Komentując plany "Krytyki Politycznej" stworzenia instytutu, który by miał organizować i wspomagać lewicowych intelektualistów i działaczy, Jarosław Gowin najpierw wyraził faryzejskie zadowolenie, że taki instytut powstanie, po czym z Uczonego w Piśmie przedzierzgnął się w Proroka, oznajmiając, że nie spotka się on ze zbytnim zainteresowaniem, bowiem większość Polaków jest konserwatywna.
Zadowolenie jest faryzejskie - senator Gowin, wielki chwalca obecnej dominacji prawicy w publicznych instytucjach i publicznych dyskusjach*, poniekąd tej dominacji współtwórca ( jako rektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. Józefa Tischnera, której nadał jednoznacznie konserwatywno-narodowy profil, nie całkiem zgodny z intencjami patrona ), wypowiedział zwyczajową formułkę grzecznościową, pokazującą, jaki to jest pluralistyczny i otwarty. Gdyby rzeczywiście lewica zaczęła poważnie zagrażać dominacji prawicy, to pewnie grzeczna otwartość senatora Gowina przemieniłaby się z deklarowanie zatroskania, czy aby nadmiar lewicowej myśli w sferze publicznej nie kłóci się z patriotyzmem, Tradycją i Wartościami. Kiedyś wszak twierdził, że prawdziwy patriotyzm polski musi oznaczać wyznawanie idei konserwatywnych. Nadejść może i taki czas, gdy senator Gowin zażąda, aby lewicowy instytut został "wykluczony z poważnej debaty publicznej w Polsce" - tak jak ma z niej zostać wykluczona, jego zdaniem, "Gazeta Wyborcza". Jako michnikolatra odpowiem senatorowi Gowinowi, by on sam, jeśli ma choć trochę wstydu, wykluczył się z tej debaty, zanim nie uzupełni karygodnych braków w edukacji. Jarosław Gowin publicznie baja o tym, jak to Pierwsza Rzeczpospolita miała na długo przed Monteskiuszem i amerykańską konstytucją trójpodział władzy, oraz na długo przez Heglem i Tocquevillem urzeczywistaniała idee społeczeństwa obywatelskiego. Senator objawia tu ignorancję, która by studenta ( dobrej uczelni ) zaprowadziła do powtarzania egzaminu. Ustrój Rzplitej to nie żaden trójpodział władzy, to równość uprawnień "trzech sejmujących stanów" ( król, Senat, Izba Poselska ), skupiających najwyższą władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. A instytucje sejmików to organy władzy, podczas gdy społeczeństwo obywatelskie to samoorganizacja obok organów władzy, czasem nawet przeciw nim. Ale jakich to piruetów umysłowych się nie tańcuje, by wykazać wielkość, wagę i ponadczasowość "sarmackiego republikanizmu", którego zresztą największym chwalcą za granicą był Rousseau, o czym profesor Krasnodębski, senator Gowin oraz członkowie "Klubu Jagiellońskiego" zwykle nie wspominają.
Wracając do prorokowania Gowina o kiepskich perspektywach lewicowego instytutu, z racji wrodzonego większości Polaków konserwatyzmu - dziś większość Polaków jest konserwatywna, ale nie zawsze tak było, i nie zawsze tak być musi. Obecna dominacja konserwatywnych poglądów to efekt zmiany społecznej - odchodzenia w przeszłość spuścizny PRL-u ( z etosem robotniczym "Solidarności" włącznie ), oraz powszechności zachowaczego pragmatyzmu typowego dla społeczeństw, w których pęd do kariery jest uważany za wartość główną. Dodajmy solidne dawkowanie konserwatyzmu w mediach, szkole, Kościele. Zatem ten konserwatyzm to nie cecha trwała ( "cecha duszy polskiej" ), a skutek działania konkretnych czynników bieżących.Ten stan rzeczy może się zmienić, i to szybciej, niż dufny pan senator sądzi. Jarosław Gowin zapomniał też o wadze mody, trendu i obciachu. Lewicowość, choć często - przyznajmy - w wydaniu nieco kawiarniano-kawiorowym, zaczyna być w Polsce modna. Może wkrótce bycie prawicowym zacznie być poczytywane za obciach. A wtedy szacowni binesmeni i młodzi-zdolni-profesjonaliści zaczną na wyścigi cytować Żiżka, Habermasa, a nawet o Marksa zatrącą, by nie popaść w obciachowość.
* Po wyborach w zeszłym roku, wyraziwszy radość ze zwycięstwa PO, dodał, że głównym sukcesem rządów PiS-u jest usadzenie w publicznych instytucjach, w tym w organach władzy, "wielu wartościowych konserwatywnych młodych ludzi", których tam dotąd brakowało.
Inne tematy w dziale Polityka