Wojciech Sumliński jako pierwszy twierdził, że Waldemar Chrostowski, kierowca ks. Popiełuszki, który 19 października powiadomił władze kościelne i milicję o jego porwaniu, był agentem SB. Teza ta została szeroko podchwycona, co nie dziwi w czasach lustracyjnego amoku; powtarza ją kilka filmów dokumentalnych ( Superwizjer TVN, Polsat ), Leszek Pietrzak we wczorajszej "Polsce". Nawet Piotr Śmiłowicz, krytyczny wobec rewelacji o "prawdziwym przebiegu porwania ks. Popiełuszki", nie wyklucza, że Chrostowski był agentem.
Pytanie - jeśli nim był, to dlaczego powiadomił władze kościlene o porwaniu? Lustratorzy powiedzą, że miała być to celowa "operacja", by uprzedzić i przygotować podanie informacji o porwaniu i śmierci księdza. Jeśli tak, to czemu domniemany agent nie przedstawił władzom kościelnym wersji wydarzeń mniej kompromitującej dla władz? Ile przykrych konsekwencji reżim mógłby uniknąć, gdyby "agent" Chrostowski powiedział o nieszczęśliwym wypadku, lub choćby o napadzie rabunkowym?
Najistotniejsze jest w całej sprawie jednak to, że teza o agenturalności Chrostowskiego podawana jest jako integralna część teorii, według której śmierć Popiełuszki nastąpiła kilka dni po 19 października, mianowicie 25-tego. 19-tego los księdza jeszcze nie był przesądzony, próbowano go - tak twierdzą zwolennicy "rewizji przebiegu zdarzeń" - zwerbować do pracy dla SB. Dlaczego zatem 19 października "agent" Chrostowski zawiadamia opinię publiczną o porwaniu? Co to za agent, który paraliżuje wykonanie całej operacji? Chyba nie ma potrzeby wyjaśniać, jakie reperkusje przyniosłaby wiadomość o porwaniu księdza, gdyby SB pozwoliła mu wrócić. Nie tylko nici z agenturalnych usług uwolnionego Popiełuszki, ale co za skandal! Zresztą cały ten pomysł o porwaniu, i kilkudniowym przetrzymywaniu w celu zwerbowania, wydaje mi się bzdurny i świadczący o mizernej kondycji intelektualnej jego głosicieli. SB mogła przeprowadzać akcję werbunku w ten sposób?! I jaka byłaby korzyść z takiego "agenta"? Ujawnienie natychmiast po przyjeździe do Rzymu, a może nawet już po powrocie do Warszawy, metod SB?
W aktach SB jest adnotacja o "znikomej wartości operacyjnej" Chrostowskiego ( czyli: usiłowano go zwerbować bez skutku, bądź złożył pod przymusem obietnicę współpracy, z której się nie wywiązał ). Ale Sumliński i wspomniany Leszek Pietrzak twierdzą, że właśnie ta adnotacja świadczy, że Chrostowski był bardzo usłużnym agentem - napisano o jego "znikomej wartości", by go w ten sposób zakamuflować...Jakie to typowe dla tego polowania z nagonką, jakim jest nasza lustracja! Jak już jesteś w aktach SB, to lustratorzy, i podążająca za nimi milcząca większość ( milcząca większość zawsze podąża za tym, co najbardziej opłacalne, dlatego dziś w Polsce jak ognia unika posądzeń o "relatywizm moralny" względem kapusiów, prawdziwych i domniemanych ), każdą wzmiankę zinterpretują na twoją niekorzyść!
Pytania, które stawiam - jeśli Chrostowski był agentem, to jak wytłumaczyć, że doniósł władzom kościelnym o porwaniu, i to kilka dni przed domniemaną datą śmierci księdza 25 października - są dość istotne. Nie padły jednak w artykule Leszka Pietrzaka w "Polsce", komentarzu odredakcyjnym Andrzeja Godlewskiego w tej samej gazecie, ani w serwisie TVN24. Nawet krytyczny red. Śmiłowicz przyjmuje, że Chrostowski agentem był. Działa tu wypracowany przez kilka lat mechanizm - podejrzenie o bycie TW to prawie jak podejrzenie o bycie zadżumionym. Tylko ci na świeczniku, a i to tylko niektórzy, mają szansę uniknąć natychmiastowej izolacji, na którą skazuje się podejrzanych - niezależnie od realnego wykrycia, lub nie, choroby. Można ująć się za Andrzejem Krawczykiem. Ale kto ujmie się za Waldemarem Chrostowskim?
Chrostowski pozwał Sumlińskiego, proces został odroczony do 20 października. Nawet jeśli Sumliński zostanie uznany za winnego rzucania pomówień, to etykieta agenta, do tego współodpowiedzialnego za śmierć Popiełuszki, już przy Chrostowskim pozostanie. Przecież sądy nie są od ustalania prawdy, kto był, a kto nie był agentem - tako rzecze prezes Kurtyka i wielu jego podwładnych, oraz grono publicystów-zelotów lustracji. Ci ostatni będą gnoić Chrostowskiego z lustracyjnej pasji, oraz dlatego, że teza o jego agenturalności wpisuje się w całą koncepcję "rewizji przebiegu zdarzeń"; Chrostowski zostanie złożony w ofierze na ołtarzu medialnych laurów W. Sumlińskiego i L. Pietrzaka. Zaś rozmaici karierowicze medialni podchwycą tę tezę już nie z racji ideologii, a dla zwykłego epatowania sensacją i dla szmalu, który sensacja przynosi ( autorzy filmów Superwizjera TVN, Polsatu ). TVN może pokazać - przecież my też jesteśmy za lustracją, i za odkłamywaniem przeszłości, i za walką o pamięć historyczną. Przynajmniej wtedy, gdy oskarżenia nie padają na ludzi z establishmentu, tylko na zwykłego W. Chrostowskiego; albo gdy możemy przyłożyć konkurencji ( "Trzech kumpli" ). TVN zresztą poniekąd zaczyna się specjalizować w karmieniu "targetu" pseudohistorycznymi sensacjami rodem z tanich kryminałów - jak zapowiadany film D. Baliszewskiego o śmierci gen. Sikorskiego.
Wracając do Chrostowskiego - gdy już media będą trąbić o jego "agenturalności", większość przyjmie to bezrefleksyjnie. Pokiwa z zadumą głowami - ach, jak podli okazują się być rzekomi bohaterowie, i da wyraz swemu oburzeniu. I tak człowiek zostanie zgnojony.
Inne tematy w dziale Polityka