Najbardziej "demokratyczna" partia w Polsce ma problem z kwestią przywództwa. Po tym jak Donald Tusk po kolei pozbywał sie swoich rywali, jak Jan Rokita, czy Grzegorz Schetyna - czas przyszedł na kolejnych. Teraz pora na Jarosława Gowina. Lewicowo-liberalne środowiska czekają na kozła ofiarnego ich wojny obyczajowej. Nikt im jej nie wypowiedział, ale hunwejbini postępowych kwestii, rozpoczęli kampanię na rzecz tolerancji pewnych zjawisk w kraju. Nie mogąc stworzyć jednej platformy kompromisu wobec narodu, stale zaostrza się walka między różnymi grupami interesu. Polski Sejm jeszcze nigdy nie był tak zdominowany debatami o kwestiach mało związanych z poważnymi problemami tego kraju.
Próba pacyfikacji konserwatystów na środowym spotkaniu PO staje się czymś więcej niż wewnętrznym sporem. Walka o niekwestionowane przywództwo przez Donalda Tuska ściera się z prostą, ale ważną kwestią sumienia. Premier będzie próbował szerszej akceptacji dla swoich działań. Widząc słabnięcie swojej pozycji będzie się odwoływał do szerszej bazy swojej partii. Zmianie ma ulec procedura wyboru szefa partii przez przeniesienie tych kompetencji z delegatów na wszystkich członków tego ugrupowania. Ta tak zwana szersza metoda dyscyplinująca, ma za zadanie wepchnąć grupę konserwatystów do narożnika. W przypadku powodzenia zamysłów szefa rządu, ukaże to konserwatystów jako niewielką i szkodliwą grupę.
Czy postawa konserwatystów ulegnie erozji? Czy sumienie podda się człowiekowi? Jeśli mnie pamięć nie myli, to Pismo mówi, aby nie bać się człowieka lecz Boga. Jeśli więc spór w PO zakończy się zwycięstwem projektu promującego związki partnerskie, to za nic można mieć twierdzenia konserwatystów o ich sumieniu. Sprzedaż tak cennej rzeczy, jak sumienie nie może się odnosić nawet do ołtarza demokracji. Nawet wola większości nie może przekreślać stanowiska sporej części narodu. Każdego może spotkać jego przeznaczenie. Jednak ten naród jest na jeszcze innej drodze. Forsowanie projektów na coś w rodzaju taktyki salami, będzie rodzić jeszcze większe napięcia społeczne. Na wszystko jest czas we właściwym momencie. Spór parlamentarny w obecnym kształcie omija skutecznie prawdziwe problemy Polski. Będzie wobec tego zwiększał radykalizację pewnych grup społecznych.
Jeśli konserwatyści nie ustąpią pola, to możemy się spodziewać różnych scenariuszy. Najprawdopodobniejszy to powstanie nowej partii, która będzie nowym zapleczem prezydenta Komorowskiego. Częste odwoływanie się posłów tej frakcji do pomysłów z Pałacu Prezydenckiego może to poświadczać. Ukazują się więc w gruncie rzeczy dwie osie sporu:
- Premiera, który uważa za największe zagrożenie stratę lewicowego elektoratu. Można powiedzieć, że jeśli Jarosław Kaczyński mocno trzyma się prawej strony, to Donald Tusk zdecydowanie mocno tej lewej.
- Druga opcja - pro prezydencka, która ma pewne atuty jak choćby silną pozycję Bronisława Komorowskiego. Jest to pozycja polityczna gwarantowana przez wysokie poparcie społeczne, które w znacznym stopniu utracił Premier. Na dodatek mała frakcja konserwatywna może łatwo szantażować rząd razem z PSL-em. W przypadku wyjścia tej grupy z PO, umocnienia swojej pozycji oraz zbudowania silnej partii. Może powstać okoliczność, że nowe centro-prawicowa partia będzie miała jednocześnie po swojej stronie prezydenta i społeczne znudzenie PO. To się może przydać w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Następuje więc nowa konserwatywna alternatywa. Pozostaje tylko pytanie, czy zostanie odpowiednio wykorzystana?
Źródło:
http://www.rp.pl/artykul/738665,983234-Platforma-Obywatelska--Przywodca-PO-moze-byc-jeden.html
pozdrawiam,
Kamil Sasal
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka