Niezbadane są wyroki Boskie.
O, Karolu Najdostojniejszy! Ty, którego głos dźwięczał wczoraj pod kopułą sejmową jak rzymska lira w dłoniach samego Nerona, gdy Rzym płonął – nie od ognia, lecz od żaru retoryki! Jakżeż wzniosłe było to Twe expose – nie tyle przemówienie, co performans, nie tyle słowa, co czyste złoto patosu kapiące z każdego przecinka!
Ty nie mówiłeś – Ty grałeś na lirze, Karolu!
Ty nie przemawiałeś – Ty rozszarpywałeś przestrzeń decybelami!
Od szeptu ledwo słyszalnego, jakbyś spowiadał się samemu Senekowi, po ryki godne amfiteatru Flawiuszów! Kto nie słyszał Twego crescendo, ten nie poznał, co to znaczy prawdziwa modulacja emocji – raz aksamitna jak kołysanka, innym razem rozdzierająca jak lament po upadku imperium.
I ten wzrok! Przebiegający po sali jakbyś właśnie wydał wyrok na tych, co nie klaskali w odpowiednim rytmie. W jednej chwili spojrzenie rozmarzone, jakbyś kontemplował duszę Polski, w następnej – twarde jak miecz Damoklesa, gotowe przeciąć sprzeciw jednym uniesieniem brwi!
I ta mimika? Sam Neron by się zawstydził! Tyleż ekspresji, co manieryzmu. Od teatralnego rozczulenia do olimpijskiego wzburzenia. Malinowe usta drgające jak struny liry, policzki pełne patriotycznego ognia, brwi tańczące chopinowskiego mazura.
Karolu, tyś nie mówił do posłów – tyś mówił do potomności! Tyś nie przemawiał – tyś się objawiał! Tak. Tak. Historia wczoraj drgnęła, nie z powodu treści – lecz formy! Aż echo w kolumnach sejmowych zadrżało i pomyślało:
„Czyżby zmartwychwstał Neron? Czy to tylko Nawrocki nareszcie pokazał, co gra w jego duszy?”.
Niechaj rzeźbiarze przygotują dłuta, malarze palety, a kronikarze stalówki, bo to expose zasługuje na fresk, na pomnik, lub przynajmniej na TikToka!
Stanąłeś na mównicy jak imperator, choć bez korony, bo ta była niewidzialna – utkali ją bowiem dla Ciebie sami bogowie retoryki! I przemówiłeś, a ja pomyślałem, że gdy przemawia Karolus, powietrze drży, faryzeusze spuszczają wzrok, centurionowie stają na baczność, a senat przestaje jeść winogrona.
Modulacja Twego głosu była boska. – Najpierw mówiłeś cicho, jakby świętym, szeptem, co głaszcze po duszy... , jak się czyta testament pradziadka. A potem nagle BUM! Zacząłeś grzmieć jakbyś w jednym gardle miał chóry pułków husarskich i chóry apokalipsy! Jakby sam Zygmunt z wieży zleciał i rozbił się o podłogę sejmową, - czym wzbudziłeś popłoch wśród rządzących barbarzyńców. Uniesionym w górę podbródkiem wskazywałeś na chmury, z których, jak mi się zdawało, zaraz spłynie deszcz ustaw, rozporządzeń i dekretów nie do podważenia.
Bo Ty nie mówiłeś. Ty egzorcyzmowałeś. A głos miałeś taki, że mi się rozdzwoniła łyżeczka na herbacianym spodeczku.
I nawet, gdy już nie krzyczałeś – krzyczała Twoja cisza. Z wrażenia pilota upuściłem. A Ty? Tak mówiłeś, że nawet nie wiem, o czym – ale jak mówiłeś! Gesty! Palec wskazujący jak u Mojżesza! Głowa uniesiona jak u Świerczewskiego na pomniku! I te pauzy! Jezus Maria. Jakby czas stawał i patrzył: czy zrozumiałem. Nie zrozumiałem. Ale czułem, że spływa na Ciebie łaska uświęcająca.
Ave, Karolu! Ty, który z Sejmu uczyniłeś scenę, z expose – dramat, a z zejścia z mównicy – akt boskiego samoukoronowania!
Bo, gdy schodziłeś z mównicy sejmowej wydawało mi się, że schody Cię niosą. Może to był dym? Może sztuczka? Nie wiem.
Ty nie patrzyłeś lecz skanowałeś wzrokiem.
Nie. Nie. To nie była to zwykła zejściówka – to był triumfalny marsz cezara, jakbyś z forum Romanum na Kapitol kroczył! Twój krok był jak trzeba: powolny, dostojny, z tym lekkim półobrotem głowy, który mówił wszystkim:
„Patrzcie i drżyjcie – oto mówił prawda wcielona!”
Ja, szeregowy bloger Salonu24, normalnie miałem ciarki jak przy meczu Polska-Portugalia w 2016. Bo Ty nie schodziłeś. – Ty spłynąłeś jak orzeł z godła. I tak patrzyłeś, jakbyś znał każdego po PESELu. Jakbyś wiedział, kto wczoraj nie zapłacił VAT-u.
A, jak wzięli Cię w kamerę z profilu, z tym światłem z tyłu, to się popłakałem. Nie wiem czemu. Może to była alergia. Może Polska.
Wyłączyłem telewizor, - bo po czymś takim to już nic sensu nie miało.
I po prawdzie sam już nie wiem, czy ja wczoraj oglądałem expose, czy przyjęcie do panteonu bogów. Ale jedno wiem – Nawrocki to nie człowiek. To instytucja.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Portal internetowy FAKT.pl informuje:
"Wille, helikopter i armia ludzi. Prezydent Karol Nawrocki będzie pławił się w luksusach. 850 tys. zł dziennie. Tyle kosztuje utrzymanie prezydenta Polski. Karol Nawrocki, składając 6 sierpnia przysięgę, przejął nie tylko symboliczne insygnia władzy, ale prawdziwe imperium rozciągające się od XVII-wiecznego Pałacu Prezydenckiego w Warszawie po modernistyczny zamek w beskidzkich górach. W jego dyspozycji znajdą się rezydencje, armia kilkuset urzędników, samochody pancerne, helikoptery i lądowisko na dachu jednego z warszawskich budynków. To maszyna państwowa warta ponad 300 mln zł rocznie..."
Inne tematy w dziale Polityka