Chevalier Chevalier
133
BLOG

Gauche caviar

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 41

To taka gromada ludzi, co to ciągle prawią o społecznej wrażliwości, walce o prawa uboższych i wykluczonych, sami żyjąc - o zgrozo - na poziomie co najmniej średniej krajowej, lub powyżej, a do tego zabawiając się intelektualnymi dywagacjami, które dla klas pracujących są równie zrozumiałe, jak niegdyś dla chłopów łacina podczas mszy. Taki obraz tzw. "Nowej Lewicy" ( czyli na Zachodzie niekomunistycznej, w Polsce  nie-postkomunistycznej - np. środowisko "Krytyki Politycznej" ) maluje wielu przedstawicieli polskiej prawicy. Brak ciągłej troski o podstawowe warunki bytowe, oraz nieużywanie w publicznych enuncjacjach potocznego języka, mają być dobitnymi objawami hipokryzji i nieszczerości deklarowanych przez lewicę poglądów, służących jeno maskowaniu burżujskiej mentalności tudzież wybujałej konsumpcji kandydatów na rewolucjonistów. Niedawno  nieustraszony pogromca lewaków ( i apostatów z Kościoła ), red. Artur Bazak, cytował opinię pani Bettiny Roehl, jakoby o fałszu rewolucyjnych postaw antykapitalistycznych buntowników w RFN z przełomu lat 60/70 świadczyło to, że na wywrotowe akcje jeździli samochodami marki porsche; nie dała jednak odpowiedzi na pytanie, jaki wehikuł byłby tu najstosowniejszy, dla pokazania pełnej harmonii treści i formy - podpowiem, że chyba trabant.

Prawdziwy bojownik o społeczny egalitaryzm - tak można wnioskować z prawicowych jeremiad nad zwycięstwem kapitalistycznej alienacji w duszach lewicowców - winien klepać biedę, liczyć pieniądze od pierwszego do pierwszego, żyć w ascezie, nie tykać menu innego niż podawane w barach mlecznych i na orientalną modłę zrobionych jadłodajniach; a już zupełnie - Boże uchowaj! - nie wolno mu pić co bardziej szlachetnych trunków, ani palić coś droższego niż, dajmy na to, szlugi marki "Viceroy". Powszechnie zaś znana skłonność reprezentantów lewicy do hulanek i orgii to najbardziej jaskrawy dowód na jej zburżuazyjnienie. Wśród prawicowców wielkim wzięciem cieszy się teza, że lewica nie ma pojęcia o prawdziwym życiu proletariatu czy też tak zwanych wykluczonych, zna je bowiem tylko z książek, filmów i zasłyszanych opowieści. Nie od dziś, a co najmniej od relacjonowania w PRL-owskich mediach działalności Kuronia i Michnika wiadomo, że lewica ( zwłaszcza laicka )  czas przepędza whisky chlejąc, frykasy spożywając, a za panienkami ganiając, bez styczności z empirycznym proletariatem. Co prawda, można nieśmiało zapytać, dlaczego gwiazdorzy intelektualni prawicy wypowiadają się autorytatywnie o klasach pracujących, skoro sami ich bytowanie znają zwykle z drugiej, albo z trzeciej ręki? I na jakiej to podstawie tak nisko cenią intelektualne zdolności ludu ( który ma podobno ni w ząb nie rozumieć lewackiej gadaniny ), skądinąd przez konserwatystów często sławionego jako zdrowy rdzeń Narodu?

Pozwolę sobie zaproponować korektę tego obrazu, w duchu marksizmem inspirowanej analizy klasowej. Otóż konsumpcja dóbr materialnych i seksu ( jak dowodzą socjolodzy, sprowadzonego dziś też do towaru ), tańce, hulanki, swawole - wszystko to samo w sobie jest neutralne światopoglądowo. Sedno tkwi w klasowym ukierunkowaniu owych przyjemności. Prawica - zwłaszcza dzieci transformacji,  ze świeżego awansu - lubi w każdym aspekcie życia odgradzać się od ludzi niższej kondycji. Na przyjęcia i do klubów chodzi tylko z ludźmi ze swego środowiska ( co najmniej; dobrze jest pójść tam, gdzi bawi się klasa o stopień wyżej; znamiona różnic między stopniami są znane i uznawane ).  Na spotkaniach, gdzie bawi mieszane socjalnie towarzystwo, można zaobserwować np. związek jakości podawanych gatunków alkoholi ze statusem konsumujących; pomysł bardzo starej proweniencji, w użyciu już u senatorskiej elity Cesarstwa Rzymskiego. Pozycja w społecznej hierarchii gra wielką rolę w decyzji, z kim pójdzie się uprawiać seks. Auto z górnej półki, takiż zapach, ubrania od projektanta, działają jak afrodyzjak na kobietę ( a i na nieheterosekualnego mężczyznę ); panowie bez wspomnianych atrybutów marne mają szanse na "wyrwanie" kogoś w tzw. dobrym towarzystwie. Rola znamion materialnego statusu jako wyznaczników seksualnej aktrakcyjności dotyczy też kobiet, choć w nieco mniejszym stopniu. Obserwujemy dziś znaczącą zmianę znaczenia barier społecznych w sferze seksu, w porówaniu z czasami świetności arystokracji czy zasiedziałej burżuazji starego chowu. Kiedyś bariery te obowiązywały tylko przy zawieraniu małżeństw, podczas gdy seks można było  ( a nawet było to mile widziane ) uprawiać z osobami niższej kondycji. Przespać się z panną, lub panią,  z czworaków - było nawet oznaką fantazji i jaśniepańskiej dezynwoltury. Zaiste, bardzo spsiały nam klasy wyższe.

Lewica zaś nie zdradza ideałów egalitaryzmu, nawet taplając się w wyszukanych orgiach - o ile uprawia seks bez zważania na przynależność klasową partnerów, bez patrzenia na strój i markę perfum. Nie uchybia społecznej wrażliwości, jeśli podając na przyjęciach kawior i drogie wina, pozwala raczyć się nimi ludziom z różnych stanów. A już zarzuty o "przeintelektualizowanie" lewicy są objawem - niezbyt stosownego dla przedstawicieli prawicy -  kontestowania naturalnej, od Stwórcy pochodzącej, nierówności między ludźmi. Wszak prawica nie raz, nie dwa podkreśla, że nierówność talentów jest darem natury, a przy tym czymś ze wszech miar dla ludzkości zbawiennym. Nie ma więc o co się dąsać.

Kolejny zarzut nader chętnie przez prawicę podnoszony - lewicowcy doją podatników, a jednocześnie szkodzą im, za ich pieniądze płodząc socjalistyczne brednie. Zarzut ten jest chybiony - wszak lewica szczerze mówi, że państwo winno finasować działalność intelektualną czy organizatorską ( np. kluby "Krytyki Politycznej" ), która jest pożyteczna; a co dziwnego w tym, że swą działalność za pożyteczną uznaje? Czemu to mieliby,  niczym gogolowska wdowa po podoficerze, sami się biczować? Natomiast prawica, gdy czerpie środki z budżetu ( dotacje dla think-tanków, na publikacje, czasopisma, praca w publicznych instytucjach wykorzystywana do jawnego propagowania swej wizji ideologicznej ), sprzeniewierza się przez siebie głoszonym twardym zasadom - że działalność intelektualna, jak każda inna, winna być opłacana tylko ze środków prywatnych, a na rynku dobry towar zawsze sobie poradzi. Czyżby bali się konfrontacji teorii z rzeczywistością?

 

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka