Przyjaźń pana Antoniego z panem Jarosławem zaczęła się w czasie, kiedy w sensie politycznym byli jeszcze nieurodzeni.
Lecz po katastrofie smoleńskiej pan Jarosław zaczął wielbić pana Antoniego, zaś pan Antoni wielbić się pozwalał, acz bez odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by na miesięcznicach smoleńskich pan Jarosław go politycznie rozbudowywał i zasilał.
A ponieważ obaj się wzajemnie potrzebowali stwarzali pozory, że łączy ich głęboka przyjaźń.
Ale po pewnym czasie pan Antoni zaczął wyrastać na idola twardogłowego elektoratu partii pana Jarosława, co sprawiło, że ich wzajemny stosunek znacznie się ochłodził, gdyż pan Jarosław zrozumiał, że jako polityk w żadnym razie nie powinien być funkcją emocjonalnej temperatury pana Antoniego.
I tak, choć ich gatunki są spokrewnione swego rodzaju eskapizmem i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak nie było między nimi chemii i telepatycznego połączenia. I wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widzę, jak patrzyli na siebie.
Pan Antoni był kimś znającym siebie i wiedzącym, czego chce jegomościem o specyficznej inteligencji znamiennej dla charakterów nieokiełznanych.
Aż nadszedł czas, w którym stworzony do panowania pan Antoni począł wystawiać rożki, gdyż ocenił, że może tego dokonać grając finezyjnie na instrumencie dialektyki bólu i rozkoszy, bo sobie uświadomił, że po długim smoleńskim biczowaniu znacząca część ludu pisowskiego poczuła, że to żałobne biczowanie przestało być dla niej narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy.
Lecz gdy nadszedł moment, że lud pisowski miast wołać Ja-ros-ław Pol-skę zbaw”, zaczął pokrzykiwać Antoni! Antoni!, - pan Jarosław doszedł do, że nietykalny pan Antoni tak się rozbrykał, iż może kiedyś zażądać, by władza była dla niego - a nie on dla władzy.
W tej sytuacji pan Jarosław, bezwzględny egzekutor, - wzorem Nerona, rzucił pana Antoniego na pożarcie Sejmowi.
Można by rzec: dwie dziurki w nosie i skończyło się!
Ja jednak uważam, że to jeszcze nie koniec, - bo nie wiadomo, co pan Antoni wyjmie z rękawa u prokuratora.
I tylko nie mówcie, że jątrzę
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Ostrzeżenie:
Celem zapewnienia higieny dyskusji uprzejmie informuję, że komentarze wulgarne, obraźliwe, zawierające treści noszące znamiona insynuacji i pomówień, a także komentarze niedorzeczne, - będę kasował bez podania przyczyn. Informuję także, iż namolnych maniaków piszących od lat w koło Macieju jedno i to samo, - będę okresowo blokował.
Inne tematy w dziale Polityka