A oto postulatorzy tego procesu: Rafał Ziemkiewicz, Cezary Michalski, Bronisław Wildstein, Piotr Zaremba, Robert Krasowski, Paweł Śpiewak. Nazwę "postulatorzy" zaczerpnąłem z terminologii beatyfikacji i kanonizacji (bez prześmiewczych względem Kościoła intencji), i przez analogię można ją tu zastosować. W roli advocatus diaboli widziałbym prof. Wojciecha Sadurskiego.
Gdy czytamy teksty wspomnianych postulatorów o osobie Adama Michnika, to nieodparcie nasuwa się nam wrażenie, że one o istocie mocą boską obdarzonej traktują. Prawdą jest, że moc tę za złowrogą, niemal diaboliczną mają, przyczynę sprawczą przeróżnych ciężkich klęsk w niej upatrując; ale zła moc boska mocą boską przecież pozostaje. Tą boską mocą obdarzony redaktor Michnik wielce jest potężny - potrafi nawet bez skinienia palca, samym faktem swego istnienia, wpływać na decyzje różnych instytucji (np. Fundacji Polsko-Niemieckiej). Na jedno jego słowo zagranica gotowa jest zmienić swą dotąd doskonałą opinię o polskim rządzie (np. Jarosława Kaczyńskiego), na nieco mniej pochlebną. Gdy z rzadka publicznie się pojawia, każde jego słowo, ba! - każdy jego gest, śledzony jest z gorliwym skupieniem, i wielokrotnie komentowany.
Ranga boskiej mocy Adama Michnika różnie jest kwalifikowana. Czasem bywa on określany mianem Demiurga - to by znaczyło, że to bóg jedyny, bądź przynajmniej najwyższy, transcedentny, stwórca świata i wszelkiego życia. Niekiedy przypisuje mu się rangę jednego z wielu bogów, albo też jednego z demonów (daimonion). A bywa również, że poczytywany jest za śmiertelnika, jednak obdarzonego mocą z niebios płynącą. Taką właśnie moc ma zapewne na myśli Piotr Zaremba, gdy pisze, jak to Michnik zdolny był owinąć wokół swego palca całe rzesze ludzi, które, owczym pędem wiedzione, i sugestywnej sile (magicznej?) Redaktora ulegając - powtarzały za nim wszystkie opinie, sądy, przed-sądy, podzielały jego emocje i uprzedzenia; słowem, to czarownik władający duszami i umysłami.
Ani trochę nie przesadzam, gdy o wyżej wymienionych publicystach jako o postulatorach deifikacji Adama Michnika piszę. Zanim bowiem oni na Parnasie medialnym miejsca zajęli, nikt tak znacznej potegi, tak wielkiej mocy, tak szerokich wpływów Michnikowi nie przypisywał. Mało kto za jego wyznawcę się uważał, a i samych przejawów kultu boskiego jego osoby też jakoś nie dało się zaobserwować. Dopiero postulatorzy moc niebiańską w nim dostrzegli, a jego zwolennikom miano wyznawców nadali.
Inne tematy w dziale Polityka