Wszyscy, którzy obecnie zwiedzają Obwód Kaliningradzki i jego stolicę mogą zauważyć bardzo ciekawy eksperyment, jaki przeprowadzają obecni gospodarze regionu. Z jednej strony próbują sięgać do kulturalnych korzeni tej ziemi, którą przez wiele wieków tworzyli Niemcy a jednocześnie otworzyć ją na kulturę obecnych mieszkańców przybyłych z tzw. Wielkiej Rosji. I jak to bywa w takich przypadkach najdobitniej tę walkę widać w sferze religijnej.
Przed 1945 rokiem każda wioska w ówczesnych Prusach Wschodnich miała kościół, oczywiście protestancki. To wyznanie na tym terenie było dominujące. Dla nowych gospodarzy przybyłych z ZSRR, państwa programowo ateistycznego, świątynie były zupełnie nieprzydatne, więc wolniej lub szybciej popadały w ruinę. Sytuacja zmieniła się po upadku Związku Radzieckiego i nastaniu rzeczywistej wolności religijnej. Kościół prawosławny czuł się w obowiązku objąć opieką duszpasterską obywateli rosyjskich, którzy pragnęli wrócić do wiary ojców. W przeciwieństwie jednak do Wielkiej Rosji (tak mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego nazywają pozostałą część Rosji) w obwodzie kaliningradzkim Kościół prawosławny nie mógł nawiązać do żadnej tradycji. Tu prawosławia nigdy nie było. Nie było ruin cerkwi, nie było nawet miejsc po dawnych cerkwiach. Było natomiast mnóstwo lepiej lub gorzej zachowanych kościołów protestanckich. Architektura, wystrój, wreszcie duch kościołów protestanckich jest równie odległy od architektury, wystroju i ducha cerkwi prawosławnej jak duchowość tych dwóch wielkich wyznań chrześcijańskich.
Dla podkreślenia odrębności świątyń protestanckich od prawosławnych, chyba na potrzeby właśnie obwodu kaliningradzkiego wymyślono w języku rosyjskim określenie „kircha”. Słowo zapożyczone ewidentnie z języka niemieckiego odnosiło się wyłącznie dla określenia świątyń protestanckich o pejoratywnym zabarwieniu: Kircha to może i świątynia, ale na pewno nie aż taka jak cerkiew - świątynia prawosławna.
Chcąc jednak w miarę szybko zorganizować duszpasterstwo prawosławne w Obwodzie trzeba było adoptować istniejące w dobrym stanie „kirchy” poprotestanckie. W Cherniachowsku, powiatowym miasteczko na południu Obwodu zachowano czysty zewnętrzny wygląd kościoła adoptując wnętrze na potrzeby cerkwi. Ktoś, kto po raz pierwszy wchodzi do takiej cerkwi może doznać tych samych uczuć co Alicja z Krainy Czarów przechodząca przez lustro lub z dzieci z Narni przez szafę – przekraczając próg świątyni przechodzi się do innego świata. Trzeba przyznać, że świata cudownego. Wystrój cerkwi wtłoczony w trójnawowy neogotycki kościół jednocześnie razi, ale też i może zachwycić.
W Gusiewie, innym powiatowym miasteczku tuż przy przejściu granicznym z Polską w okolicach Gołdapi, prawosławni zwierzchnicy nie tylko zaadaptowali wnętrze kirchy na potrzeby cerkwi, ale też zdecydowano się na przebudowę zewnętrznej bryły świątyni. Jeszcze rusztowania stoją, więc trudno określić jak dobudowana wieża z kopułą do typowego protestanckiego kościoła będzie wyglądać, ale chyba nie do końca pomysł się udał, ponieważ budowa się wlecze już kilka lat a miejscowe władze zdecydowały się na budowę nowej cerkwi od podstaw w centrum miasta.
Wzór idzie chyba z góry, ponieważ w samym centrum Kaliningradu, na Placu Zwycięstwa, powstał duży kompleks prawosławny z olbrzymią cerkwią, wzorowaną na soborze katedralnym św. Zbawiciela z Moskwy. Już teraz z wielu punktów miasta widać złociste kopuły cerkwi wyraźnie dające do zrozumienia przybyszom, kto tu teraz jest gospodarzem tego miasta.
Kirchy protestanckie i katolickie są. I to nawet nie mają się źle. Była katedra luterańska, przy której znajduje się mauzoleum Immanuela Kanta została odbudowana po 1992 roku i obecnie jest siedzibą filharmonii. Podzieliła los kościoła katolickiego Świętej Rodziny, który był odbudowany jeszcze w latach 70-tych od razu z myślą o sali koncertowej.
Katolicy od chwili upadku Związku Radzieckiego podejmowali intensywne starania o zwrot kościoła i przywrócenia w nim kultu. Wszystkie wysiłki spełzły na niczym. Obecnie msze św. są odprawiane małej „barakowej” kaplicy kilka przecznic dalej. Pewna nadzieja na zwrot błysnęła, gdy zmieniało się prawo o kulcie religijnym w Rosji i zwrocie majątku kościelnego. I rzeczywiście świątynia wróciła do duchownych właścicieli, tyle że… prawosławnych. Ten fakt tym bardziej boli środowiska katolickie, ponieważ świątynia prawdopodobnie nie zostanie resakralizowana, pozostanie dalej salą koncertową a dochody z wynajmu będzie czerpał Kościół prawosławny.
Przykład kościoła św. Rodziny w Kaliningradzie chyba najlepiej ukazuje sytuację katolików. Niestety, w tworzeniu nowej rzeczywistości Obwodu Kaliningradzkiego, akcentującej protestancką przeszłość i prawosławną przyszłość trudno się odnaleźć Kościołowi katolickiemu. Chociaż obecni mieszkańcy regionu to nie tylko Rosjanie o korzeniach prawosławnych, ale też katoliccy Litwini, Polacy a nawet Niemcy, to jednak Kościół katolicki jest marginalizowany. Pozostają im ośrodki na obrzeżach miasta jak w Kaliningradzie czy dawne kaplice cmentarne jak w Gusiewie.
Niestety i tu swoje piętno odciska teoria prawosławnego terenu kanonicznego, według którego cały obszar Rosji podlega pod autokefaliczny Kościół prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego i inne wyznania są tu niezbyt mile widziane. O doniosłości obwodu kaliningradzkiego dla Patriarchatu Moskiewskiego świadczy również i ten fakt, że obecny Patriarcha Wszechrusi Cyryl, wcale nie zrezygnował z tytułu metropolity kaliningradzkiego i smoleńskiego. Dzięki temu prawosławie może się cieszyć dużym poparciem władz cywilnych. To wszystko powoduje, że jak za czasów ZSRR obwód kaliningradzki był zamkniętym terenem wojskowym, tak teraz znów staje się zamkniętym obwodem dla różnorodności religijnej.
Prezes fundacji misyjnej. Staram się mieć swoje własne spojrzenie na misje
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości