echo24 echo24
3006
BLOG

A jajogłowi pisowcy mówili, że Terlecki to moja obsesja

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 74


Jak podaje portal „INTERIA Faktyvide: http://fakty.interia.pl/polska/news-terlecki-gowin-przedstawia-projekt-ustawy-ktorego-nie-zna-an,nId,2442115#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox , dziś przemówieniem min. Gowina rozpoczął się w Krakowie „Narodowy Kongres Nauki”, na którym minister Gowin prezentuje projekt nowej ustawy reformującej uczelnie i naukę, tzw. Ustawę 2.0.. (…) O to, czy zna ten projekt marszałek był pytany we wtorek w radiowej Trójce. "To ciekawe, znam tylko z opowieści paru znajomych, co tam może w środku być. Nie znam" - odparł wicemarszałek (…) Według niego są to pomysły "dziwne". "Wątpię, żebyśmy się na nie zgodzili" – podkreślił marszałek Terlecki. Też mnie dziwi, dlaczego przedstawia projekt, którego nie zna rząd ani klub parlamentarny, który ma go uchwalić”, koniec cytatu.

Więc, jako bloger, któremu wolno powiedzieć więcej niż politykowi ugrupowania, któremu sprzyja mówię otwarcie, że wcale się nie dziwię, iż stosunkowo młody minister Gowin nie widział potrzeby przedwczesnego informowania o swoich planach pana Marszałka.

Dlaczego?

Bo profesor Ryszard Terlecki reprezentuje niereformowalne pokolenie akademickich hamulcowych jajogłowych opisane przeze mnie przed laty w eseju pt. „Jak dzieci we mgle” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/466594,jak-dzieci-we-mgle, którego fragmenty jeszcze raz powtórzę przy okazji „Narodowego Kongresu Nauki”, traktując to przypomnienie, jako mój głos w dyskusji w tym nad wyraz ważnym zgromadzeniu akademickim:

Jeśli tylko są środki finansowe, zapóźnienia natury technologiczno gospodarczej można nadrobić w ciągu jednej dekady. Znacznie gorzej natomiast przedstawia się sprawa „przestawiania się” na tak zwane „nowoczesne myślenie”, gdyż zmiany ludzkiej mentalności mają ogromną bezwładność, a co więcej, tempo tych zmian zależy od wieku generacji takim zmianom poddawanych. Opierając się na własnych obserwacjach środowiska akademickiego, w którym przepracowałem prawie czterdzieści lat jestem skłonny zaryzykować tezę, że obecne pokolenie „60 Plus” jest już mentalnie niereformowalne, bądź reformowalne w stopniu poważnie ograniczonym. Bowiem ludzie tej kategorii wiekowej nie są już w stanie dostosować do nienotowanego dotąd przyśpieszenia rozwoju cywilizacji, jakie nastąpiło w ostatnich dwudziestu latach i wciąż następuje. Wiek XXI staje się wiekiem elektroniki, komputeryzacji i telekomunikacji, a także ekspansji coraz bardziej doskonałych technik generowania, gromadzenia, przekształcania i udostępniania informacji, a zjawisko, jakim jest Internet nie ma precedensu w historii cywilizacji. I jak pisze profesor Akademii Górniczo Hutniczej Ryszard Tadeusiewicz w swojej książce pt. „Społeczność Internetu”, „nieomal z dnia na dzień pojawiła się w naszym życiu wszechobecna sieć informacyjna, obejmująca swym zasięgiem dosłownie cały świat, wnikająca do wszystkich przedsiębiorstw i instytucji, do szkół i uczelni...”.

Te nowe warunki pociągają za sobą konieczność zmiany mentalności i przestawienia się na idące z duchem czasu nowoczesne myślenie, kompatybilne z tempem i specyfiką dokonujących się zmian. Niestety, znakomita większość ukształtowanych w czasach przed-internetowych reprezentantów pokolenia „60 Plus”, nie mogąc bądź nie chcąc nadążyć za rozwojem współczesnego świata „poddało się”. A najlepszym tego przykładem mogą być akademicy starszej generacji. W efekcie, nad tym, co młodzi ludzie załatwiają kilkunastoma kliknięciami, starsi ślęczą całymi dniami, najczęściej na darmo, gdyż wstydzą się spytać młodszych jak rozwiązać problem. Gorzej, większość akademików starszej generacji nie rozumie potrzeby jeżdżenia po świecie celem podnoszenia kwalifikacji, gdyż tkwią w świętym przekonaniu, że wszystko już wiedzą. A co jeszcze gorsze, nie rozumiejąc takiej konieczności, nie tylko nie „wypychają” w świat swoich uczniów, lecz nierzadko im to utrudniają bojąc się konkurencji.  

Wiem, że zaraz spadną na mnie gromy, ale ktoś to musi w końcu powiedzieć. Otóż prawda jest taka, że znakomita większość polskich profesorów starszej generacji, od dziesiątków lat niewychylających nosa poza progi swoich gabinetów naukowych nie zdaje sobie sprawy, że się kompletnie oderwała od otaczającego ich świata, że często szacowni profesorowie nie mają bladego pojęcia, na jakim poziomie „robi się” obecnie światową naukę i jakich narzędzi do tego używa. Że wielu naszych uczonych nie zdaje sobie sprawy, iż jako w ich mniemaniu wysokiej klasy specjaliści od czegoś tam, w realiach doby Internetu są nieporadni, jak dzieci we mgle. Niestety stare nawyki, które są drugą naturą człowieka, jeśli w ogóle można, bardzo trudno zreformować. A nasi akademicy starszej generacji codziennie, od lat chodzą, lub jeżdżą na uczelnię tą samą trasą, a w pracy, w tym samym od niepamiętnych czasów rytmie, każdy ich dzień jest niezmiennie taki sam – natomiast świat bezlitośnie ucieka do przodu. Bo nie rzadko, Sic! jedynym, co ich absorbuje naprawdę to spotkania towarzyskie przy okazji niepoliczonych nigdy obron prac magisterskich, doktorskich i habilitacyjnych, a także rytualnych imienin, urodzin i jubileuszy, gdzie można coś przekąsić i miło pogadać. I choć w to trudno uwierzyć, takich imprez zdarza się często na uczelniach więcej niż dni w kalendarzu, a znam rekordzistów, którzy przy okazji popularnych imienin potrafią takich jubli obskoczyć kilkanaście dziennie. A nauka? Nie ucieknie przecież. Słowem, życie lżejsze od snu, więc po to zmieniać?

Innym zagadnieniem jest paniczny lęk akademickich oldbojów czujących na karku oddech młodych wilków. W efekcie gros „uczonych trzeciego wieku”, miast najzdolniejszymi ludźmi, otacza się miernotami, a ci błyskotliwi są usuwani na margines. Jaki jest poziom nauki polskiej każdy widzi – koniec czwartej setki w europejskich sondażach. A dlaczego? Między innymi, dlatego, że dożywotni profesorowie polskich uczelni nie podlegają praktycznie żadnej kontroli, bądź weryfikacji, choć zdarzają się przypadki, że przychodzą na uczelnię li tylko po to, żeby sobie porozmawiać przez telefon za darmo. Gorzej, jakże często obserwowałem, jak ludzie zajmujący się nauką wykonywali przez całe lata gigantycznie mrówczą pracę kompletnie na darmo, gdyż nikt się nie odważył im tego powiedzieć, a im zbrakło wyobraźni by spostrzec, że to, co robią jest pozbawione sensu, a efekt ich pracy nikomu się na nic nie przyda. Widziałem, jak się męczą, grzęznąc w coraz mniej istotnych szczegółach uznając, jakże błędnie to, co robią, za zgłębianie wiedzy. Jeszcze gorzej, w to brnięcie do nikąd, wciągali i nadal wciągają swoich uczniów, którzy po czasie stają się podobnymi im „ślepcami”.

Kolejnym zagadnieniem jest problem zarządzania uczelnią, wydziałem, katedrą bądź zakładem. Niestety, kierownicze stanowiska wszystkich szczebli struktury uczelnianej są nadal w dziewięćdziesięciu procentach obsadzone przez kompletnie pozbawionych zdolności menadżerskich profesorów starszego pokolenia, którzy, co najgorsze, za Boga nie chcą ustąpić miejsca młodym. Pamiętam, jak kiedyś chciałem wdrożyć pewien nowatorski projekt i napotkałem na mur tak zwanej „spychologii”, która moim zdaniem jest jednym z podstawowych hamulców rozwoju polskich uczelni i nie tylko uczelni zresztą. Bowiem gdy zgłosiłem swą inicjatywę jednemu z prorektorów, ten chcąc się wyłgać od odpowiedzialności za podjęcie stosownej decyzji odesłał mnie do dziekana. Z kolei strachliwie zachowawczy dziekan poprosił mnie bym zasięgnął opinii kierowników poszczególnych zakładów, dla których, nie uwierzycie, znacznie ważniejszymi od mojej inicjatywy były sprawy związane z tym, że ktoś im chce zabrać część korytarza, bądź nie oddał im rzutnika do slajdów. Tak, tak. Takimi problemami żyje starsza generacja pracowników naukowych na polskich uczelniach. Bo wcale nie rzadko obrady uczelnianych senatów przypominają plemienne rady starców, zaś rady wydziału podobne są modnym obecnie „babskim party”, na których uczestniczki mówią wszystkie na raz nie słuchając się nawzajem (…).  

Nasuwa się, więc logiczny wniosek, że polskimi uczelniami powinni zacząć zarządzać ludzie młodzi, których kompletnie nie obchodzi walka polityczna. Po pierwsze, dlatego, że z racji wieku młodzi nie są skażeni strusiowato nielotnym myśleniem odziedziczonym po komunie, po drugie, że dojrzewali już w dobie Internetu, który mają we krwi i po trzecie, że w przeciwieństwie do tchórzliwie zachowawczych postaw pokolenia starej generacji, cechują się świeżym spojrzeniem na naukę, chęcią podejmowania odważnych decyzji i rozmachem umożliwiającym im swobodne poruszanie się w cyberprzestrzeni XXI wieku (…) I co najważniejsze, stać ich na samodzielność, gdyż w przeciwieństwie do skażonego komuną starszego pokolenia potrafią myśleć niezależnie!  Tylko tacy naukowcy w przyszłości potrafią pokazać Polsce i Światu, że można raz na zawsze skończyć ze starym myśleniem i anachronicznym modelem uczelni rządzonej przez piszących na komputerze jednym palcem, skostniałych mentalnie, nieczujących bluesa zgredów…”, koniec cytatu.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Czytaj także:

Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/575693,ministra-kolarska-bobinska-karci-jagiellonskich-jajoglowych

Kraj rad” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/730720,kraj-rad



 


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka