To, co aktualnie wyprawiają ludzie prezydenta Nawrockiego jest działalnością wywrotową i sprzeczną z polską racją stanu
Polska dyplomacja od lat była widowiskiem, ale odkąd na scenę weszli Karol Nawrocki vel Batyr i Radosław Sikorski vel Radek, mamy pełny repertuar rozrywkowy – od farsy po groteskę.
Karol Nawrocki – bokser w garniturze. To taki „Święty z Instagrama” – raz u papieża z oczami wpatrzonymi w niebiosa, raz u Trumpa z miną „best friend forever”, a raz u Meloni z pozą Cezara, co to rządzi światem. W rzeczywistości bliżej mu do Reksia z kreskówki, który merda ogonem na każde zawołanie silniejszego. Zdjęcie z Trumpem to dla niego niczym pas mistrza świata – tylko, że pas plastikowy, kupiony na bazarze. Trump rzuca standardowe „great friend of Poland” i Karol topnieje jak gimnazjalistka przed koncertem idola. Już widzi siebie w Białym Domu, już prawie ociera się o historię. Gdy przemawia, przypomina bohatera filmu Barei, który pomylił mikrofon z gruszką treningową. Wystarczy na niego popatrzeć – twarz mówi: „myślę, właśnie myślę”, i rzeczywiście myśli, ale każdy to widzi, jakby nad głową zapalała mu się żarówka z napisem „Uwaga, proces myślowy!”. Gdy wygłaszał swoje expose, walił pięścią w mównicę i tak wrzeszczał, jakby zamierzał znokautować przeciwników samą siłą głosu. Treści w tym było tyle, co w rozgrzewce na ringu: dużo potu, mało planu. Obłuda leje się z niego szerokim strumieniem – raz święty pielgrzym w Watykanie, raz twardy „macho” u Trumpa, a zawsze ten sam plastikowy gladiator, który na zdjęciu wygląda, jakby właśnie przegryzł cytrynę.
Trump potraktował Karola jak statystę, co przynosi kawę, lecz Karol wrócił do kraju z miną człowieka, który właśnie podpisał traktat wersalski. Spotkanie z Trumpem miało być chwilą chwały. Karol witał go z miną ucznia, który wierzy, że mistrz go adoptuje. Trump powiedział standardowe „Polska great friend” i odwrócił się w stronę kamer, ale Karol już widział siebie jako „ulubionego Europejczyka Donalda”. Publiczność na to patrzyła i kiwała głowami – jeden, że prezydent dostał laurkę, inni – że znów uwierzył w bajkę.
Papież pobłogosławił go z łagodnością, a Karol już widział siebie jako świętego patrona Instagrama. W Watykanie Karol zamienił się w wzorowego ministranta. Skromny, cichy, pokorny, prawie aureola mu nad głową jaśniała. Szkopuł w tym, że każdy czuł, iż kalkuluje: zdjęcie z Ojcem Świętym przyda się przecież w kampanii.
Meloni wysłuchała go cierpliwie, a Karol od razu zobaczył w tym „nową oś Rzym–Warszawa”. Giorgia Meloni przyjęła go z typową włoską gracją. On patrzył na nią jak na Cezara w spódnicy i próbował rozmawiać tonem władcy, ale zamiast dyplomacji wyszło coś między przemówieniem klubowego boksera a toastem na weselu. Włoscy dziennikarze zapisali w notatnikach: „Miły chłop, ale drewniany jak krucyfiks z Cepelii”.
A Radek? Radek rechocze, dogryza, wbija szpile, a czasem strzela sobie sam w stopę.
Zaś w tle majaczy cichociemny Zbigniew Bogucki – politologiczny ministrant, który wygląda jak aktor drugoplanowy z filmu Zanussiego, a zachowuje się jak podwórkowy donosiciel. To taki „Dyzma do wynajęcia” i kelner od brudnej roboty. To jego rękami prezydencka kancelaria robi Sikorskiemu wszystkie małe świństwa i na zlecenie Karola, blokuje Radka, puszcza fałszywe przecieki, a przy tym z miną aniołka mówi: „dla dobra państwa”. W rzeczywistości chodzi o jedno: żeby bokser wyglądał jak święty, a huzar jak błazen. Karol używa Boguckiego jak kuchennego noża: tępy, ale zawsze pod ręką. Bogucki – u Fredry byłby śliskim służącym, co to wynosi węgiel z piwnicy. U Barei – urzędasem, co blokuje wyjazdy, bo „brakuje pieczątki”. U Mrożka – postacią tragikomiczną, która szepcze: „Dla dobra państwa”, a w rękach ma brudny nóż do smarowania chleba.
Kontrast jest oczywisty:
• Karol – „Święty z Instagrama”, w praktyce bokser z aureolą obłudy świętoszka, którego intelekt przypomina kafar: prosty, ciężki i jednofunkcyjny.
• Radek – „Don Kichot z Twittera”.
I tak duet „Bokser i Huzar” biega po politycznej scenie, szermuje słowem i cepem, a Polska? Polska siedzi na widowni jak w cyrku. Jedni biją brawo, bo bilety już kupili, inni kręcą głową, bo marzyli o teatrze, a dostali kabaret w stylu „Sami swoi”.
Ktoś powie: prezydent i minister spraw zagranicznych to poważne funkcje. Owszem – na papierze. W praktyce mamy duet, który bardziej pasuje do kabaretu niż do dyplomacji i polityki światowej.
Bilans: Karol – bokser z aureolą obłudy, Radek – huzar z ciętym językiem.
Jeden udaje Napoleona, choć wygląda jak spocony sparingpartner historii. Drugi odgrywa lorda z Cambridge.
---------
A teraz już na poważnie. To, co aktualnie wyprawia Prezydent i ludzie z jego Kancelarii po prostu nie mieści się w głowie. Mam na myśli składane przez ludzi prezydenta Nawrockiego haniebne donosy na polski rząd. Składane w kraju, a także za granicą. To są działania wywrotowe i sprzeczne z polską racją stanu. O roli obleśnego Bielana nawet nie wspominam, bo się wstydzę.
W tej kompromitującej i osłabiającej Polskę sytuacji - protesty ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego przeciw temu bezprawiu są w pełni uzasadnione, nawet jeśli w emocjach zdarza mu się kilka twardych słów powiedzieć.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Najtrafniejszy komentarz:
@niekompetencja [6 września 2025, 20:06]
Zły ten, który własne gniazdo kala, ale jeszcze gorszy ten, kto innym kalać je pozwala. To jest istota dramatu, jakim była podroż Pierwszego do USA. To Pierwszy pozwolił niejakiemu Bielanowi kalać Polskę na obcej ziemi, tym samym obnażył swą sromotę. . Zastanawiałem się jak wyglądali targowiczanie. Od dziś będą mieli twarz Bielana, dla ktòrego Polska nie jest jego gniazdem.
P. Trump potraktował spotkanie jako możliwość zarobienia na handlu z Polską pociągów pieniędzy. P. Nawrocki mówił o wspólnych wartościach i zobowiązał się do przeznaczenia na wojsko 5% wydatków budżetu państwa polskiego (?). To co ich łączy naprawdę? A p. Radka. Na pewno nie woła ratowania najsłabszych - tych w Polsce i tych w Palestynie. D. Trump woli spotykać się z miliarderami, niż bezdomnymi Amerykanami.
W mediach ważne jest jakie informacje dominują, ale także to co jest przemilczane. Interesującym jest, że gdy mowa o wizycie p. Nawrockiego w Białym Domu i rozmowach tam prowadzonych cichosza o ustawie 447. Nie można wykluczyć, że p. Trump zgodzi się na zbudowanie w Polsce (przez Polakow) fortu Trump (z niewielką amerykańską załogą), pod warunkiem "zwrotu Żydom przez Polakow majątku pożydowskiego".
Inne tematy w dziale Polityka