Chevalier Chevalier
91
BLOG

Jarosław Kaczyński - liberał apolliński

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 47

Poznałem dziś kolejną złotą myśl Prezesa Kaczyńskiego - określił on światopogląd filozoficzny i postawę polityczną pani Agaty Bielik-Robson mianem "dionizyjskiego liberalizmu". Sprawę znam z drugiej ręki, dokładniej - z blogu Filipa Memchesa, nie czytałem bowiem ani wywiadu Kaczyńskiego dla "Arcanów", ani polemicznego wobec niego tekstu Bielik-Robson w "Europie".  Nawet na łatwo dostępny blog Bronisława Wildsteina - który, jak pisze Memches, dał pani Bielik-Robson sarkastyczny odpór - nie zerknąłem, bo czytanie tego autora traktuję jako rodzaj ćwiczeń ascetycznych, a dziś jestem w dionizyjskim nastroju, i nie mam ochoty na samobiczowanie. Posłużę się zatem wypróbowaną metodą starożytnej retoryki, topiką, i napiszę komentarz bez czytania pomienionych tekstów, opierając się prawdobodobieństwie, o co też w tej prawicowej batrachomyomachii chodzi.

Jak się rzekło, Jarosław Kaczyński zarzucił pani Bielik-Robson "dionizyjski liberalizm". Prezes Kaczyński w ogólności ma tę cechę, że lubuje się w używaniu napuszonych aluzji do historii, literatury czy socjologii, które, odnoszone do treści, które Prezes chce przekazać, dają efekt groteski, i budzą niejakie wątpliwości, czy wie, o czym mówi. Jako że wypowiadał się dla opiniotwórczego "tołstogo żurnała", uznał, że zamiast po prostu nazwać panią Bielik-Robson lumpen-liberałką, do tego stojącą po wiadomej stronie, powinien ważyć słowa, epitetować subtelniej niż zazwyczaj, no i właśnie posłużyć się jakimś zgrabnym erudycyjnym odniesieniem. Filip Memches, by rozproszyć wątpliwości, czy aby Prezes nie palnął słówka, którego sens jest mu obcy, dobitnie podkreśla, że Jarosław Kaczyński nie jest ignorantem, i operuje pojęciami, których sens jak najbardziej rozumie; co by znaczyło, że zna znaczenie przymiotnika "dionizyjski", tudzież czytuje i rozumie prace pani Bielik-Robson. Myślmy dobrze o bliźnich, i przyjmijmy, że tak jest w istocie.

Jarosław Kaczyński  porównuje zatem liberałów (  Bielik-Robson to dla niego ich exemplum ) do wyznawców rozpasanego, orgiastycznego kultu - oczyma wyobraźni widzimy, jak liberałowie w ekstatycznym szale rozrywają na strzępy ludzi i zwierzęta, i jedzą surowe mięso. Całkiem udana transpozycja krwiożerczych liberałów rozgrabiających resztki niesprywatyzowej sfery publicznej i rozbijających więzy narodowych wspólnot. Gorzej, że w opinii Jarosława Kaczyńskiego liberałowie to ludzie zimni, egoistyczni, pozbawienieni poczucia wspólnoty, wyprani z pragnienia sacrum - a oto porównuje ich do wyznawców kultu misteryjnego, tworzących coś w rodzaju wspólnoty bractw rozsianych po całym świecie greckim. Panie Prezesie, znów nie odrobił Pan lekcji. Niech już Pan lepiej pozostanie przy bardziej dosadnych, niewymyślnych epitetach.

Wywiadu w "Arcanach", gdzie wspomniane określenie padło, nie czytałem, nie wiem więc, jak rozmówca zareagował na Kaczyńskiego prawiącego o "dionizyjskim liberalizmie". Chyba jednak nie uśmiechnął się ironicznie, i nie dał do zrozumienia Prezesowi, że się ośmiesza...Ach, ci odważni bojownicy o prawdę i intelektualne standardy, w jakich obfituje polska prawicowa publicystyka.

A Pan sam, Panie Prezesie? Pan jest wyznawcą "apollińskiego liberalizmu"? Harmonia, miara we wszystkim, arete, kalokagathia i eusebeia - to Jarosław Kaczyński wyznaje i uosabia?

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka