Sekretarz generalny ONZ powołał 26 naukowców z całego świata w skład Rady Naukowej.
Możnaby się spodziewać, że jeśli naukowcy doradzają tej światowej organizacji, są oni grupą reprezentatywną dla społeczności naukowców. Nic z tych rzeczy. Rzut oka na listę wystarczy, nawet nie trzeba się specjalnie przyglądać, aby stwierdzić, według jakiego klucza wybierano członków.
- Dokładnie połowa wybranych to kobiety. No cóż, polityczna poprawność... ale nie ma jednak to nic wspólnego z rzeczywistym składem społeczności naukowców, który jest całkiem inny, bliżej mu do 1/6 , niż do 50:50.
- Rozkład narodowościowy wśród członków Rady (po 1-2 z poszczególnych krajów) jest ekstremalnie różny od rzeczywistego rozkładu miejsc w świecie, w których nauka się rozwija. Wybrani naukowcy pochodzą z następujących krajów (według kolejności podanej w komunikacie): RPA, USA, Barbados, Filipiny, Australia, Oman, Etiopia, Rosja, Włochy, Chiny, Niemcy, Bułgaria, Argentyna, Węgry, Japonia, Korea, Brazylia, Indie, USA, Arabia Saudyjska, Nigeria, Francja, Kenia, Izrael, Malezja, Egipt. Taki rozkład może odzwierciedlać liczbę głosów, jaką dysponują powyższe kraje w ONZ, ale jako zbiór przedstawicieli światowej nauki, jest on po prostu głupi.
USA będą miały dwie osoby w Radzie; jedna z nich jest kobietą, a druga jest pochodzenia azjatyckiego (hinduskiego). Rzeczywistemu potencjałowi i poziomowi zaawansowania nauki amerykańskiej bliżej do 1/2 niż do 1/13.
Izrael ma jednego przedstawiciela w Radzie - laureata Nagrody Nobla. Jednak wkładowi Izraela do światowej nauki jest znacznie bliżej 1/4 niż 1/26.
Podobnie można analizować rozkład Rady w przeciwnym kierunku. Na przykład, Nigeria, Kenia, Etiopia i Barbados mają po reprezentancie w Radzie. Ale rzeczywisty wkład każdego z tych krajów do nauki jest znacznie mniejszy niż 1/100 (i prawdopodobnie mniejszy niż 1/10000), czyli znacznie mniej niż 1/26.
Dokonany wybór dziedzin nauki wskazuje na silny "przechył" wybierających. Ok. połowa wybranych naukowców jest zaangażowana w różnego rodzaju badania środowiskowe, ekologiczne, klimatyczne, "zrównoważony coś tam..." lub jest związana z działalnością na rzecz bioróżnorodności. Widoczna jest ogromna nadreprezentacja tej klasy ludzi, których rzeczywisty wkład do nauki jest znacznie niższy niż 1/10. Natomiast mnóstwo dyscyplin naukowych, nawet tych, które są krytyczne dla styku nauki i polityki - na przykład energia jądrowa, a nawet energia z paliw kopalnych (te dwie dziedziny obejmują większość energii używanej na świecie) - są całkowicie nieobecne w Radzie. Włączenie do Rady szefa skompromitowanego IPCC, który sam ma problem z zarzutami o konflikt interesów, jest zwyczajnie obraźliwe i haniebne.
Wniosek jest następujący.
Zupełnie nieuprawniony jest pogląd, że "rady" i podobne organy powoływane przez organizacje polityczne, mające w nazwie określenie "naukowy", mają wiele wspólnego z nauką. Rady składające się z członków mianowanych przez polityków lub dobierane według kryteriów polityczno-ideologicznych będą zawsze tworzyć raporty tylko takie, jakie będą chętnie wysłuchiwane przez mianujących ich polityków. To jest właśnie powód, dla którego rozsądni ludzie nie zwracają uwagi na różne sprawozdania i raporty publikowane przez podobne rady i politycznie skonstruowane instytucje. I dlatego też ludzie nie traktują raportów naukowych z taką samą uwagą, jak sprawozdania z zawodów piłki nożnej. Wystarczy wyobrazić sobie, jak wyglądałaby "liga światowa", złożona z drużyn dobranych przez ONZ według takiego samego klucza, jak przy ustalaniu składu Rady Naukowej. Każdy kibic piłkarski dostrzega i rozumie różnice pomiędzy umiejętnościami graczy najlepszego zespołu w jego kraju i zawodowców z najlepszych drużyn w świecie.
Na podstawie: http://motls.blogspot.com.au/2013/10/uns-new-26-science-advisers-are-not.html
Człowiek cywilizowany, o poglądach konserwatywno-liberalnych. Pisuję tylko o sprawach ważnych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie