Rok 1986. Bal trzydziestolecia Piwnicy pod Baranami. Fedor z Janem Nowickim i ich adoratorki. Fot. Krzysztof Pasierbiewicz
Rok 1986. Bal trzydziestolecia Piwnicy pod Baranami. Fedor z Janem Nowickim i ich adoratorki. Fot. Krzysztof Pasierbiewicz
echo24 echo24
4001
BLOG

Ludzie! Opamiętajcie się! Jesteśmy na Boga państwem katolickim!

echo24 echo24 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 205

Motto muzyczne:  https://www.youtube.com/watch?v=pyewz3w3pnA 

Portal internetowy Salon24 news – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/994673,fedorowicz-grozil-senatorom-platformy-on-sam-zaprzecza informuje:

Fedorowicz groził senatorom Platformy? On sam zaprzecza. Jestem ostatni do grożenia komukolwiek, intencją moich słów było to, że osoba, która zdradza wyborców będzie miała poważne zmartwienie przez całe życie, albo będzie to miało wpływ na jej życie i życie trzech pokoleń - powiedział senator PO Jerzy Fedorowicz. Fedorowicz pytany był w piątek przez dziennikarzy, czy ktoś z senatorów opozycji może przejść na stronę PiS, aby zapewnić temu klubowi większość. „Człowiek, który w tym momencie, w którym taka ważna rzecz się stała w polskiej polityce, nagle zmieni front i odejdzie od ludzi, którzy na niego głosowali, będzie obłożony anatemą do trzech pokoleń, to jest pewne. Jeżeli ktoś ma odwagę taką, żeby zaryzykować swoje życie, swoich dzieci i wnuków, to proszę bardzo. Ja takiego człowieka wśród ludzi wybranych przeciwko dzisiejszej władzy nie znam” - odpowiedział senator. Do tej wypowiedzi negatywnie odniosło się kilku polityków obozu rządzącego m.in. wicepremier, minister kultury Piotr Gliński, który napisał na Twitterze, że „nie ma zgody na szantaż dziećmi”. Z kolei zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel, ocenił, że słowa senatora PO są „niedopuszczalne w dyskursie politycznym”. Na uwagę, iż niektórzy odebrali to, jako groźbę lub zastraszenie, Fedorowicz odpowiedział, że nie taka była jego intencja. – Przecież mój życiorys to jest walka z groźbami, z przestępczością. W ogóle takich intencji w sobie nie noszę – zadeklarował senator. – Ja tylko uważam, że zmartwienia te prawdziwe psychiczne i moralne będą towarzyszyć takiej osobie przez całe życie – dodał…

Mój komentarz:

Słowem jedni mówią, że Fedorowicz to zaprzaniec i zdrajca, drudzy zaś, że szczery i uczciwy facet.

W tej sytuacji, nie wnikając, kto ma rację i nie broniąc, bądź wspierając Fedorowicza, - pragnę Państwu uświadomić, iż politycy doprowadzili już do tego, że staliśmy się narodem "obłąkanym", zaś Polska zmieniła się w jeden wielki dom wariatów, którego pacjenci wchodzą w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura.

Więc, żeby jednych i drugich skłonić do opamiętania, coś teraz Państwu opowiem.

W dniu 13 kwietnia 2013, w trzecią rocznicę tragedii smoleńskiej, W Archikatedrze Wawelskiej została odprawiona Msza Święta w intencji śp. Pary Prezydenckiej – Marii i Lecha Kaczyńskich oraz Wszystkich Ofiar Tragedii Smoleńskiej. Gdy wszedłem do kościoła, katedra była już wypełniona tłumem wiernych. Szukając jakiegoś ustronnego kąta zoczyłem zacienioną niszę. Przycupnąłem w niej i ku mojemu zdumieniu zoczyłem, że obok mnie stoi mój dawny kumpel z kortów tenisowych, urokliwych potańcówek w Krakowskiej Szkole Teatralnej i trwających zawsze do białego rana „piwnicznych” spektakli – obecnie poseł Platformy Obywatelskiej Jerzy Fedorowicz, nazywany w Krakowie „Fedorem”.

W pierwszej chwili pomyślałem: „ki diabeł, a cóż on tu robi?”. Lecz w tym samym momencie się zmitygowałem, gdyż sobie uświadomiłem ze wstydem, że ani ja, ani ludzie tzw. „obozu patriotycznego” nie mamy przecież wyłączności na udział w rzeczonej uroczystości. Przez głowę przelatywały mi myśli: „a może uznał, że Lech Kaczyński był również jego prezydentem?”, „a może w tej tragicznej katastrofie zginął ktoś, kogo lubił?”; „a może przyszedł po prostu z własnej woli, by uczcić pamięć Ofiar Tragedii Smoleńskiej?”. Staliśmy obok siebie, klęczeli w czasie podniesienia, a gdy z ołtarza dobiegło wezwanie: „przekażcie sobie znak pokoju”, uścisnęliśmy sobie dłonie patrząc w oczy, mimo, że poróżniły nas poglądy polityczne. Ale pozostaliśmy i pozostaniemy na zawsze kumplami, których do końca naszych dni będzie łączyło wspomnienie szczęsnego czasu wspólnie spędzonej młodości, - szczęśliwych chwilą i niebojących się jutra "pięknych dwudziestoletnich.

Wracając do domu rozmyślałem o kazaniu proboszcza wawelskiego sanktuarium, który mówił, że dla katolików najważniejsza jest miłość bliźniego. Że w dążeniu do poznania prawdy, nawet najbardziej gorzkiej, katolik powinien wybaczać również tym, którzy tę prawdę skrywają, albo im tak nakazano. Że tylko taka postawa stwarza szansę, żeby ta prawda wyszła kiedykolwiek na jaw.

I wtedy sobie pomyślałem, że być może to nie był przypadek, żeśmy się właśnie w tym dniu spotkali z „Fedorem” na Wawelu..., koniec opowieści.

W nadziei na Państwa głęboką refleksję pozdrawiam serdecznie wszystkich bez wyjątku Gości mojego blogu,

Krzysztof Pasierbewicz (em. nauczyciel akademicki i niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Źródło oryginalne: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/499823,krotki-tekst-o-wybaczaniu

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo