Chevalier Chevalier
5756
BLOG

Afera Plichty czy afera Tuska?

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 129

Najlepsze, co mogło się przytrafić Marcinowi Plichcie vel Stefańskiemu, to to, że pracował dla niego Michał Tusk.

I nie chodzi tu o domniemany "parasol ochronny". Michał Tusk to raczej piorunochron, który ściąga na siebie uwagę opinii publicznej. Przy aktywnym wsparciu Marcina Plichty. Ździebko, a afera zacznie być odbierana, znana, kojarzona jako afera Tuska juniora, nie - afera Plichty.

Nie neguję dwuznaczności podwójnego zatrudnienia Michała Tuska, nie wykluczam pełnienia przezeń funkcji "parasola ochronnego". Niemniej jest to afera przede wszystkim Marcina Plichty. Tymczasem stawać się zaczyna bardziej aferą Michała Tuska. Jaki może być dziś większy dar losu dla Plichty? 

Co do samej afery Plichty - ważniejsze od utyskiwań typu "dlaczego premier nie ostrzegł publicznie obywateli przed Amber Gold" (najlepiej w telewizyjnym orędziu obramowanym hymnem państwowym) jest ujawnienie, jak prawo zawiodło na najbardziej podstawowym poziomie. Nie da się wykluczyć w pełni działalności tzw. parabanków - chyba żeby zapisać w ustawie "pod karą taką a taką zakazuje się mamienia obywateli". Ale Marcin Plichta powinien był zostać uziemniony, zanim założył Amber Gold - wystarczyłby ustawowy WYMÓG przedstawienia zaświadczenia o niekaralności.  Mimo zakazu zasiadania w kierownictwie spółek osób skazanych za przestępstwa przeciw mieniu, nie ma wymogu przedstawienia stosownego zasiwadczenia przy rejestracji spółki. Afera Plichty każe pytać o sens deregulacyjnego zapału. Ciągle przecież słyszymy: po co te wszystkie papierki, kwity, zaświadczenia, to tylko komplikuje życie, zwłaszcza przedsiębiorcom! I mamy takie przepisy, że kandydat na ochroniarza musi przedstawić zaświadczenie o niekaralności, ale kandydat na szefa spółki - już nie.

 

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka