Ruch Obrony Granic (ROG) to ogólnopolska inicjatywa społeczna powołana bezprawnie przez Roberta Bąkiewicza, której celem jest obrona Polski przed rzekomo masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi. Ponoć chodzi nie tylko o ochronę granic fizycznych, ale również o rzekomą obronę naszej tożsamości narodowej, kultury i wspólnoty społecznej poprzez wywieranie presji na terenie całej Polski.
ROG to głównie młodzi Polacy, którzy ubrani w zielone fartuszki z napisem „Ruch Obrony Granic” przy pomocy policyjnych lizaków bezprawnie zatrzymują pojazdy przejeżdżające przez granicę niemiecko-polską w poszukiwaniu ciemnoskórych uchodźców.
Zastanawiałem się tedy, co tych ludzi przyciąga do bojówek Bąkiewicza? I zamiast teoretyzować, opowiem Państwu pewną tragikomiczną historyjkę z mojego życia, która powinna Państwu wyjaśnić tytuł mojej dzisiejszej notki.
Otóż, w roku 1962 ubiegłego wieku, w ramach studenckiego szkolenia wojskowego wcielono mnie do artylerii przeciwpancernej, gdzie ledwie mówiący po polsku politrucy uczyli nas miłości do Związku Radzieckiego, zaś pułkownik Winek szkolił nas w strzelaniu z armaty, przepraszam haubicy 76 mm.
Przez cztery lata, w każdą środę, o godzinie szóstej rano budziłem sąsiadów waleniem w schody podbitymi ćwiekami wojskowymi buciorami, a na ulicy wbijałem w zdumienie przechodniów na widok długowłosego młodzieńca odzianego w wojskowy mundur, a dokładniej mówiąc, wpadającą na oczy furażerkę i wlokący się po ziemi o kilka numerów za duży szynel z rękawami do połowy ud, gdyż mundury wydawano nam bez przymiarki.
Aż w roku 1964 nadszedł dzień wyjazdu na poligon w prawdziwej jednostce wojskowej w Orzyszu.
Na tych studenckich ćwiczeniach polowych znęcał się nad nami pewien zakompleksiony zwyrodnialec, - do dziś pamiętam kapral o nazwisku Strumidło, który jak tylko zaczynał padać deszcz, wyganiał nas z koszar na okoliczne wrzosowe łany przypominające nasączony wodą materac.
Aż pewnego razu miałem już dość tego upokarzania i odmówiłem rozkazu czołgania się po nasączonych wodą wrzosach, za co sąd polowy skazał mnie na dwa tygodnie aresztu w koszarach.
Regulamin wojskowy mówi, że po powrocie do koszar, skazanego odprowadza do aresztu żołnierz pełniący aktualnie wartę. I tak się złożyło, że na warcie stał akurat nasz kolega Józek (nazwiska nie wymieniam ze zrozumiałych względów}, który był pomiataną przez studentów, po uszy zakompleksioną zakałą naszego roku.
Jak szkoleni wojskowo wiedzą, wartownik pełniący wartę posiada broń maszynową z ostrymi nabojami.
I raptem, Józek z potulnej zakały przemienił się w lwa.
Bo kiedy mu nakazano odprowadzenie mnie do aresztu wymierzył mi w plecy naładowanego kałacha i nieswoim głosem ryknął:
„Aresztant Psierbiewicz! Trzy kroki przede mną, do aresztu naprzód marsz! ”.
Więc odwróciłem się i przez ramię powiedziałem mu stanowczym tonem:
"Józek! Przestań mi mierzyć w plecy, bo ci przypie*dolę! ".
Na, co Józek odpowiedział:
„Niech aresztant nie rozmawia w czasie wykonywania czynności służbowych wartownika! Bo w przeciwnym razie oddam strzał ostrzegawczy! ".
A ja sobie uświadomiłem, że ten idiota jest gotów to zrobić…, - koniec opowieści.
A teraz puenta.
Tak właśnie zachowują się zakompleksieni, niedowartościowani i mało znaczący ludzie, którym nadarza się okazja zdobycia bodaj odrobiny władzy nad innymi ludźmi. Tak. Tak. Bojówki Bąkowicza w znakomitej większości są formowane właśnie z takich zakompleksionych i niekumatych Józków.
Myślę, że ta wojskowa opowieść powinna Państwu wyjaśnić przyczyny, dlaczego niejaki Bąkiewicz z łatwością przyciąga „użytecznych idiotów” wstępujących w szeregi „Ruchu Obrony Granic”.
Na wszelki wypadek informuję, że podług Wielkiego Słownika Języka Polskiego:
"Użyteczny idiota to osoba, która kierując się własnymi poglądami i szlachetnymi intencjami, działa nieświadomie na rzecz czyichś interesów politycznych..." – vide: https://wsjp.pl/haslo/podglad/40953/pozyteczny-idiota .
I to by było na tyle.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka