Minister Radosław Sikorski zaapelował do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by wykazał się większą sumiennością w podpisywaniu ważnych dokumentów związanych z pracą MSZ, albowiem - wedle MSZ - brakuje już ok. stu podpisów związanych z nominacjami ambasadorskimi.
W odpowiedzi minister Piotr Kownacki powiedział publicznie, że Prezydent nie jest dodatkiem do długopisu i że resort spraw zagranicznych odszedł od dobrej praktyki konsultowania z Kancelarią Prezydenta każdej nominacji ambasadorskiej. Poza tym Piotr Kownacki z przekąsem zwrócił się Radosława Sikorskiego, by ten wskazał owe brakujące sto podpisów.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, albowiem MSZ przekazało mediom informację, z której wynika, że rzeczywiście brakuje blisko stu podpisów głowy państwa na kluczowych dokumentach związanych z funkcjonowaniem różnych ambasad. Trzeba tutaj zwrócić uwagę na fakt, że z każdym stanowiskiem ambasadorskim wiążę się pięć dokumentów. Dwa związane są z odwołaniem, a trzy z powołaniem na stanowisko ambasadora.
W ten prosty sposób resort spraw zagranicznych ograł wizerunkowo Kancelarię Prezydenta. Dla większości czytających tę informację będzie jasne, że Piotr Kownacki nie wie, co mówi. Liczby to przecież liczby, a ich dodawanie jest czynnością elementarną.
Nie rozumiem Kancelarii Prezydenta RP. Czyżby po tylu doświadczeniach ciągle potrzebowała nauczki w walce z socjotechniką wizerunkową Rządu RP? Czy minister Kownacki jest tak słabym graczem, że nie potrafi czytać między wierszami?
Inne tematy w dziale Polityka