Nie wiem jeszcze jaka, ale że będzie ich kilka, w tym jedna porządna, można obstawiać w ciemno, zwłaszcza że dziś wydanie weekendowe.
W marcu w rankingu manipulacji pióropałkarzy z Czerskiej wybijają się dwie. Pierwsza to obrzucenie ohydnymi kalumniami niewinnego i jako łza czystego księdza-staruszka ze Szczecina ( że to staruszek - Łukasz Schreiber dixit ), ofiarę podstępnych knowań i przemocy fizycznej ze strony młodocianych przestępców ( idem dixit ); a przemoc ta ocierała się o gwałcenie. Łajdacką rolę donosiciela, podsuwającego jad skwapliwe słuchającym wysłannikom "Agory", odegrał pewien dominikanin, który tym sposobem chciał zatrzeć pamięć o swych własnych lubieżnych czynach ( abp Kamiński dixit ). Uczciwi ludzie ani trochę nie wierzą w te cuchnące na kilometry łgarstwem pomówienia, w pamięci mając kłamliwe ( jak orzekło swego czasu trzy czwarte salonowiczów ) oskarżenia pismaków wybiórczych pod adresem Stanisława Łyżwińskiego.
Drugie pod względem rangi obrzydlistwo to narażenie naszych dzielnych żołnierzy z SKW w Afganistanie na utratę życia, czci, stopnia i majątku, a to dzięki skandalicznemu, na granicy zdrady stanu, ujawnieniu inicjałów ich nazwisk, które oni sami w pełnym brzmieniu podali na portalu "Nasza klasa". "Wyborcza" dopuściła się też ujawnienia informacji, że żołnierze ci służą w kontrwywiadzie. Niewątpliwie bowiem rzeczą normalną jest, że niemal każdy polski żołnierz w Afganistanie udostępnia publicznie wiele informacji o sobie, w tym o służbie ( gdzie stacjonuje, a jakiej akcji bojowej brał, bierze, lub będzie brał udział ), szczegóły biografii, kilkanaście zdjęć, wszystko pod imieniem i nazwiskiem. Niewątpliwie taka publiczna prezentacja danych jest w naszych siłach zbrojnych powszechnie akceptowana, a nawet zalecana przez dowództwo, jako dobrze służąca zwiększeniu sprawności operacyjnej i bojowej. Niewątpliwie też przenigdy żaden wywiad nie mógłby zidentyfikować osób podających swe dane w internecie jako np. służących w SKW, gdyby ci z Czerskiej nie podali tego faktu do wiadomości publicznej. Wiadomo też powszechnie, że dżentelmenom z Al-Kaidy i talibom w głowach nie postałaby nawet myśl, by wykorzystać dane osobowe, prezentowane ochoczo urbi et orbi przez naszych wojaków, bez uprzedniego zapytania ich o zgodę.
Tyle o dwóch największych zbrodniach GW w marcu. W skali roku - jak dotychczas bezkonkurencyjną podłością spadkobierców KPP jest rozpętywanie antysemityzmu w Polsce, pod pozorem tegoż antysemityzmu piętnowania, i jego zwalczania; a wszystko to z okazji niesłychanej prowokacji, jaką jest wydanie w Polsce książki Grossa; prowokacji bezczelnej, jako że to lustrzane odbicie "Protokołów" nie spełnia podstawowych reguł naukowego warsztatu ( co jest oczywiste dla każdego racjonalnie myślącego salonowicza, nawet gdy jego edukacja historyczna zakończyła się w liceum lat temu dwadzieścia ). Przemożnego wpływu "Wyborczej" na rozbudzanie antysemityzmu elokwentnie dowiódł Rafał Ziemkiewicz, co na łamach salonu Igor Janke podchwycił. Rzec by można, że gdy "Wyborcza" gani jakieś zjawiska, idee, czy też ludzi, to tym samym przydaje owym zjawiskom, ideom i ludziom sił witalnych. Zapewne na tym właśnie polegała tylekroć opisywana medialna wszechwładza tej gazety w słusznie minionych już czasach. Zgodnie z tezą Ziemkiewicza uznać należy, że polski antysemityzm nie ostałby się ani dnia dłużej, gdyby nie był wspomagany toksycznymi dawkami przez GW. Chłoną ją wszyscy, którzy wypisują obraźliwe wobec Żydów napisy na murach; jest codzienną strawą duchową dla wszystkich, którzy powtarzają, że "Żydzi nienawidzą ojca Kolbe, bo pisał o nich prawdę"; bez tekstów prokurowanych na Czerskiej nie mogliby obyć się ci, ktorzy wołają "zrobimy z wami, co Hitler zrobił z Żydami". Samo istnienie "Wyborczej" prowokuje antysemityzm w naszym kraju; no bo jak tu nie być antysemitą, skoro wiadomo, kto jest naczelnym tego antypolskiego, zionącego nienawiścią do wszystkiego co nam drogie, organu? Z tego wniosek, że póki "Wyborcza" wychodzi, póty antysemitym w Polsce będzie miał się dobrze; naturalnie, z winy tejże gazety. Nie pozostaje zatem żadne inne wyjście, by uciąć łeb temu haniebnemu zjawisku, jeno zamknąć "Agorę" i jej ekspozytury. Nie bardzo rozumiem, dlaczego znany z nonkonformizmu i odwagi głoszenia niepopularnych poglądów red. Ziemkiewicz nie sformułował tej oczywistej konkluzji swego wywodu.
Inne tematy w dziale Polityka