzi do ARPY, coś tam w niej grzebie i nagle jak oparzony odskakuje i wychodzi na drugie skrzydło.

Odczekałem z 5 minut i podchodzę znowu do ARPY.

Patrzę, a tam niemal przy wszystkich echach tajemnicze krzyżyki. Spojrzeliśmy z Dziadkiem po sobie i postanowiliśmy krzyżyki ignorować. Ostatecznie w niczym nam nie przeszkadzają.

EAC wysłało na swoje statki komputery i zaczęło wymagać ich używania. Nikomu się nie chciało tym bawić, ale mus to mus. Wsadziłem swoją dyskietkę w kieszeń i poszedłem do komputerowni zapisać co zrobiłem w robotach pokładowych.

Wsadziłem moja dyskietkę w szparę komputera, a tu nic.

Ale nagle wchodzi do komputerowni drugi mechanik, co podobno się zna na komputerach bardzo dobrze i patrzy na mnie z wyższością.

Mówię mu więc żęby mi pomógł, bo się na tym nie znam, a on wyjął moją dyskietkę i wsadził ją jeszcze raz w szparę z miną typu „tak trzeba wsadzać dyskietki”.

Uzyskał jednak ten sam rezultat co ja, czyli nic.

Zrobił myślącą minę i coś nacisnął, a tu wyskoczyło pytanie o jego personnumer.

Nie zmieszał się jednak tylko jeszcze coś nacisnął uzyskując pytanie o jego arsopgorelse (taki PIT).

Wdepnął jeszcze jeden klawisz i dowiedzieliśmy z napisu na ekranie, że EAC miał overskud (nadwyżkę) w roku 1990.

Nie mialo to jednak nic wspólnego z moją dyskietką.

Drugi zaczął się denerwować i w końcu powiedział, że nie ma czasu i idzie na kolację. Widzę, że więcej tu takich komputerowych baranów jak ja. Będę musiał iść na kurs do Bartka.

Zjadłem na kolacje grochówkę ze szpekiem. Duńczycy uważają tę potrawę za swoją „narodową” (Gulaertesuppe -zupa z żółtego grochu), a u nas jest to narodowa zupa wojskowa.. Trochę to ciężkie.

Ale to jeszcze nic-ich narodowa potrawą jest „klippe fisk”, czyli skalna ryba. Ryby suszy się w słońcu kładąc ją na skałach i tak osolona leży tam i leży z miesiąc aż wyschnie. Potem się chowa do spiżarni i po pewnym czasie moczy i gotuje.

Smród wtedy podnosi się pod niebo. Podobno to jest smaczne, ale Liselotte na wszelki wypadek dla mnie szykuje wtedy kotleta i ma rację. Duńczycy mówią, że ryba ta jest tym lepsza im więcej podczas suszenia mewy na to nasrają a psy nasikają.

21 czerwca 1991

Dziś największa deklinacja słońca i 55 stopień szerokości północnej, czyli całą noc widno.

W radarze pustka, żadnego echa, wieje NE 7B ciśnienie 1000 mB.

Okazuje się, że przez Pentland jest do wyspy Sombrero 168 mil bliżej niż przez kanał, a między Orkneyami a Shetlandami tylko 8 mil dalej niż przez Pentland. Ponieważ Pentland wychodzil w nocy poszliśmy górą.

Jak już wspomnialem na Shetlandach produkują swetry dla Mody Polskiej.

Dobrze, że idziemy górą, prąd w Pentlandzie 8 węzłów w razie blackoutu siedzimy na skałach w pięć minut. Nawet kotwica nie pomoże.

Mamy daft 17 metrów even kil, więc statek idzie jak byk z pochylonym łbem,

Wskoczyliśmy już z plottingu na mapę 1128, a w radiu już Europa.

Na dworze zimno i leje, a ja leżę sobie w kojce i słucham ‘Poematu” Zdenko Fibicha.

Dziadek siedział ze mną na mostku całą wachtę i opowiadał mi jak na siostrzanym statku „Elsam Jylland” miał awarię steru.

Cudem nie zdryfowało ich na skały Finisterre, minęli je na 5 milach, wialo 12 B.W końcu holownik wziął ich w Saint Nazarre. Udało im się uniknąć ratownictwa, radiostację zamknął na klucz, a pytania gazety Jylland Post skwitował „no comment”.

Dziadek jest „lucky captain”.

Q......wa !

Przed chwila Dziadek przyleciał, że mam jechać jeszcze raz.

35 dni życia dni psu w d.... Dobrze, że do Åbenrå przyjedzie Inger. Jeszcze z nią nie gadałem, ale na pewno przyjedzie.

DDDŁŁŁUUUGGGAAA PPPRRRZZZEEERRRWWWAA

22 czerwca 1991 rocznica zdradzieckiej napaści Niemców na Ruskich

Jesteśmy między Orkneyami a Shetlandami ( o tych swetrach dla Mody Polskiej chyba już mówiłem)

Nowa stewardessa bomba dama. Ale za ładna i za młoda dla mnie. Ja muszę mieć taką, co lubi Czerwone Gitary.

2 lipca 1991

Ta młodziutka stewardessa nazywa się Anja.

Jest blondyneczką ( nie blondynką, tylko blondyneczką) i ma ogromne błękitne oczyska.

Ale do rzeczy!

Obie „Dessy” (tak każą na siebie mówić) przychodzą dziś na mostek. Właściwie powinna przyjść tylko Eve z ciastkiem dla mnie, ale przychodzi też Anja z konewką.

Eve postawiła talerzyk z ciastkiem, a Anja rozgląda się niepewnie po mostku.

- Czego szukasz? -pytam Anję, a ona wywala tylko te niebieskie gały i się rozgląda.

Eve chichoce - ona przyszła podlać różę kompasową!!!

Tu Anja wystąpiła pół kroku naprzód, dla potwierdzenia, że jest gotowa to uczynić przy pomocy z tej oto konewki trzymanej w ręku.

Zacząłem się śmiać jak opętany, Anja też się uśmiechnęła, a Eve cieszyła się jak głupia, bo to ona wysłała ja na mostek.

3 lipca 1991 gdzieś hen na morzu

5 lipca 1991

Wczoraj spędzam sobie czas na wachcie, na mostku, a tu marynarze z baku wołają mnie z baku przez radio, żebym zadzwonił do maszyny, żeby im przynieśli na bak ‘an..ankraft”.

Nie zrozumiałem o co chodzi, ale dzwonię do maszyny i mówię, żeby zaraz przynieśli na bak ten „an..ankraft”.

-Hvad for noget? (Co takiego?) - pyta mechanik

-An..ankraft do cholery! Zaraz! Na bak!- krzyknąłem zły, że nie rozumie.

Odłożył słuchawkę, a ja złapałem lornetkę i patrzę na pokład co będzie niósł.

Za chwilę zobaczyłem jak taszczy coś ciężkiego z maszynowni, ale niósł to przed sobą, więc dalej nie wiem co to jest „an..ankraft”.

7 lipca 1991

Nic się nie dzieje, Czytam kryminał i to wszystko.

9 lipca 1991

Pogoda się zrobiła super 1000 mb a niebo błękitne jedziemy 15 w., ale do wyspy Sombrero jeszcze 1000 mil, stamtąd 2 dni do Puerto Bolivar. Jeszcze tylko dwie długie wachty z przesuniętym do tyłu czasem, a potem samo dobro zostaje. 7 krótkich wacht z przesuniętym do przodu czasem, praca biurowa prawie żadna, nadgodziny. To co różni Elsama od innych statków, to to, że tu się piaskuje. Idzie nam 6 ton piasku na jedno kółeczko 35 dni. No nie pieprzę już więcej, bo Eve czeka z obiadem.

Jest dalej świetna pogoda, powietrze jak kryształ, 30C i leciutka bryza. Stałem sobie na skrzydle i pozwoliłem się tej bryzie owiewać , bo jakbym się nie pozwolił jej owiewać, to owiewała by mnie bez pozwolenia.

10 lipca 1991

Jeszcze 500 mil do Sombrero i zmieniamy kurs. Ten 236 już mi się znudzil.Ciągle tylko 236 i 236.

11 lipca 1991

Zaczyna się zaćmienie słońca. Jakbym miał rocznik astronomiczny i żył w 14 wieku, to bym ogłosił ludziom , że jak mnie nie wybiorą królem to im zgaszę słońce. Oczywiście by mnie wybrali , a ja bym zaraz przybrał przydomek Piotr Żeglarz .Natychmiast odkryłbym obie Ameryki i Australię. Stolica Ameryki Północnej nazywałaby się Piotrków Trzebuchowski, a nie żaden Waszyngton.

Oczywiście żeglowałbym na statku parowym z maszyną parową mojego wynalazku. Wymyśliłbym też silnik spalinowy, ale niestety nie wiem jak się dokopać do ropy. Nie znam się na tym. Zresztą po co zanieczyszczać środowisko.

Potem ogłosiłbym konkurs na miss świata, a nagrodą byłaby moja ręka. Napisałbym mnóstwo pięknych książek , stworzył system heliocentryczny, przewidział bitwę pod Grunwaldem na 15 lipca 1410 i przyjmował zakłady kto wygra .Kwestię rosyjskoniemiecką rozwiązałbym tak: Wszystkim ruskim dałbym azyl w Niemczech a Niemcom podarował Syberię i tam ich przeniósł.

 by Ruskie mieli problem jak nauczyć się niemieckiego, a Niemcy mieliby dość roboty żeby zrobic porządek na tym zadupiu, a nie wywoływać wojny.

14 lipca 1991 (rocznica zdobycia Bastylii w 1789 r)

Dziś rano rzuciliśmy kotwicę. To brzydka rzecz, wszyscy robią się nerwowi.

17 lipca 1991

W Puerto Bolivar jest na pajpie napis ENERGIA PARA EL MUNDO, czyli ENERGIA DLA ŚWIATA.

Tu są zawsze dwie pewne rzeczy - mnóstwo pelikanów i zawsze wysoka fala. I jak tu zrobić draft survey na takim wielkim statku? Bierze się dwie szklane 4metrowe rury po obu burtach i w rurach woda jest spokojna.

Potem papiery się podpisuje (Stary) i „let go” cumy i springi.


image

Tak się liczy delty h i azymuty po szkole morskiej w Gdyni

17 lipca 1991

Przyszedł telex.S chodzę na dwa miechy. Zobaczymy co zrobić z wakacjami.




image


Dawniej E. Wedel czyli 22 lipca 1991 rocznica Manifestu PKWN (1944)

Więc dwa dni temu wyjechaliśmy z Bolivar ,a wczoraj wydostaliśmy się z tego koryta gorącej zupy zwanego potocznie Morzem Karaibskim. Dziś szerokość równa kulminacji słońca i od dziś kulminuje znowu w azymucie południowym. Jakbym tego nie wyczytał w roczniku to na oko bym nie zauważył.

Przed chwilą Eve, po serdecznym powitaniu podała mi ogromny talerz spagetti. Z Eve zawsze witam się serdecznie, ale przez to dostaję coraz większe porcje

Codziennie mam dla niej jakiś komplement w zanadrzu (zanadrze mam zawsze przy sobie). Eve jest bardzo zadowolona z moich komplementów i rewanżuje mi się jak umie. Będę musial przestać jeść przystawki. Wczoraj zapomniałem o komplemencie trzy razy przychodziła poprawiać serwetki, aż w końcu krzyknąłem:

-Eve, jakie masz śliczne kolczyki!-

-Ach, dałam w Åbenrå tylko 40 koron - powiedziała rumieniąc się skromnie.

30 lipca 1991

No, nareszcie napisałem załodze nadgodziny za lipiec.

31 lipca 1991 Bardzo północny Atlantyk.

Położylem na kanapie moja walizkę i zaczynam do niej wkładać najniepotrzebniejsze rzeczy. Oprócz tego będzie torba z wolnoclową whisky i piwem.

Wieczór. Jestem dla siebie pełen pogardy. Zeżarłem w pentrze 10 naleśników z dżemem . Czuję do siebie obrzydzenie i nie jestem godny, żeby pisać więc zaprzestaję.

Jak już zaprzestałem to postanowiłem wypić ten karton wolnocłowego piwa, co miało być do domu. I tak jestem zerem, to co mi szkodzi.

W mesie mamy portrety królowej Małgorzaty II i jej męża księcia Henryka. Królowa jest dyskretnie odwrócona profilem prawym, żeby nie patrzeć na poddanych zbyt natarczywie, natomiast ksiażę Henryk wręcz przeciwnie,

patrząc na mój apetyt uśmiecha się ironicznie.




image

Trudno, miał rację. Ale przez te ostatnie posiłki będę go i g n o r o w a ł…

Za Azorami na kursie 236 21 Luty 1992

Na „Elsamie” przywitali mnie jakbym wrócił do domu z wakacji. Radooficer Bent wynalazł dla mnie książkę duńska „Polska między socjalizmem a kapitalizmem”, Lotte posprzątała kabinę po poprzedniku. A super Jensen przywitał mnie suchym, męskim, kapitańskim uściskiem dłoni.

Stress świeżego zamustrowania tym razem był nieobecny i zaraz zameldowałem się do pracy w nowym battledressie, który kupiłem w „Army & Navy” w USA.

SuperJenesen nie brał tym razem pilota z Aabenraa do Skagen, bo mamy tylko 12 metrów zanurzenia i przepisy na to pozwalają. (2 piloci do Skagen kosztują 30 tysięcy koron. Jakby mi dali 5 tysiecy też bym nie brał pilotów. Po dwóch dniach i pierwszym alarmie szalupowym zorientowałem się kto jest kto. Załoga fajna. II officer 55 lat maly, łysy o wszystko pyta i to bardzo dobrze.

Ten tłusty pingwing Danty nic mi nie powiedział jak byłem „nowy” i musiałem wszystkiego sam się dowiadywać . Pograłem sobie na akordeonie, który przywiozłem w oddzielnej walizce.

Norweg Roy słuchał mnie z dużym zainteresowaniem i po koncercie powiedział:

-Przecież to bardzo proste, wystarczy w odpowiednim czasie naciskać odpowiednie klawisze.-

Trudno nie przyznać mu racji.

19 lutego 1992 roku w godzinach rannych przyszedł mi do głowy genialny pomysł. Półtora gdzieś roku temu patrząc na upierdliwe mycie okien na mostku gdzie albo trzeba wychodzić na specjalny balkonik, albo są sikawki zamontowane na zewnątrz nad oknami, które sikają gdzie chcą, wymyśliłem specjalne okno, które myje się tylko od wewnątrz, a potem się obraca i zewnętrzmą stronę też myje się od wewątrz i tak obie strony sa wymyte bez wychodzenia z mostku. Samo obrotowe okno to był pryszcz. Najgorsze było uszczelnienie.

Czego to ja nie wymyśłałem!

Zasuwy,systemy dźwigni, zębatki, wpusty, których sam na pewno nie umiałbym zrobić…i nagle 19 lutego 1992 w godzinach rannych przyszedł mi do głowy drogą kolejnych redukcji i uproszczeń genialnie prosty pomysł.

Przyznaję rację temu co powiedział pierwszy „genialnie proste”.

Nie mogę się doczekać kiedy pójde z moim prototypem do urzędu patentowego.

Do stracenia nic nie mam-każdy wynalazca jest bezbronny wobec urzędu patentowego.

Szczerze mówiąc dziwię się,że nikt jeszcze niczego tak prostego nie wymywślił.

Czy można zarobić na myśleniu? Można, ale nie w Polsce i w ogóle nie w Europie.Okno moje może być tez użyte na drapaczach chmur,no właściwie wszędzie.



image



image


29 luty 1992

0045 w pozycji N 13 14 W 70 53 zauważyłem płonący statek.

Jak podeszlismy bliżej okazało się, że z wody wystaje tylko nadbudówka. Na dachu tej nadbudówki stało kilka osób machając rozpaczliwie wokół płonacej puszki z farbą.

Kapitan ogłosil MOB i zaczęlismy podchodzić od naszej „seaside’czyli nawietrznej. Statek był pod balastem, miał 12 m zanurzenia i 60 tysięcy ton wody balastowej. Załoga na prawej nawietrzej burcie przygotowała rzutki i topjole.

Stary podchodził do wraku dead slow ahead - podano rzutkę, a na niej topjolę. Rozbitkowie zamocowali ją na wraku więc maszyna stop.

Niestety silny wiatr koło 8 zaczął nas odsuwać od wraku. W końcu topjola została zerwana. Rozbitkowie wyglądali na bardzo zmęczonych.

Stary wysłał mnie na dół i powiedział, że podejdziemy do nich po naszej „leeside” wiatr będzie nas do nich przyciskał.

Na dole kazałem czterem ludziom przygotować linowe fendry grube na jakieś 40 cm. ale trzymać w rękach tylko przerzucone przez reling.

Stary podszedł bardzo wolno i wkrótce zobaczyliśmy go po lewej burcie.

Podałem im rzutkę i krzyknąłem, żeby zamocowali grubszą topjolę umocowaną do rzutki..

Bałem się kontaktu wraku z naszą burtą, żeby nie uszkodzili. Dwóch rozbitków siedziało i wyglądali źle. Na szczęście wrak oparł się o nasze fendry i moi ludzie przesuwali się z fendrami i wrakiem powoli do rufy.

Kazałem im podać trzy pasy bezpieczeństwa na rzutkach. Innym kazałem wywalić na zewnatrz siatkę, ale starczała tylko do połowy wysokości burty.

Dwóch pierwszych najsłabszych wyciągneliśmy na rzutkach kiedy wrak dotarl do połowy długości statku.

Potem jeszcze dwóch a ostatni wdrapał się po siatce w ostatniej chwili, kiedy wrak mijał naszą rufę. Obszukałem ich czy mają kokainy i kazałem zaprowadzić do sali gimnastycznej i położyć na materacach. Wkrótce straciliśmy wrak z oczu a Stary podał przez radio „pan pan”.


image

God be good to me, thy Sea is so large & my ship so small.





sailorwolf
O mnie sailorwolf

Jestem emerytowanym marynarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości