Co mogę powiedzieć? Rozumiem Iosifa Wissarionycza, ale myślę, że robił złe rzeczy, tak, absolutnie. Mogę sobie wyobrazić, jak siedzi na końcu w swej daczy w Kuncewie. On nie jest tym, kogo można nazwać dobrym człowiekiem, ale trochę go rozumiem i troszkę mu współczuję. Ale przecież nie popieram komunizmu i nie jestem przeciw Ukraińcom.
"Rozumiem" - rozumiem jego motywacje, by stać się komunistą, i rozumiem to, że kiedy już stał się komunistą, był komunistą prawdziwym, to jest integralnym, nie wahającym się, dla dobra Sprawy, Postępu, spełnienia praw dziejowych i interesu proletariackiego państwa, wysyłać miliony na rzeź lub do obozów koncentracyjnych. "Rozumiem" nie jest synonimem "aprobuję". "Rozumiem" tylko dla racji poznawczych.
"Współczuję" - czy można współczuć takiej osobie, jak Iosif Wissarionycz? "Współczuć" nie w sensie etymologicznym, tylko powszechnie przyjętym? Z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej - na pewno nie tylko można, ale i należy. Tak monstrualny grzesznik na tym większe współczucie zasługuje.
Nie jestem znanym artystą, i moja empatia wobec Iosifa Wissarionycza burzy w szklance wody nie wznieci.
Inne tematy w dziale Polityka