Platforma Obywatelska coraz bardziej przypomina Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. W wymiarze makro mamy premiera, który kiedyś twierdził, że jego własna partia nie ma z kim przegrać. Podobny zabieg był tworzony w czasach poprzedniego systemu – dla PZPR nie było żadnej alternatywy. Nawet wtedy środki przekazu wyraźnie starały się to potwierdzać, co od 2007 roku zdaje się być podkreślane przez większość mediów. Włącznie z powtarzającą się paniką na temat dojścia do władzy Prawa i Sprawiedliwości. W tamtym czasie prawicę określano, jako główne zagrożenie, zaś sama tradycja została scedowana przez Józefa Stalina. Umożliwiła piętnowanie przeciwników politycznych określeniem ich mianem prawicowego odchylenia. I tego typu schemat jest widoczny także obecnie – to niestety prawica dla większości mediów i polityków III RP jest największym zagrożeniem.
Wiąże się z tym historia lat 80-tych, a szczególnie 1989 roku, który umożliwił powstanie okrągłego stołu ponad społeczeństwem, niejako narzucając mu różne rozwiązania. W dużej mierze udało się to bardziej umiarkowanej Solidarności, w sporej mierze mającej poglądy lewicowe, by z czasem legitymizować Wojciecha Jaruzelskiego stanowiskiem prezydenta. Jest to swego rodzaju paradoks, że z komunizmem w Polsce nie skończono jak na Rumunii, czy za pomocą dekomunizacji na przykładzie tej przeprowadzonej w dawnym NRD. I ten genetyczny rodowód wielu polityków trwa do dzisiaj, że nawet ci określani na początku jako prawicowi lub liberalni - skręcili w lewo. Dlatego PO wciąż wzmacnia lewicowe media oraz próby transformacji kulturowej zmierzającej ku osłabieniu tradycyjnych więzi w społeczeństwie. PZPR podobnie starało się nasilać alienację społeczną, w której obywatele będą darzyć się jeszcze mniejszym zaufaniem, a przez to dawać się znacznie łatwiej manipulować. Nie powiodło się to, gdyż w 1989 roku społeczeństwo dojrzewało do kolejnego wybuchu społecznego ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży, która najszybciej się radykalizowała – podobnie dzisiaj. Również tego obawia się PO, ponieważ tylko zniszczenie tradycyjnych więzi może umożliwić dalsze łatwe trwanie u władzy. Jeśli młody człowiek utraci część konserwatywnych przekonań, to będzie dalej podatny na politykę ciepłej wody, a nawet straszenie PiSem. Dlaczego? Będzie mu trudniej recenzować rządzących jeśli odtworzy pewne klisze narzucane mu przez media. Szczególnie jeśli pozbawi się go rzetelnej wiedzy. A już na pewno jeśli zamiast dążenia do założenia rodziny i posiadania stabilnej sytuacji ekonomicznej będzie myślał, że nie jest tak źle, a za wszystko odpowiada PiS.
PO pod jeszcze jednym względem przypomina PZPR. Nie tylko z powodu mentalności na jakiej się opiera – poczuciu wyższości – lecz również potencjału własnych struktur. Dzisiaj partia ta wraz z innymi stała się kartelem. W pewnym stopniu opozycja PiS, natrafia na sojusz sił III RP – SLD, PSL, RuP. A samo PO wspierane jest przez nieformalne więzi z wieloma grupami urzędników rozlokowanych w ministerstwach. Do tego dochodzą spore grupy interesów, a te nie chcą uszczuplania ich przywilejów. Dlatego PO bardzo mocno jest związana z ogromną liczbą instytucji państwowych, umożliwia jej to funkcja eksploatacji państwa oraz zaspokajanie roszczeń różnych grup. Sama rywalizacja partyjna zaczyna odtwarzać wewnętrzne konflikty na miarę tych z PRLu. Wtedy były to wieloletnie rządy konkretnego przywódcy, a dzisiaj jest to długa władza Donalda Tuska. Jednak PZPR zmieniał przywódców w chwilach ich szczególnej słabości. Podobnie teraz pojawia się niemrawa opozycja uzbrojona w retoryczne argumenty, a nie koniecznie struktury. Czy stanie się podobnie jak w 1980-81 roku, kiedy osłabiony Gierek, a później Kania został zastąpiony Jaruzelskim? Dzisiaj niewiadomą jest Pałac Prezydencki, który ma silne poparcie struktur wojskowych, i kto wie jak bardzo służb specjalnych. Również Jaruzelski stworzył sobie bardzo udany alians struktur wojskowych i służb (szczególnie pierwsze zawdzięczały mu awanse). Wobec tego coraz silniejszym graczem może być Bronisław Komorowski, a sama PO będzie się musiała podporządkować desygnowanemu liderowi, jeśli Tusk w porę nie zaprowadzi w partii porządków. Bo jeśli w PZPR mieliśmy klarowną sytuację kto jest na górze, to w obecnej Polsce mamy dwa ośrodki władzy. A nie wolno zapominać o ambicjach politycznych ludzi znajdujących się przy swoich suwerenach, bo III RP to system neo-feudalny – z sieciami powiązań posłusznych wasali. I to właśnie z powodu takiego działania zaczynają narzekać nawet pro rządowi dziennikarze i celebryci – partia stała się zbyt syta i mało reformowalna, a to skutkuje brakiem istotnych reakcji mających budować narracje o potędze partii (nawet jeśli jest fałszywa). Do tego dochodzi obecna wewnętrzna rywalizacja, którą podsyca Jarosław Gowin i Grzegorz Schetyna – problem w tym, że poza mobilizowaniem działaczy, mogą, co najwyżej dalej ukazywać w oczach społeczeństwa słabnięcie własnej formacji.
I może istotny brak podobieństwa PO do PZPR – działalność mechanizmów demokratycznych. Teoretycznie to nas jeszcze ratuje, ale mam spore wątpliwości, po tym, jak Państwowa Komisja Wyborcza udała się na szkolenie do Moskwy.
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka