Biurokracja postanowiła jeszcze bardziej utrudnić życie. Obowiązek wpisywania PESEL-a na receptach podobno ma uszczelnić system refundowania leków. W jaki sposób? Podobno nieuczciwi lekarze wypisywali setki lekarstw tym samym osobom.
Mam pytanie (retoryczne): czy dowolnej osoby nie da się zidentyfikować po nazwisku i adresie?
Załóżmy, że jakiś pan Franciszek Szulerski zamieszkały w Warszawie na ul. Wesołej 8/2 dostał w ciągu miesiąca 300 recept na jakieś lekarstwo. Czy nie da się tego wychwycić? Potrzebny jest PESEL? Do czego? Ilu jest osób o takim nazwisku zamieszkałych pod tym adresem?
Poza tym w argumentacji jest błąd logiczny. Skoro wiemy o przypadkach przekrętów, to znaczy, że software jest w stanie sobie z tym poradzić.
Szczególnie utrudnione życie mają od początku lipca kobiety. Wiadomo, że kobiety rzadko ujawniają swój wiek. Co ma zrobić na przykład taka 30-letnia dziewczyna, która udawała, że ma 26 lat, kiedy jej chłopak zaoferuje pójście do apteki i zrealizowanie recepty? Przecież PESEL zawiera datę urodzenia!
Obcokrajowcy, nie tylko zatrudnieni (i opłacający ubezpieczenie zdrowotne) jako trenerzy reprezentacji piłkarskiej i siatkarskiej, ale w ogóle wszyscy - nie mają PESEL-a.
Nazwa PESEL reklamuje jedną partię polityczną - PSL. Powinno się teraz zmienić jego nazwę na PISEL. Za dwa lata na POEL.
Człowiek cywilizowany, o poglądach konserwatywno-liberalnych. Pisuję tylko o sprawach ważnych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka