Chevalier Chevalier
61
BLOG

Cztery problemy "Krytyki Politycznej"

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 15

Pierwszy to taki, że jej formuła posłuży do zbudowania sieci think-tanków, i szerzej: intelektualno-artystyczno-towarzyskiego środowiska, ale już nie zrębów nowej lewicowej siły politycznej - a taki właśnie cel jest przez publicystów "Krytyki" deklarowany. Na to potrzeba struktur, pieniędzy (z nieco innych źródeł, niż obecni donatorzy KP), wreszcie działaczy politycznych i umiejętności dotarcia do różnych, a dość szerokich warstw społecznych. Czy teksty KP przemówią do potencjalnego elektoratu lewicy, który niekoniecznie ma ochotę na przyczynianie sobie bólu głowy intensywnymi rozmyślaniami, jaka to treść kryje się za postmodernistyczymi łamańcami i zawijasami Sławoja Żiżka? Potencjalny elektorat lewicy bardziej chyba jest zainteresowany realnymi rozwiązaniami w polityce społecznej, podatkach, emeryturach, nakładach na służby publiczne itp., niż przyswajeniem sobie Gramsciego, Negriego, postpolityki, biopolityki, postsekularyzmu. Prawicowe think-tanki oczywiście też nie stronią od teoretycznej refleksji, jednak wypowiadają ją językiem mniej hermetycznym, a bardziej przekładalnym na konkretne rozwiązania w polityce czy ekonomii. No i prawicowe think-tanki nie chciały i nie chcą być substytutem partii politycznych - zadowalają się rolą intelektualnego zaplecza istniejących partii oraz "kuźni kadr" dla nich.

Drugi problem - to pewna, jednak, "kawiorowość" tej lewicy. Nie, nie idzie mi o to, że ci z KP nie żyją jak proletariusze. I pewnie wielu z nich wcale nie opływa w dostatki materialne. Idzie mi to, że gros ich zainteresowań to hegemonia kulturowa, rozmaite (zwykle bardzo nowomodno-efektowne, za to nieobciążone nadmiarem wiedzy empirycznej) teorie z pogranicza filozofi, socjologii i politologii. Mało tam jednak namysłu nad np. gospodarką czy konretnymi rowiązaniami ustrojowymi. Trochę jestem rozczarowany kolejnymi numerami KP, czy też publikowanymi na innych łamach kolejnymi tekstami REDakcyjnych autorów, bo chętnie bym poczytał np. o rozwarstwieniu społecznym w Polsce, o wpływie obecnego systemu podatkowego na dystrybucję bogactwa, o oligarchizacji życia społecznego w małych miastach, zdominowanych przez lokalne sitwy - tylko nie na poziomie ogólników, po raz 77 powtarzanych! Zamiast tego - kolejne teksty o gender, o biopolityce, postpolityce, o tym, jak to nie ma obiektywnych badań nad historią jako nad "tym co się działo" , bo postmodernizm itp. (ciekaw jestem, skąd taka pewność w enuncjacjach tego rodzaju np. u S. Sierakowskiego? Nic nie wiadomo o jego pracach historycznych). A proponowane przez KP rozwiązania w gospodarce czy polityce społecznej zwykle są wyłącznie postulatami osiągnięcia pożądanego stanu rzeczy, bez sprecyzowania, jak to zrobić. Oczywiście, bywają wyjątki - ale dominujący trend w publicystyce REDakcji jest taki, jak przedstawiłem wyżej.

Owszem, pewne wskazówki co do przyszłych rozwiązań ustrojowych dadzą się w publikacjach KP znaleźć - i to właśnie jest trzeci problem. Na ile odwołania do Lenina jako "kreatora sytuacji rewolucyjnej", i do jego "rewolucyjnego ducha", są tylko częścią zwykłej działalności wydawniczej, oraz częścią przypominania lewicowej tradycji, a na ile są w REDakcji uważane za aktualne wskazania? Na ile pochwały rewolucyjnego terroru (np. u Mao) w ustach Sławoja Żiżka są tylko przyczynkiem do poznania lewicowej myśli, a na ile są traktowane jako coś, co ma kształtować umysły Nowej Lewicy w Polsce?  Dlaczego KP publikuje właśnie te teksty, a nie np. dzieła klasyków marksistowskiego rewizjonizmu i socjaldemokracji*? Czy tak częste pomstowanie na "demoliberalizm" oznacza też kwestionowanie zasad liberalnej demokracji? Fascynacja Carlem Schmittem wśród niektórych przedstawicieli środowiska KP jest tu znamienna.

A czwarty problem jest taki, że zespół KP lubi siebie przedstawiać jako elitarną grupę, umieszczoną wysoko ponad wypełniającym mainstream pop-kulturowym banałem, który to banał ma być narzędziem "neoliberalnej hegemonii"**. REDakcja nie stroni jednak tak zupełnie od sposobów autoreklamy jakby żywcem przejętych z idącego pod dyktando pop-kultury mainstreamu. I tak oto hitem tegorocznego lata stał się wydany przez KP*** wywiad-rzeka z Andrzejem Żuławskim. Dowiadujemy się tam od Mistrza, jak to wszyscy czytają jego książki, ale nikt się do tego nie przyznaje, drżąc przed zemstą i ostracyzmem "salonu"...Przyznacie, Szanowni Czytelnicy, że gdybyście coś takiego usłyszeli z ust kogoś "bez nazwiska", to bez wahania uznalibyście go za kabotyna i mitomana. Ale w ustach znanego reżysera jest to, zdaniem KP,  "przełamywanie dominujących u nas kodów kulturowych" (czy jakoś tak, chyba jeszcze bardziej uczenie, to brzmiało). Cały wywiad to jeden wielki ciąg plotek, pikantnych szczegółów z życia znajomych, oraz nie przebierających w słowach charakterystyk różnych person ze świecznika. Okazuje się, że skandalizowanie to całkiem dobry sposób na budowanie "lewicowej hegemonii kulturowej". Jednakowoż byłoby niesprawiedliwe sprowadzać rozmowę z Mistrzem do opowiastek z życia wyższych sfer. Padają w niej też fundamentalne pytania ontologiczne - np. "Dlaczego jest raczej coś niż nic? I skąd zło?". Żuławski filozofuje w takiej właśnie, nieco poetycko-gnomicznej formie, a jego rozmówcy**** z szacunkiem kiwają głowami, nie śmiąc przerwać toku myśli niewczesnymi pytaniami.

 

 

*Chodzi o rewizjonizm E. Bernsteina, myśl J. Jauresa czy przedstawicieli austromarksizmu.

**I zgadzam się - bywa nim.  

***W serii "Przewodniki KP"

****Piotr Kletowski i Piotr Marecki.

 

PS. Tytuł postu jest nawiązaniem do postu Galopującego Majora, o takimże tytule.

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka