Odbył się, w stołecznym królewskim mieście Krakowie, synod działaczy ugrupowań i środowisk lewicy i centrum - czyli z grubsza dawnego LiD-u. Zapowiadana jest reanimacja tego tworu, pod inną nazwą, dość mało oryginalną zresztą - "Otwarta Polska". Na spotkaniu pojawili się politycy SLD - W. Olejniczak, R. Kalisz. Co myśli teraz Olejniczak o swej decyzji rozwiązania LiD-u w marcu tego roku? Miało to być tylko zerwanie koalicji z Demokratami, ale - jak można było się spodziewać - doprowadziło do odejścia ze wspólnego klubu parlamentarnego również polityków SdPL.
Jak wiadomo, decyzję tę, z którą dziś milcząco - swą obecnością na wspomnianym krakowskim spotkaniu - kwestionuje, Olejniczak podjął pod wpływem rozmowy ze Sławomirem Sierakowskim. Wyobrażam sobie, jak to wyglądało - Olejniczak bombardowany przez Sierakowskiego nawałą argumentów zaczerpniętych z teoretyków. Musicie tak zrobić, rzecze redaktor, bo będzie to zgodne z tym, co stoi napisane u Żiżka, Negriego oraz u Chantal Mouffle. Na ówczesnego lidera SLD sypał się grad neomarksizmu, postmodernizmu, teorii o roli hegemonii kulturowej, o postpolityce oraz o backlashu. I cóż on miał zrobić, przygnieciony lawiną doktryn, jak powinna wyglądać prawdziwa lewica?
Zdaniem Sierakowskiego, trzeba było pozbyć się z koalicji Demokratów, bo bez tego lewica nigdy nie odzyska tożsamości ideowej oraz charakteru klasowego, już zawsze pozostanie pseudo-lewicą, rozmywającą zasady w kulcie demoliberalizmu, i pogoni za widmem sposobów na niemożliwą reformę kapitalizmu. Powinna wrócić do twardej reprezentacji interesesów grupowych, do wielkich systemów wyjaśniania i organizacji świata w duchu jego rewolucyjnej przebudowy, szukać wzorów u Władimira Ilijcza, jak wykreować i wykorzystać "rewolucyjną sytuację". Jej racją bytu jest głosić hasła radykalne, jednocześnie społecznie i obyczajowo, nie bać się zakwalifikowania jako partia doktrynerów, "oszołomów", wywrotowców - to przywróci jej duży elektorat, jak najbardziej podatny na taki koktajl idei. Według teorii, taki duży elektorat w Polsce potencjalnie istnieje, a to, że w wynikach wyborów i w sondażach jakoś nie sposób dopatrzyć się go w oczekiwanej ilości, red. Sierakowski tłumaczy brakiem radykalizmu w programach lewicowych partii, i to radykalizmu wedle recept ideowych 'Krytyki Politycznej".
Sierakowski wskazał drogę, SLD zniszczył koalicję i począł się radykalizować. Według teorii red. Sierakowskiego miało mu to przynieść zauważalny wzrost poparcia. Ale poparcie jak było, tak i nadal jest mizerne, przy tym znacząco niższe niż swego czasu poparcie dla LiD-u. Może trzeba czekać, aż kiedyś nastanie taki dzień, gdy wywiedzione z teorii prawa historyczne pokażą swą nieodpartość, i radykalna społecznie i obyczajowo lewica zdobędzie 40% głosów. Tylko że zanim to się stanie, jej organizacyjne zaplecze może zostać unicestwione, i wówczas teoria zazna wcielenia w próżni.
Polityka jest domeną pragmatyków, nie teoretyków - to banał. A red. Sierakowski to intelektualista, zresztą niebanalny. A jak się sprawdza intelektualista w polityce - zacytujmy Niemców: acht und achtzig Professoren, Vaterland, du bist verloren. Chyba że polityk-intelektualista skupia się na jakimś wycinku, raczej jest "ekspertem", niż typowym politykiem ( casus prof. Geremka, który sprawdził się wyśmienicie jako spec od polityki zagranicznej, zaś całkowicie przegrał jako lider partyjny ). Trzeba czasem spojrzeć przez pryzmat polskich realiów, a nie podlanych gęstym sosem postmodernizmu ( i przez to ciężkostrawnych ) rozpraw Sławoja Żiżka. Lewica radykalna, zrobiona według recept KP, nie zdobędzie masowego poparcia. Musi umizgać się do elektoratu centrowego - taka była właśnie koncepcja LiD-u, a jej atutem było też i to, że mogła liczyć na głosy resztek dawnych sympatyków UW i wyborców traktujących PO jako tylko "mniejsze zło", oraz na pewne względy w redakcjach "Gazety Wyborczej" i "Polityki". Przekonanie Sierakowskiego, że taki polityczny byt jest odpychający dla autentycznych lewicowych wyborców, a jego zmiana zaowocuje przypływem ich poparcia - zostało brutalnie zweryfikowane przez katastrofalne dla SLD sondaże, utrzymujące się już pół roku po rozwiązaniu LiD-u. I teraz politycy dawnej koalicji usiłują zbierać skorupy naczynia rozbitego za namową red. Sierakowskiego.
Inne tematy w dziale Polityka