Wieszczenie przez Grzegorza Schetynę ważności słowa "nieporozumienie" w Platformie Obywatelskiej w przedmiocie nieudanego głosowania nad związkami partnerskimi ukazuje rozmiary pęknięcia w PO. Jeśli zepchnięty na boczny tor polityk nazywa to nieporozumieniem, to oczywiste jest, że należy do frakcji, która ma większość, i jest przeciwko konserwatystom. Jednak samo w sobie to nieporozumienie urasta do rangi większej niż sposób w jaki próbuje to wyśmiać krytyka. Czyżby tej partii zajrzał strach w oczy? Trzeba przyznać, że pozycja ministra sprawiedliwości - Gowina - którą wzmocnił sam Tusk, gdyż nie udało mu się go spacyfikować jak ministra Bogdana Zdrojewskiego. Pokazuje też, że psuciu ulega misterna gra Grzegorza Schetyny na próbę odbudowania własnej pozycji. Koryto jest wąskie, a okazuje się, że może je wywrócić grupka 46 posłów. Tym samym słabsza pozycja Tuska jest też słabszą pozycją Grzegorza Schetyny. Co jak pokazuje czas, próbuje razem z partią walczyć z konserwatywnym nastawieniem Polaków.
Dlatego nie zaskoczyły mnie słowa Schetyny, że wynik głosowania odrzucił tę jakże ważną sprawę. Ważną dla partii rządzącej pomimo rosnącego bezrobocia. Ważnej pomimo trudności gospodarczych, i ważnej mimo jałowości polityki zagranicznej. To nie zaskakuje, gdyż przedmiotem walki politycznej jest to kto, jak, i kogo bardziej przelicytuje. Taka dominacja walki na kwestie światopoglądowe, ale nie praktyczne spycha ze świadomości społecznej kwestie ważne dla większości obywateli. Bo jaki jest pożytek z priorytetu nadanego związkom parterskim? Chyba tylko przypodobanie się Brukseli i obawom o utrzymanie lewej flanki PO. Ta partia rozpadnie się jeśli kwestie lewicowe na pograniczu obyczajów znikną z debaty publicznej. Dlatego partia rządząca z taką siłą żyje dzięki lewicowej respiracji przez media. To zaskakujące, że PSL, który idzie na prawo nie może się oderwać od tego dysonansu. Widząc zmiane nastrojów społecznych, spostrzega, że przyszłość w takich tematach jest jak niepewne trwanie Ruchu Palikota na scenie politycznej. Hapeningi polityczne mają to do siebie, że szybko moga się znudzić. Nie spostrzegam u ludzi zacietrzewienia, że wyleciał projekt związków parterskich. To ludzi najmniej obchodzi. Ta partia w sposób jaskrawy nie rozumie faktu, iż ludzie głosują portfelem. Czas więc pokaże kto może się okazać silniejszy - stawiam na ekonomię.
Inna sprawa to znaczenie do jakiego urosła frakcja Gowina. Ta grupa 46 posłów po histerycznej nagonce mediów jawi się jako potęga. I na dodatek tworzy wrażenie, że przyszłość PO zależy od niej. W sumie słusznie, gdyż spełnia praktyczną zasadę dyplomacji, że swoją siłę buduje się na pozorach. Nie mając jej, czasami można uchodzić za silniejszego niż się jest. Siła Gowina bierze się z jego asertywności, a ludzie szanują zdecydowane jednostki. Tusk jest zbyt plastyczny, Schetynie brak charyzmy i uroku, a Sikorski nie ma zaplecza. Kiedy koryto robi się wąskie - często silniejsze są emocje. To istotne , czy PO wywróci suma błędów, czy uratuje przypadek. Warto pamiętać, że wyborcy w swojej masie potrafią się dać łatwo zwodzić. I to ta partia opanowała to do perfekcji.
Źródło
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Grzegorz-Schetyna-lista-Kwasniewskiego-jest-jak-Yeti,wid,15297571,wiadomosc.html?ticaid=1ffb5&_ticrsn=3
pozdrawiam
Kamil Sasal
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka