No i mamy kolejny dowód wszechmocy Adama Michnika. Zaiste, nasi prawicowi publicyści mają wyjątkowego życiowego pecha. Orły te, orły intelektu, talentu pisarskiego i biznesu medialnego dawno już by szybowały na nieboskłonie sławy, uznania i rozgłosu, gdyby nie krecia robota Michnika. W kraju nieco im teraz dobra passa dopisuje - ale za granicą? Za granicą ludzie wybitni i wpływowi nadal czczą i hołubią nie tych Polaków, których powinni. Do tego stopnia, że na jedno skinienie Nadredaktora tacy np. Niemcy gotowi są wyrządzić despekt wielkiemu publicyście, wybitnemu pisarzowi, szlachetnemu człowiekowi.
Redaktor Janke pisze, że Albrecht Lempp, współorganizator polsko-niemieckiej konferencji, nie zaprzeczył jednoznacznie, po usłyszeniu pytania Bronisława Wildsteina, czy odwołanie jego ( tj. Wildsteina ) udziału w tej konferencji nastąpiło pod wpływem nacisków Adama Michnika. Zostawmy już, co właściwie oznacza: nie zaprzeczył jednoznacznie; może był na tyle zdziwiony samym faktem obcesowego zadania wprost takiego pytania, że zapomniał na chwilę języka? Bo czy takie pytania zadają ludzie dystyngowani i obyci w towarzystwie? Albo Wildstein wyszedł na prostaka, albo też nie tak swoje pytanie sformułował.
Co nie musi oznaczać, że Michnik nie był przyczyną odwołania obecności Wildsteina na wspomnianej konferencji. Zapewne do Niemców dotarły już informacje, że Wildstein napisał paszkwil na Michnika, w którym obsmarował go ( łącznie z życiem prywatnym ) w niezbyt nawet zakamuflowany sposób. Zaproszenie obu redaktorów byłoby w takiej sytuacji powodem do wielkiego zgrzytu, i całkowicie zepsułoby atmosferę. Konferencje tego rodzaju zawsze odbywają się w atmosferze wzajemnego poważania ( co nie oznacza jednomyślności poglądów ); wiadomo, że tam spotyka się doborowe towarzystwo, które potrafi trzymać się form we wzajemnych relacjach. Obecność i Wildsteina, i Michnika, to teraz sytuacja daleko inna, niż gdy spotykają się nawet niezbyt się lubiący, i mający zupełnie odmienne poglądy publicyści, między którymi jednak nie ma przepaści wynikającej np. ze zniesławiania życia osobistego. To cóż mogli zrobić Niemcy, by wszystko przebiegało kulturalnie i przyzwoicie? Przecież nie Michnikowi wymówić udział! I Niemcy dokonali wyboru, a żadne, nawet pośrednie naciski Michnika, nie były tu potrzebne. Jeśli relacje między dwiema osobami wykluczają nawet zachowanie poprawnych zewnętrznie form, to ci ludzie raczej nie bedą razem się spotykać na konferencjach. I chyba red. Wildstein będzie musiał pogodzić się z faktem, że większość organizatorów tego rodzaju spotkań nad zaszczyt goszczenia go przedłoży jednak obecność Michnika.
Redaktorzy Janke i Wildstein, wersję o naciskach Michnika możecie serwować ludziom infantylnym i nieprzesadnie inteligentnym, którym da się wmówić, że Michnik to monstrum manipulujące połową świata. Prawda jest taka, dla Was niewątpliwie bolesna i przykra, że - choćbyście nie wiem jak napinali muskuły - to nigdy nie będziecie mieli nawet części tego poważania i wpływów za granicą, jakie ma Michnik. Możecie to sobie rekompensować mówieniem o rozpanoszeniu się lewackiego myślenia w Europie, o patrzeniu przez Zachód na polskie sprawy przez okulary nałożone przez środowisko "michnikowszczyzny" - żal i zgrzytanie zębów nic nie pomoże, a szukanie wszędzie objawów działania ręki Michnika tylko Was ośmiesza. Jak określić doszukiwanie się zawsze przyczyn swych niepowodzeń w działaniu jednego, bardzo nielubianego przez siebie człowieka? Mitomania, nieudacznictwo, kompleks niższości?
A jeśli książka Wildsteina nie odniesie takiego sukcesu, jaki - zdaniem red. Janke i innych prawicowych publicystów - jest należnym jej udziałem? Czy to też będzie skutek nacisków za strony Michnika?
PS. Oczywiście powyższe dywagacje to przypuszczenia, oparte na założeniu, że odwołanie zaproszenia dla Wildsteina ma w ogóle jakikolwiek związek z osobą Adama Michnika ( nie muszę dodawać, że "dowody" na taki związek przedstawione przez red. Janke są wyjątkowo wątłe ). Być może przyczyna rezygnacji z obecności Wildsteina leży zupełnie gdzie indziej, a nasi bojownicy o odkłamywanie postanowili, korzystając z okazji, ukręcić kolejny bicz na Michnika. Tak samo, jak to było ze znaną wypowiedzią Havla dotyczącą zaproszenia i przyjęcia obserwatorów OBWE na polskie wybory. Inspiracja tej wypowiedzi została natychmiast przez publicystów "Dziennika", "Rzeczpospolitej" i pism pokrewnych przypisana Michnikowi, bez żadnych po temu dowodów, i wbrew zaprzeczeniom samego Havla. Nasi prawicowi publicyści i wtedy dla potrzeb swych rozgrywek popisali się grubiaństwem - gdyż grubiaństwem jest insynuować publicznie komuś takiemu jak Havel ( i to podczas jego wizyty w Polsce ), że jest prowadzony za rękę przez Michnika ( czy kogokolwiek ), i bezkrytycznie powtarza czyjeś opinie. Nie mówiąc już o tym, że Havel nic okropnego nie powiedział - obecność obserwatorów OBWE podczas wyborów to rutynowa czynność, która i dla krajów o bardziej niż u nas ugruntowanej demokracji nie jest obraźliwa.
Inne tematy w dziale Polityka